Paweł Dawidowicz. Poznasz go po cieniu

 Redakcja
Redakcja
 - Zasady są jasno określone i wszyscy muszą się do nich stosować. Nie da się ich obejść. Na teren ośrodka wchodzić mogą tylko upoważnieni do tego ludzie - mówi Dawidowicz. Kilkanaście boisk trawiastych, budynki klubowe, hala, odnowa, specjaliści, minihotel i stołówka - jest tu po prostu wszystko. Na wyciągnięcie ręki są też zawodnicy pierwszego zespołu, którzy również na co dzień korzystają z dobrodziejstw bazy. - W klubie muszę być już na ósmą rano. Serwowane jest śniadanie, później mam godzinę siłowni. Następnie wychodzę na trening, który przeważnie nie jest ciężki, bo w lidze gramy co trzy dni. Następnie znów idę na stołówkę, gdzie podawany jest obiad. Potem mam czas dla siebie - relacjonuje rozkład dnia piłkarz.

W Portugalii żyje sam, więc sporo czasu spędza nad komputerem, rozmawiając przez Skype’a z najbliższą rodziną i dziewczyną. Pierwotnie mieszkał w pięknie położonym domu nad wodą, ale zima dała mu w zeszłym roku w kość i zmienił lokalizację. Postawił na dwupoziomowe mieszkanie kilkaset metrów od bazy treningowej. Wszystko podporządkował piłce: do Lizbony nie jeździ, żeby nie tkwić zbyt długo w korkach na moście nad ujściem rzeki Tag. Jeśli wychodzi z domu, to przeważnie tylko na obiad z Witalijem Łystsowem, wychowankiem Lokomotiwu Moskwa, kumplem z linii defensywnej Benfiki B.

- Nie jestem często rozpoznawany na ulicach, ale można odczuć, jak wielkim klubem jest Benfica i jak futbol kochają miejscowi. Niedawno byłem z Witalijem w jednej z restauracji. Po chwili podszedł do nas właściciel, zaprowadził na zaplecze. Miał tam wielką ścianę, całą w zdjęciach z zawodnikami nie tylko pierwszego zespołu Benfiki, ale także rezerw. Ze mną też chciał fotkę. Powiedziałem, żeby się nie wygłupiał. To dał chociaż największą rybę, jaką miał w lodówce. Potrafię zjeść, ale tego nie dałem rady pochłonąć. Oczywiście na koszt firmy.

Na samym początku pobytu w Lizbonie nie było wcale kolorowo. Gdy podpisywał kontrakt, zapewniano, że od razu trafi do pierwszego zespołu. Po przeprowadzce, bez zbędnych ceregieli zesłano go do rezerw. Ot, typowa zagrywka klubu starającego się przekonać młodzieńca do podpisania kontraktu. Dawidowicz mocno to przeżył. - U niego jest zawsze ten sam problem: aklimatyzacja. Jest perfekcjonistą, denerwują go sprawy, które nie są poukładane tak, jak powinny i jakby chciał. Paweł był przyzwyczajony do tego, że pracuje z pierwszym zespołem i na mecze przychodzi sporo kibiców. Po przeprowadzce musiał na nowo zaczynać walkę o to. Chciał jeszcze więcej trenować na własną rękę, co przez klimat i większy wydatek energetyczny przynosiło odwrotny skutek. Musiało minąć trochę czasu, zanim trafił na odpowiednie tory - mówi Łopatko.

Zresztą historii dotyczących zacięcia młodego zawodnika jeszcze z czasów juniorskich jest na pęczki. W jednym meczu w kadrze województwa grał z okropnym bólem ręki, za nic nie chciał zejść z boiska. Gola zdobył przytrzymując jedną rękę drugą. Po zwycięstwie 2:0 pojechał na prześwietlenie, okazało się, że ręka jest złamana. - Zawodnicy Stomilu Olsztyn, z którymi trenował w czasie nauki w olsztyńskim gimnazjum, wołali na niego "Wałdoszek". Oczywiście nie tylko ze względu na kręcone włosy, ale przede wszystkim przez wysokie umiejętności - wspomina Łopatko.

- Pamiętam, gdy miał 15 lat. Należał do szerokiej kadry rocznika 1995 przygotowywanego do ME do lat 17 w 2012 roku - mówi Dorna.  - Był wtedy piłkarzem Sokoła Ostróda, grał regularnie w kadrze województwa, to było nazwisko często przewijające się w rozmowach z trenerami. Na pewno miał niepodrabialny styl biegu. Ktoś kiedyś powiedział, że można było zgasić światło i poznać Pawła po samym cieniu. Dla niektórych może to zabrzmieć dziwnie w przypadku piłkarza, bo to powinna być norma, ale on uwielbiał grać w piłkę. Tak jest do dziś, kocha to, ma z futbolu wielką radość. W połączeniu z pozytywnym nastawieniem do życia, a nie pamiętam, żeby kiedykolwiek na coś narzekał albo się żalił, i pracowitością, nie jestem zdziwiony, że udało mu się przebić do seniorskiej piłki i teraz do pierwszej reprezentacji Polski. Dawidowicz ma duże szanse na wskoczenie do kadry na Euro.

Łopatko: - Na środku obrony reprezentacja nie ma wielkiego komfortu, więc jego szanse oceniam wysoko. Tym bardziej, że może spokojnie grać i na pozycji numer sześć, jak i w środku obrony. Ale żeby tak się stało, musi zacząć grać na seniorskim poziomie. Mentalnie sobie poradzi.

Z Lizbony Paweł Kapusta, Michał Czechowicz

Czytaj więcej  w "PN"

Juergen Klopp ma problem. Liverpool znowu bez zwycięstwa

Górnik myśli o czymś więcej niż utrzymanie

Barca chce sprowadzić brazylijski talent

FIFA i skandale - nierozłączny duet

Oglądaj rozgrywki Liga Portugal na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×