Być jak Jari. Kasper Hamalainen "załatwił" Lecha

Newspix / Piotr Kucza
Newspix / Piotr Kucza

Kiedy pięć lat temu Jari Litmanen zmieniał klub, w rodzinnym mieście próbowano spalić jego pomnik. Transfer Kaspra Hamalainena z Lecha Poznań do Legii Warszawa w Finlandii uznawany jest za jeszcze bardziej kontrowersyjny.

Jari Litmanen był pierwszym fińskim piłkarzem, któremu postawiono pomnik. W kraju zdominowanym przez sporty zimowe, gdzie bohaterami są narciarze i hokeiści, takie uhonorowanie za życia piłkarza było wielkim wydarzeniem. Na dodatek monument stanął w Lahti, jednym z najbardziej znanych zimowych ośrodków na świecie. Miał być turystyczną atrakcją i przypominać, że to właśnie tutaj przyszedł na świat największy fiński futbolista w historii. To było w październiku 2010 roku. Pół roku później miejscowi chuligani umazali pomnik lepiącą się substancją, próbowano go również spalić. Wszystko dlatego, że będący u schyłku kariery gwiazdor, klub z rodzinnego miasta zamienił na stołeczne HJK Helsinki. Nie liczyły się osiągnięcia piłkarza. Zdrada to zdrada.

Być jak Jari

Kiedy Kasper Hamalainen w 1995 roku w małym klubie MaPS rozpoczynał przygodę z piłką, Jari Litmanen był bogiem futbolu. W Ajaksie Amsterdam grał najlepiej w swojej karierze, został królem strzelców Ligi Mistrzów. W Finlandii każdy chciał być jak Litmanen. Hamalainen również. Teraz, po latach, były już zawodnik Lecha Poznań w jakiś sposób przebił swojego idola.

- Nie mieliśmy w naszej historii wielu kontrowersyjnych transferów. Ten Hamalainena jest prawdopodobnie największym. Drugim byłoby chyba to przejście Litmanena z Lahti do HJK. Kibice z Lahti, delikatnie mówiąc, nie byli tym zachwyceni - mówi WP SportoweFakty fiński dziennikarz Jaakko Sandqvist ze stacji telewizyjnej MTV Sport.

Choć dodaje od razu, że akurat w Finlandii transferowy hit ekstraklasy nie jest informacją, która wśród dziennikarzy i kibiców wywołuje jakieś wielkie napięcie. Futbol to nie hokej. Zawsze będzie w cieniu.

Kasper Hamalainen najpierw udzielił ckliwego wywiadu pożegnalnego oficjalnej telewizji Lecha Poznań, w klubie cały czas zapewniał, że chce wyjechać z Polski. Kilka tygodni później na 3,5 roku związał się z Legią Warszawa. Gorące kibicowskie serca mają prawo się gotować, ale Fin podejmując tę decyzję doskonale wiedział co robi. Zamiast sercem, myślał głową. Tak długiego kontraktu i takich pieniędzy w Poznaniu by nie dostał.  - Mam rodzinę i o niej przede wszystkim muszę myśleć - mówił w ostatniej rozmowie w Poznaniu. To, że Legia jest jedną z możliwości nikomu jednak nie powiedział. I władze klubu, i trener Jan Urban mają dziś o to do niego pretensje.

- To jest naprawdę wyważony facet, który zanim podejmie decyzję dokładnie wszystko sobie przemyśli. Jestem pewien, że zrobił to również tym razem - charakteryzuje go inny fiński dziennikarz sportowy Christos Zavros z portalu SuomiFutis. A Hamalainen w sumie to potwierdza: - Dobrze wiem, w jakim transferze biorę udział - powiedział po podpisaniu umowy z Legią.

