- Zaczęliśmy atakować zbyt późno. Lech szybko zdobył gola i to ustawiło grę. My chcieliśmy trochę wyczekać rywala, a potem go skontrować, ale on miał już dobry wynik i nic nie musiał. Zresztą poznaniacy rozgrywają mecze co trzy dni, więc nie zakładaliśmy, że będą forsować tempo - powiedział WP SportoweFakty Arkadiusz Woźniak.
Po przerwie lubinianie nieco się przebudzili, jednak przy stanie 0:2 byli bez szans. - Lech nastawił się na kontrataki i jeden mu wyszedł. Wtedy faktycznie było już bardzo ciężko, choć w drugiej połowie mieliśmy kilka naprawdę dobrych sytuacji. Myślę, że gdyby padła chociaż bramka kontaktowa, to różnie by się to mogło potoczyć - dodał.
Piotr Stokowiec miał spore pretensje o decyzję sędziego po starciu Abdula Aziza Tetteha z Jakubem Tosikiem. Trener Miedziowych domagał się czerwonej kartki dla lechity. Jak to wyglądało z perspektywy boiska? - Kuba faulował Tetteha i tego nikt nie kwestionuje. Piłkarz Lecha chciał się chyba wyrwać i odmachnął ręką lub barkiem. Nasz zawodnik został trafiony i poleciała krew. Mi się wydaje, że za to powinna być druga żółta kartka, a w konsekwencji czerwona. Pretensje powinniśmy mieć jednak przede wszystkim do siebie. Trzeba było strzelić jednego gola więcej i trzy punkty powędrowałyby na nasze konto - zaznaczył Woźniak.
Lech odniósł w niedzielę szóste ligowe zwycięstwo z rzędu. Lubinianie trafili na okres, w którym mistrzowi Polski niezwykle trudno zrobić krzywdę. - Rywal wyszedł z kryzysu i teraz było nam zdecydowanie trudniej niż wtedy, gdy pokonywaliśmy go u siebie. Poznaniacy przede wszystkim nie tracą bramek, a to ma absolutnie kluczowe znaczenie, zwłaszcza że posiadają klasowych piłkarzy ofensywnych i zawsze coś strzelą. Odkąd przyszedł trener Jan Urban, nagromadzili mnóstwo punktów. Ciężko im teraz coś urwać. Pamiętajmy też, że to wciąż jest mistrz Polski, do Poznania nikt nie przyjeżdża jak po swoje - zakończył Woźniak.