Kibice wyzywali piłkarzy od świń. Dynamo Berlin: klub założony przez Stasi

Krzysztof Gieszczyk
Krzysztof Gieszczyk

Teraz już wiemy, że to był klub Stasi. Kibice wrzeszczeli na nich podczas spotkań "Świnie od Mielke!", policja szalała na trybunach, wielu kibiców zapłaciło więzieniem za taką krytykę.

Wszystko skończyło się wraz z upadkiem muru berlińskiego. Mielke został aresztowany, najlepsi zawodnicy z NRD (jak Andreas Thom czy Thomas Doll) trafili do zespołów Bundesligi. Klub, odcięty od protekcji Stasi, szybko popadł w marazm. W 1990 roku zmieniono nazwę na FC Berlin, żeby odciąć się od mrocznych korzeni. Nic to nie dało. W 1999 roku działacze wrócili do starej nazwy. Klub upadł, potem go reaktywowano, przez wiele lat występował w IV lidze. Tam też rywalizuje obecnie. Zajmuje szóste miejsce w swojej grupie.

Biznes z motocyklami

Z okazji 50-lecia klub zorganizował spotkanie sympatyków i byłych zawodników. - Zainteresowanie było tak wielkie, że musieliśmy szukać większej sali. Znowu wznosiliśmy toasty za "naszych chłopców" - mówił z dumą Jorn Lenz. Bilety wyprzedano w godzinę, przyjechało prawie 1000 gości.

- Zazdrościli nam wszystkiego. Byliśmy klubem Stasi, ale też byliśmy zespołem, w którym wszyscy trzymali się razem, a w drużynie była świetna atmosfera - wspominał Frank Rohde, były obrońca Dynama.

Sponsorzy do klubu się nie garną. Starzy pracownicy Stasi czy byli piłkarze może z nostalgią wspominają czasy sukcesów dumy NRD, jednak współcześnie mało kto chce być kojarzony z drużyną, której patronem był kat Niemców.

Zarobione pieniądze na transferach piłkarzy do Bundesligi szybko się rozeszły, ginąc w mało jasny sposób. Okazało się, że biznesowa działalność na własną rękę nie jest mocną stroną działaczy. Potrafili m.in. zakupić tysiąc motocykli z Azji, żeby drożej sprzedać je w Niemczech. Okazało się, że 250 z nich nie miało odpowiedniej homologacji i stały bezużytecznie w jednej z hal w Berlinie. Straty na tej transakcji wyniosły 300 tys. euro.

Dynamo jest i było źle kojarzone także ze względu na kibiców. W czasach NRD czuli się bezkarni. Wiedzieli, że nikt nie chce narażać się "drużynie Stasi". Wraz z końcowym gwizdkiem zaczynały się sceny jak z filmów sensacyjnych - gonitwy i polowania, tak na fanów zespołu rywali, jak i na samych zawodników. Frank Willman, współautor książki "Stadionowi partyzanci: kibice i chuligani w NRD", pisał: - Kibice Dynama zyskali złą reputację, bo byli bezwzględnie brutalni. Zachowywali się jak zwierzęta, bili gdzie popadnie, czymkolwiek, nic ich nie zatrzymywało.

Pod tym względem nic się nie zmieniło. Rok temu doszło do wielkiej bijatyki z fanami Union Berlin podczas derbów w piątej lidze. Aresztowano 175 osób, rannych zostało ponad 100 policjantów.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×