Pierwsze minuty spotkania na Liberty Stadium były niezłe w wykonaniu piłkarzy Swansea City. Gospodarze osiągnęli przewagę i zdołali oddać dwa strzały głową. Najpierw próbował Bafetimbi Gomis, a po chwili Andre Ayew. Oba były jednak niecelne, ale mogły zwiastować dobre kolejne minuty dla Łabędzi.
W pierwszej połowie sędzia powinien był wskazać na "wapno" po tym jak jeden z graczy gości zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym. Arbiter nie podyktował jednak "jedenastki", a chwilę potem Sung-Yueng Ki miał dobrą okazję do zdobycia gola. Uderzył tylko w nogę bramkarza.
Do przerwy goli nie było, a przewagę osiągnęli gracze walijskiego zespołu. Łukasz Fabiański nie miał wielu szans do pokazania swoich umiejętności.
Początek drugiej połowy nie należał do ciekawych. Obie strony bez większych fajerwerków wymieniały podania w środkowej strefie boiska, a okazji strzeleckich było jak na lekarstwo.
W 61. minucie najlepszą sytuację mieli gospodarze. Po strzale Jacka Corka Adrian z trudem sparował futbolówkę na korner. Chwilę później James Collins ewidentnie zagrał piłkę ręką we własnej "szesnastce", ale sędzia tego nie dostrzegł.
Kolejne minuty upływały, a bezbramkowy remis sprawiał, ze Łabędzie nadal będą znajdować się w strefie spadkowej. Na Liberty Stadium gole ostatecznie nie padły i Swansea zajmuje dopiero 17. miejsce w Premier League.
Swansea City - West Ham United 0:0
#dziejesiewsporcie: pechowa interwencja bramkarza