Łukasz Madej: Nie liczy się tabela, ważne są wyniki

Górnik Zabrze rozbił na własnym stadionie Piast Gliwice 5:2. Mimo że obie drużyny są na przeciwległych biegunach tabeli, to właśnie ostatni zespół Ekstraklasy spisał się zdecydowanie lepiej.

Górnik Zabrze dobrze rozpoczął mecz z Piastem Gliwice. 14-krotni mistrzowie Polski od pierwszego gwizdka grali z dużym animuszem. W dodatku w 5. minucie błąd popełnił Kornel Osyra, który w szesnastce podciął Łukasza Madeja. Jedenastkę na gola zamienił Roman Gergel i wtedy Górnik cofnął się do defensywy. Wykorzystali to gliwiczanie, którzy do przerwy zdobyli dwa gole.

Podyktowaniu rzutu karnego towarzyszyły duże emocje. Początkowo wydawało się, że sędzia nakazał wznowienie gry od bramki. Od razu po faulu Madej podbiegł do sędziego liniowego. Ostatecznie jednak arbiter główny wskazał na "wapno". - Były duże emocje, myślałem że sędzia nie gwizdnął karnego. Już jeden faul był na mnie w meczu z Koroną i nie był podyktowany rzut karny. Gdzieś nie wytrzymałem, biegłem do sędziego. Wiedziałem, że był ewidentny karny, a myślałem, że sędzia go nie podyktował. Trener nie ma nam za złe, kiedy w takich sytuacjach dostajemy kartki - powiedział Madej.

Zwycięstwo nad rywalem zza miedzy dodało zabrzanom sporo optymizmu i nadziei na lepsze występy w ostatnich tegorocznych spotkaniach Ekstraklasy. - Dobrze, że wygraliśmy w takim meczu. Zawsze mówię, że mamy za dobrą drużynę, żeby być na ostatnim miejscu i ciągle remisować albo przegrywać. Mam nadzieję, że to będzie dobry prognostyk przed końcówką rundy i że będziemy punktować. To jest dla nas najważniejsze, nie liczy się dla nas tabela, ważne są wyniki. Chcemy wygrywać, szkoda że zwycięstwo przyszło dopiero teraz, ale tak widocznie musiało być - ocenił pomocnik Górnika.

Zabrzanie zwłaszcza w drugiej połowie zdominowali rywali i gdyby byli bardziej skuteczni, to mogli zdobyć jeszcze więcej bramek. - Kluczem do zwycięstwa była dobra organizacja gry, a przede wszystkim to, że zagraliśmy w końcu dobry mecz. W poprzednich meczach graliśmy dobrze, ale brakowało nam wykorzystywania sytuacji i rywale strzelali nam różne bramki. Brakowało nam też szczęścia, nieraz jest tak, że szczęście się obraca i miejmy nadzieję, że tak będzie tym razem - przyznał Madej.

W pierwszej połowie lepiej spisywał się Piast, który dłużej rozgrywał piłkę, szukał wrzutek i prostopadłych podań. Defensywa zabrzan popełniła dwa błędy, po których padły gole dla rywali. Po zmianie stron do gliwiczanie notowali rażące błędy w defensywie. - W pierwszej połowie daliśmy się zepchnąć i Piast strzelił dwa gole. W drugiej połowie strzeliliśmy szybko bramki i mogliśmy wyprowadzać kontry, po których podwyższaliśmy prowadzenie - stwierdził Madej.

Komentarze (0)