Ten wyważony chłopak z Turku zawodową karierę rozpoczynał w tamtejszym TPS. I gdyby w latach młodości miał więcej szczęścia, to dzisiaj mógłby nawet nie wiedzieć, że są takie kluby jak Legia czy Lech. W wieku 17 lat wpadł w oko skautom rzymskich klubów AS Roma i Lazio. Pojechał do Włoch na testy, ale przeraził się wyjazdem na dłużej.  - Uczyłem się, nie chciałem już wyjeżdżać i rzucać szkoły. To wiązało się ze zbyt dużym ryzykiem. Z Finlandii wyjechało wtedy co najmniej kilku bardzo młodych piłkarzy, którzy podpisali pięcioletnie kontrakty i po jakimś czasie wracali. Wtedy postanowiłem pozostać w Finlandii i obiecałem sobie, że jeszcze wyjadę do dobrego klubu - mówił Wirtualnej Polsce niedługo po tym, jak trafił do Lecha.

Oprócz włoskich klubów zainteresował się nim jeszcze Ajax Amsterdam. Tam Hamalainen też poleciał na treningi. I tam spotkał swojego idola. Ponoć wtedy właśnie niektórzy zaczęli o nim mówić "nowy Litmanen"
.
Opowiadał nam: - Trochę tak było. Kiedy miałem siedemnaście lat pojechałem na testy do Ajaksu Amsterdam. To była droga podobna do tej, którą podążał Jari Litmanen, który wtedy grał właśnie w Ajaksie. Spotkałem się z nim w Amsterdamie, to było dla mnie wielkie wydarzenie. Z Jarim byliśmy też na zgrupowaniu kadry narodowej. Wybiegając wtedy na boisko czułem, że spełniają się moje sny, bo dla mojego pokolenia Jari był idolem numer jeden, a ja mogłem zagrać z nim w reprezentacji.

Jaakko Sandqvist: - Akurat nie pamiętam, żeby mówiono o nim, że jest jakimś wielkim talentem. Bardzo wcześnie odniósł kontuzję i trochę to trwało, zanim jego kariera ruszyła z kopyta. W szwedzkim Djurgardens stał się czołowym piłkarzem. Tyle że drużyna grała słabo.

[nextpage]

Hamalainen: - Na początku złamałem nogę i na pewno to był najgorszy moment na to. Miałem 17 lat i w TPS Turku zaliczyłem kilka meczów w pierwszej drużynie, strzeliłem swojego pierwszego gola w lidze fińskiej. Później pojawiła się kontuzja. To był dla mnie trudny okres, nie tylko zdrowotnie. Aby to przetrwać w tym czasie musiałem zająć się innymi sprawami, niezwiązanymi z piłką, jednak nigdy nie straciłem wiary, że wkrótce wrócę.

Disco Polo w Poznaniu. Hamalainen przekonany

W Szwecji Hamalainen grał przez trzy lata. Tam wypatrzyli go poznaniacy. Do Polski i do Lecha przekonał go mecz z Legią. To było w listopadzie 2012 roku. Pamiętny mecz. Na trybunach pełne disco polo. W radiu brylowała wtedy grupa Weekend z hitem "Ona tańczy dla mnie". I poznańscy fani popularność piosenki postanowili wykorzystać. Na trybunie przygotowali portret mało szykownej damy ubranej w legijny strój. Obok niej widniał właśnie refren piosenki. Mieli jednak pecha, bo Legia rzeczywiście tańczyła, tylko nie tak w Poznaniu ten taniec sobie wyobrażano. Pewnie, przebojowo warszawiacy upokorzyli Lecha, wygrali na jego terenie 3:1. Hamalainena do przyjazdu do Polski to jednak przekonało.

- Nie wiedziałem co myśleć, gdy okazało się, że chce mnie Lech. Nie wiedziałem nic o tym klubie, ani o polskiej lidze. Przyjechałem na jeden mecz. To było spotkanie z Legią. Był pełen stadion. Mimo że przegraliśmy to spotkanie 1:3, to atmosfera cały czas była wspaniała. Poza tym spodobało mi się miasto i był to bardzo fajny wyjazd - wspominał niedawno.

