Początek przygotowań Lechii Gdańsk jest nietypowy. Klub znad morza zaczął treningi bez trenera, który poprowadzi zespół wiosną. - Wydawało mi się że będzie, ale myślę że wszystko wyjaśni się od poniedziałku. Każdy by chciał już trenować z nowym trenerem, ale chwila cierpliwości i będzie wszystko jasne - powiedział Sławomir Peszko.
Gdy tylko zostaną spełnione wymogi formalne, trenerem gdańszczan ma zostać Piotr Nowak. - Na pewno słyszałem o tym, że był przymierzany. Osobiście go nie znam, bo większość czasu spędził poza granicami kraju - dodał.
Jesienne wyniki klubu znad morza nie są na miarę oczekiwań. - Trochę się poznaliśmy i podchodzę do kolejnej rundy z optymizmem. Wiem co mnie może zaskoczyć na wiosnę, a co nie. Wiosna musi być lepsza niż jesień, w końcu nie może być gorsza - zaśmiał się piłkarz. - Chcę walczyć z Lechią o najwyższe cele. Klub to numer jeden, a później kadra - zdeklarował.
Gdy Peszko przychodził do Lechii miał status potencjalnej gwiazdy, podobnie jak kilku innych piłkarzy. - Dawno nie pamiętam pięciu porażek z rzędu, co przeżyliśmy za kadencji trenera von Heesena. To był okres, w którym nie szło nam kompletnie nic, chociaż czasami brakowało szczęścia, z którym byśmy mogli wygrywać. Teraz jest nowe rozdanie i panuje w drużynie większy optymizm. Ósemka jednak nas nie zadowala. Chcemy być wyżej - zauważył wprost Peszko.
Co mogło być przyczyną słabszej gry gdańszczan? - Wielkie nazwiska były poza składem, często siedziały na trybunach. Nie będę tu nikogo krytykował, ale dziwiły mnie decyzje personalne. Ciężko się podnieść po pięciu porażkach z rzędu. Pamiętam mecz ze Śląskiem, który wygraliśmy 1:0. Mogło być tam i 4:0, a my drżeliśmy, by utrzymać ten wynik do końca. To było dziwne doświadczenie - przypomniał Peszko.