Oceniamy ligę. Ruch Chorzów. Na przekór ekspertom

Gdyby spojrzeć na sytuację ekonomiczną klubu to Ruch Chorzów pałętałby się w ogonie Ekstraklasy. Pieniądze jednak nie grają i Niebiescy po raz kolejny osiągnęli wynik ponad stan.

Latem z Ruchu Chorzów odeszło kilku znaczących zawodników, którzy decydowali o obliczu zespołu głównie w ofensywie. Pewne było, że Niebieskich czeka trudna jesień. Wzmocnienia przyszły stosunkowo późno, jak gdyby działacze wierzyli, że Grzegorz Kuświk czy Filip Starzyński zmienią zdanie i postanowią pozostać w Chorzowie. Obaj odeszli za darmo, do tego Waldemar Fornalik musiał pogodzić się stratą m.in. Bartłomieja Babiarza.

Czasu na przygotowania i zgranie zespołu było mało. W sparingach Ruch nie zachwycał, przegrywając niemal wszystkie gry kontrolne. Inauguracja ligi wypadła fatalnie. Porażka na własnym stadionie w ogromnej duchocie z Górnikiem Łęczna 0:2 wielu przeraziła. - Potrzebujemy czasu, ten zespół z każdym tygodniem będzie coraz lepszy - przekonywał wówczas Waldemar Fornalik.

Już w następnej kolejce chorzowianie zapunktowali, pokonując 2:0 Piast Gliwice, który później przez wiele kolejek był niepokonany, a zimę spędzi pewnie usadowiony na pozycji lidera.

Waldemar Fornalik miał rację, Ruch z każdym meczem grał może nie piękniej, ale do bólu skutecznie. Do tego w ataku na gwiazdę i postrach ligowców wyrósł Mariusz Stępiński, który jesień zakończył z jedenastoma golami, a należy pamiętać, że do zespołu dołączył na początku sezonu. Liderem drugiej linii został Patryk Lipski, a na prawej pomocy coraz lepiej radzi sobie Kamil Mazek, który pół roku czekał na debiut w ekstraklasie. Uraz zatrzymał rozwój dobrze grającego na pozycji defensywnego pomocnika Macieja Urbańczyka. Zawodnik do ligowej piłki może wrócić dopiero w kolejnym sezonie.

Gdyby nie ligowi weterani - Łukasz Surma, Marek Zieńczuk czy Maciej Iwański - Ruch byłby jednym z najmłodszych zespołów w lidze. I właśnie często ta nieobliczalna gra młodzieży sprawiała, że Niebiescy potrafili miło zaskoczyć, jak i rozczarować. W środku sezonu przytrafiła się seria czterech porażek z rzędu. Chorzowianie spadli w tabeli, ale straty szybko odrobili. Ruch potrafił zremisować w Poznaniu z Lechem 2:2, tracąc gola po spalonym, ale także u siebie przegrać z Legią 1:4, w dwanaście minut dając sobie strzelić trzy bramki. Z kolei po wygranej w Łęcznej z Górnikiem 3:0, w kolejnym pojedynku chorzowianie ulegli Piastowi w takim samym stosunku. O 0:4 z Jagiellonią Białystok u siebie nie wspominamy, bo należy pamiętać, że w tamtym spotkaniu przez pół meczu Ruch grał w dziesiątkę.

Ostatecznie jesień chorzowianie zakończyli na piątym miejscu, w co wcześniej niewielu wierzyło. Ruch swoje robił po cichu, bez rozgłosu. Chwalono Pogoń Szczecin, Cracovię czy nawet Termalicę Bruk-Bet Nieciecza, ale pracy Waldemara Fornalika początkowo nikt nie zauważał. Ostatecznie były selekcjoner reprezentacji Polski osiągnął wynik ponad stan.

Wiosna dla chorzowian łatwa nie będzie. Ruch nie ma prostego terminarza, a do zapewnienia sobie gry w pierwszej ósemce chorzowianom brakuje ok. 10 punktów.  Po raz kolejny zespół jest kilka kroków przed działaczami, którzy wprawdzie starają się płacić zawodnikom na bieżąco, ale nie można nie odnieść wrażenia, że wciąż więcej tutaj łatania niż prawdziwej strategii rozwoju klubu. Zimą nie można spodziewać się do klubu zbyt wielu transferów. Wprawdzie kilku piłkarzy było pod stałą obserwacją sztabu szkoleniowego, ale może się skończyć tak jak latem, kiedy niemal żaden ze wskazanych graczy nie trafił na Cichą. Klubu na zakup takich graczy nie było stać. Niemniej sprowadzenie do Chorzowa Mariusza Stępińskiego należy uznać za duży sukces.

Innym problemem jest opór właściciela Dariusza Smagorowicza, który nie chce, aby Ruch grał na nowym stadionie przy Cichej (w 2016 roku ma się rozpocząć pierwsza część modernizacji), tylko woli przenieść się na Stadion Śląski, który w spotkaniach będzie świecił pustkami. I nikt i nic nie jest w stanie przekonać prezesa, że gra na chorzowskim gigancie i jednocześnie rezygnacja z przebudowy obiektu na Cichej, może być dla chorzowian drogą bez powrotu, a nawet skokiem w przepaść.

EkstraKLASA: Mariusz Stępiński.

Najskuteczniejszy polski zawodnik Ekstraklasy. Po nieudanym wyjeździe do Niemiec 20-letni Stępiński ostatniego roku w Wiśle Kraków również nie mógł uznać za udany. Ruch wykupił z 1.FC Nuernberg napastnika, który zdobył w rundzie 11 goli i zagrał w reprezentacji Polski. Bez niego chorzowianie na pewno nie byliby tam, gdzie są.

EkstraKLAPA: Mateusz Cichocki.

Przyszedł do Ruchu latem z Dolcanu Ząbki i wobec przedłużających się problemów zdrowotnych Michała Helika, był podstawowym zawodnikiem zespołu. Miał sporo udanych interwencji, ale popełnił zbyt wiele błędów, które często decydowały o końcowym wyniku. Stoper wciąż się rozwija i na pewno w Chorzowie nikt go nie skreśla, ale do ulubieńców wymagających kibiców przy Cichej obecnie nie należy.

Lider: Łukasz Surma.

Rekordzista pod względem liczby występów w Ekstraklasie wciąż prezentuje równą formę, mimo że gra co kilka dni na wysokim poziomie sprawia pomocnikowi coraz większy problem. Obecnie przy Cichej nikt nie wyobraża sobie drugiej linii bez 38-letniego zawodnika.

Cytat: Waldemar Fornalik.
- Ten zespół wciąż się tworzy i zgrywa. Ruch będzie mocniejszy - po pierwszym meczu sezonu i porażce 0:2 w Chorzowie z Górnikiem Łęczna powiedział trener Niebieskich.

Źródło artykułu: