Szymon Mierzyński: John Obi Mikel wrócił do łask i może być kluczem do odrodzenia Chelsea (komentarz)

PAP/EPA / Hannah McKay
PAP/EPA / Hannah McKay

Już był na wylocie, grywał tylko ogony, ale pod wodzą Guusa Hiddinka wraca w świetnym stylu. John Obi Mikel, bo o nim mowa, może niebawem przeżyć drugą młodość w Chelsea.

Nigeryjczyk trafił na Stamford Bridge latem 2006 roku i na przestrzeni niemal dekady zagrał w ponad 350 spotkaniach. Nigdy jednak nie błyszczał w ofensywie (strzelił tylko sześć bramek), przez co postrzegano go jako zawodnika, którego zadaniem jest głównie przeszkadzanie.

Ta łatka zresztą mogła całkiem niedawno zaowocować opuszczeniem przez niego Londynu. W poprzednim sezonie John Obi Mikel zagrał tylko 690 minut w Premier League i nie był ulubieńcem Jose Mourinho, który stawiał w drugiej linii przede wszystkim na Cesca Fabregasa i Nemanję Maticia. Właśnie pozyskanie Serba (na początku 2014 roku) sprawiło, że Nigeryjczyk zszedł na dalszy plan. Nowy nabytek The Blues gwarantował bowiem nie tylko rozbijanie akcji rywala, ale też większą kreatywność z przodu.

Przed sezonem 2015/2016 mówiło się, że Obi Mikel po dziewięciu latach rozstanie się z Chelsea, a transfer został zablokowany w samej końcówce okienka ze względu na fiasko w staraniach o Paula Pogbę z Juventusu.

"The Special One" jednak nie cenił 28-latka zbyt wysoko. W trwającej edycji - do momentu odejścia portugalskiego menedżera - doświadczony pomocnik miał na koncie zaledwie 177 minut w Premier League.

Wszystko zmieniło się wraz z przyjściem do klubu Guusa Hiddinka. Holender największych przetasowań dokonał właśnie w środkowej strefie, gdzie zaczął regularnie stawiać na Obiego Mikela. Zaczęło się od krótkiego występu przeciwko Sunderlandowi (3:1), potem Nigeryjczyk wszedł na boisko w przerwie pojedynku z Watfordem (2:2), aż w końcu zagrał w pełnym wymiarze z Manchesterem United (0:0) i Crystal Palace (3:0).

Efekty były świetne. 28-latek nie był i pewnie już nigdy nie będzie kreatorem gry, lecz tak zaryglował środek pola, że w dwóch ostatnich spotkaniach The Blues nie stracili bramki, a Orły miały wręcz problem ze stworzeniem jakiejkolwiek czystej sytuacji.

Wystarczyło kilka tygodni, by w Londynie porzucono myśli o sprzedaży Obiego Mikela, a on sam wyrasta na jednego z głównych beneficjentów zmiany menedżera. W nowoczesnym futbolu piłkarze bez walorów ofensywnych nie są cenieni zbyt wysoko, lecz w taktyce, jaką preferuje Chelsea to wcale nie musi być problemem. Fabregas, który w optymalnej formie wypracowuje sporo sytuacji dla kolegów, i tak jest zazwyczaj ustawiany na pozycji defensywnego pomocnika, więc przed nim gra jeszcze jeden piłkarz, który może wspomóc rozegranie. Duże wsparcie płynie też ze skrzydeł, gdzie Chelsea ma Edena Hazarda, Pedro Rodrigueza i Williana. Przy takim układzie personalnym Nigeryjczyk nie musi odpowiadać za ofensywę, tym bardziej, że zabezpieczenie tyłów wychodzi mu znakomicie, a właśnie tego - po koszmarze całej pierwszej rundy - Chelsea potrzebowała w pierwszej kolejności.

[b]Szymon Mierzyński
Były selekcjoner odradza Lewandowskiemu transfer do Realu. "W Bayernie jest obecnie niezbędny"

[/b]

Komentarze (0)