Szybko okazał się transferowym strzałem w dziesiątkę, choć miewał też okresy przestojów. Co ważne, okazało się, że choć sprowadzany jako rozgrywający, świetnie radzi sobie również na szpicy. Doświadczenie gry na środku napadu wyniósł z reprezentacji Finlandii. To Mariusz Rumak wymyślił dla Lecha Hamalainena snajpera. To był dobry ruch. Hamalaien był w ostatnich sezonach jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym piłkarzem Lecha. W sezonie 2014/15 w 44 meczach strzelił 15 goli, 8 razy asystował. W sezonie poprzednim w 42 meczach w strzelił 9 goli, 11 razy asystował. Sześć goli strzelił wiosną ubiegłego roku, gdy Lech zdobył mistrzostwo Polski. Był jedną z postaci, która do tego tytułu poznaniaków poprowadziła.

Piękny piłkarz pięknie załatwił Lecha

Christos Zavros: - To dla mnie niespodzianka, że został w Polsce. Nie mówię, że macie słaby poziom, ale naprawdę uważam, że mógł trafić do lepszej ligi. U was przez 2,5 roku spisał się naprawdę dobrze.

Ponoć Hamalainena chciały kluby bułgarskie, cypryjskie i greckie. Nigdzie jednak nie dostał takiej oferty jak na Łazienkowskiej. I teraz w barwach największego rywala Lecha, musi ten mistrzowski tytuł Lechowi odebrać.

Christos Zavros raz jeszcze: - Rozumiemy, że ze względu na kibiców gra przeciwko Lechowi będzie dla niego pewnym wyzwaniem. Dla nas i dla drużyny narodowej ważne jest, że nadal będzie grał w dużym klubie. Pewnie nawet większym niż Lech. To jeden z naszych najlepszych reprezentantów.

I dodaje: - To taki facet, który wszędzie żyje dobrze ze wszystkimi.

W Poznaniu może mieć jednak teraz z tym problem. Z transparentu, jaki na pierwszym treningu w tym roku wywiesili poznańscy fanatycy, Hamalainen (już nie osobiście) od razu dowiedział się, że teraz jest już dla nich tylko, mówiąc delikatnie, starą damą lekkich obyczajów.

Darko Jevtić, który nie boi się mówić po polsku, gdy okazało się że Hamalainen odchodzi z Lecha powiedział łamaną polszczyzną, że Fin jest "pięknym piłkarzem".

No i "pięknie" Hamalainen teraz Lecha załatwił.

Jacek Stańczyk

Czytaj więcej tekstów Jacka Stańczyka

Nemanja Nikolić o Hamalainenie: Jesteśmy szczęśliwi, że jest z nami

Komentarze (8)
avatar
Michal Witkowski
14.01.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Wy w Warszawie będziecie Kochać go Jak Boga W końcu śpiewał Legła Warszawa hehehe A w poznaniu jak nie Kasper to inny piłkarz Ile razy Legia kupowała gwiazdy ekstraklasy 
avatar
rm
14.01.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ja tam nie wiem o co chodzi. Facet powiedzial, ze chce wyjechac z Polski, przeniosl sie do Azji i wszystko jest OK 
avatar
Lipowy Batonik
14.01.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Względem czystego rzemiosła piłkarskiego to już troszkę za późno na bycie Jarim.Jedyny wspólny aspekt to taki , że jego idolowi chcieli pomnik spalić a w Poznaniu z chęcią by spalili Kaspra. 
avatar
Jeżyce
13.01.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
..że co? że naJArany? pewnie tak bo zawsze sprawiał takie wrażenie ..fałszywe. ;-) na boisku lekko nieobecny i tylko czasami trafił tam gdzie powinien. Toście się wzmocnili i prawdopodobnie do Czytaj całość
Karol Szymczak
13.01.2016
Zgłoś do moderacji
0
3
Odpowiedz
Raczej łach załatwił Kaspra! To będzie prawdziwe brzmieć.