Dariusz Trela wrócił do kieleckiej bramki w związku z kontuzją Zbigniewa Małkowskiego. Chociaż w meczach z Lechen Poznań i Cracovią nie udało mu się zachować czystego konta, to kilkoma swoimi interwencjami pokazał, że kibice mogą być spokojni o zabezpieczenie dostępu do bramki. W meczu z Legią Warszawa 26-latek prawdopodobnie dostanie kolejną szansę.
- Będę się starał, żeby tej pracy było mniej niż w ostatnich dwóch meczach. Gramy teraz z czołówką tabeli i spróbujemy zagrać tak samo jak z Cracovią i Lechem, żeby odbiór naszej drużyny był bardzo dobry - powiedział.
Czy powoli można mówić, że wraca do formy z występów w Gliwicach? - Myślę, że jest to coś z czego jestem zadowolony. Poprzedni rok po prostu był i odcinam się od tamtego okresu. Te pół roku, które jestem w Kielcach to czas, którego nie zmarnowałem i ciężko pracowałem, aby wrócić do tego co było kiedyś.
Trela jest bramkarzem, który lubi wspierać swoich kolegów z formacji defensywnej często wychodząc na 20-30 metr boiska. - Teraz piłka jest wymagająca dla bramkarzy. Trzeba jak najbardziej wspierać ostatnich obrońców. Jest to coś nowego, ale trzeba się do tego przyzwyczaić. Kiksy się zdarzają, ale trzeba dążyć do tego, żeby pomagać kolegom.
W 21. kolejce przyjdzie mu powstrzymać ekipę Stanisława Czerczesowa. Najgroźniejszy zdecydowanie jest w niej Nemanja Nikolić. Strzelec 20 goli w obecnych rozgrywkach Ekstraklasy. Na nim jednak nie koniec. - Jest to zespół, który strzela dużo bramek i ma takich zawodników, którzy się bardzo wyróżniają na tle naszej ligi.
Ciekawostką jest fakt, że w niedzielę dojdzie do rywalizacji zespołu, który w tym sezonie tylko raz wygrał na własnym stadionie z drużyną, która doznała jednej porażki na obcym terenie. - Musimy zagrać tak ambitnie jak z Lechem. To będzie klucz, żeby zrobić pozytywny wynik - uważa Dariusz Trela.
#dziejesiewsporcie: pechowa interwencja bramkarza