W Ekstraklasie wrocławianie nie wygrali już od jedenastu meczów z rzędu. Punktują tak słabo, że zsunęli się z 8. na 16. miejsce. Śląsk tym samym zamyka już ligową tabelę i do przedostatniego Górnika traci punkt. Po raz ostatni z wygranej wrocławianie cieszyli się 12 września, a od tego czasu zdobyli tylko cztery punkty. Teraz na ławce trenerskiej zielono-biało-czerwonych zadebiutuje Romuald Szukiełowicz.
- Nie mam żadnego stresu. Obydwa poprzednie debiuty były udane i mam nadzieję, z tradycji stanie się zadość - mówi nowy szkoleniowiec Śląska Wrocław, który stery w WKS-ie przejął od poniedziałku.
- Na treningu wygląda to dobrze, ale dla mnie jest jeszcze troszeczkę za cicho. Piłkarze angażują się w zajęcia: walczą, biegają i za to należy się im duży plus. Mieliśmy przez dwa dni ustawione zajęcia pod takim kątem, żeby ich do tego zmusić i jeśli chodzi o cechy wolicjonalne drużyna wygląda dobrze - dzieli się wrażeniami. - Niektórzy gracze, np. Tom, gdy przychodzili do Śląska, to byli piłkarzami od których odbijali się wszyscy przeciwnicy, a teraz grają praktycznie bez kontaktu. Mogę przecież wymieniać innych piłkarzy znanych z twardej gry: Celebana, Pawelca, Kokoszkę, itd. Potrafili przyjąć przeciwnika, zastawić się, coś zrobić. Odejście od tego było dla nich wygodne, ale piłka nie jest wygodna. Gra się po to, żeby wygrać, a staniem na boisku się tego nie zrobi. Niektórzy ostatnio na murawie wyglądali tak, że chętnie by postali na placu gry, a nawet na trawie usiedli - dodaje.
Co Szukiełowicz mógł zrobić przez zaledwie kilka dni swojej pracy? - W tym krótkim czasie chciałem przekonać piłkarzy do tego, żeby uwierzyli, że jeśli nie będą walczyć, to nie będą wygrywać. Oni to wiedzą. Na pewno większość z nich walczyła w poprzednich meczach, ale to gdzieś umknęło - wyjaśnia.
Plan taktyczny na najbliższego przeciwnika jest już opracowany. - Wyjdziemy w ustawieniu 4-2-3-1 i konkretni ludzie dostaną konkretne zadania. Zresztą wierzę, że tak było zawsze, ale sposób ich realizacji może być już trochę inny. Mamy tylu zawodników, ilu mamy i ich umiejętności muszą być wystarczające do tego, żeby to lepiej wyglądało niż ostatnio - zaznacza trener.
Górnik Łęczna, czyli najbliższy rywal wrocławian, nie jest drużyną z czołówki, ale ma kim straszyć. - Wiemy doskonale, że w Górniku jest taki człowiek na którego trzeba uważać i nazywa się on Grzegorz Bonin. To gracz czasami niewidoczny przez większość meczu, ale te najbardziej decydujące zagrania łęcznian przechodzą właśnie przez niego. Jeszcze nie oglądałem dokładnej analizy, ale mamy przygotowane materiały związane ze stałymi fragmentami, czy też ustawieniami i sposobie poruszania się poszczególnych graczy Górnika Łęczna. Przedstawimy to naszym zawodnikom. Najbardziej jednak interesuje mnie to, jak my zagramy i wierzę, że to przeciwnik będzie musiał się dostosowywać do nas, a nie my do niego. To oni muszą mieć problem z dostosowaniem się do naszego sposobu gry - podsumowuje Szukiełowicz.
#dziejesiewsporcie: wspaniały gol w Rumunii