Szymon Mierzyński: Miłość kibiców nie wystarczyła - drugi koniec Mourinho, Chelsea znów pożałuje? (komentarz)

PAP
PAP

Dał Chelsea trzy mistrzostwa Anglii, kochały go trybuny, ale znów odchodzi. Dziewięć porażek w szesnastu meczach to było jednak za dużo dla Romana Abramowicza. Jose Mourinho już nie poprowadzi The Blues.

Przez wiele tygodni miłość kibiców i wielkie przywiązanie do klubu ratowały "The Special One", ale w końcu rosyjski właściciel nie wytrzymał i w środę pożegnał Portugalczyka. Czy słusznie? Na to pytanie nie da się teraz odpowiedzieć.

Pewne jest jednak, że po wielkim sukcesie przyszła niewyobrażalna zapaść, w wyniku której obecny sezon Premier League jest już dla Chelsea stracony. Dwadzieścia punktów straty do lidera, czternaście do pierwszej czwórki - to dystans praktycznie nie do odrobienia.

Smutniej będzie na Stamford Bridge bez Mourinho, bo nikt nie zdobywał dla The Blues trofeów z taką skutecznością jak on. Trzeba też jednak przyznać, że poniekąd sam zapracował na swój obecny los. Jest trenerem świetnym, ale też przekonanym o własnej nieomylności, a z pewnymi faktami polemizować się nie da.

W Anglii słychać głosy, że o zwolnieniu 52-latka nie przesądziły wyłącznie wyniki, lecz także kilka błędnych decyzji kadrowych. Wystarczy tu wspomnieć choćby Romelu Lukaku czy Kevina De Bruyne. Obaj są gwiazdami nowych klubów, a Chelsea miota się bezradnie w ofensywie, nie posiadając skutecznego napastnika. Takich pomyłek dałoby się znaleźć znacznie więcej.

Druga istotna kwestia to ciężkostrawny styl londyńczyków. Tylko przez pierwszą połowę ubiegłego sezonu Chelsea przypominała świetnie funkcjonującą maszynę i cieszyła oko grą. Później pozostała jedynie skuteczność (co dało mistrzostwo), a walorów estetycznych już zabrakło. Teraz nie ma ani jednego, ani drugiego.

Dopóki Mourinho wygrywał, wybaczano mu wszystko: toporny styl, nieustające pretensje do sędziów i wszelką arogancję. Wiadomo było jednak, że gdy tylko powinie mu się noga, konsekwencje tych wszystkich "grzechów" uderzą w niego ze zdwojoną siłą. Sam też popełnił kardynalny błąd, wygłaszając po ostatnim meczu z Leicester City absurdalną tezę, że być może jego podopieczni są przeciętni, a to on wyniósł ich na wysoki poziom. Takie słowa zniszczyłyby każdą szatnię. Wyglądało to trochę tak, jakby sam Portugalczyk miał już dość i robił wszystko, by zostać zwolnionym.

W końcu decyzja zapadła i Mourinho kończy drugą kadencję na Stamford Bridge. Czy Roman Abramowicz postąpił słusznie? Czas pokaże. Decyzja jest jednak mimo wszystko ryzykowna, a wystarczy przypomnieć co działo się po pierwszym rozstaniu z "The Special One". Na kolejny tytuł (zdobyty pod wodzą Carlo Ancelottiego) londyńczycy czekali prawie trzy lata, ale w tym samym sezonie 2009/2010 odpadli z Ligi Mistrzów już na etapie 1/8 finału, wyrzuceni... przez Inter Mediolan, na którego ławce zasiadał Mourinho.

Jeśli taki chichot losu znów się powtórzy, to rosyjski właściciel pewnie zacznie rozmyślać, czy 17 grudnia 2015 roku nie podjął jednak złej decyzji, zwłaszcza że nie ma obecnie wielkiej szansy na zatrudnienie trenera z najwyższej półki, który byłby dla Chelsea gwarancją rychłego powrotu do wysokiej formy.

[b]Szymon Mierzyński

Łukasz Piszczek znowu filarem Borussii. "Nie myślałem o zmianie klubu"[/b]

{"id":"","title":""}

Komentarze (0)