To nie będzie typowa historia, jakich wiele w obecnym futbolu. Bez biedy, zdartych kolan na nierównym boisku i młodzieńczych marzeń o byciu gwiazdą piłki. Jako dziecko Aritz Aduriz nie oglądał w telewizji Emilio Butragueno i nie chciał być najlepszym piłkarzem na świecie.
Jego dorastanie było wprawdzie pełne sportu, jednak nie było w nim mowy o bieganiu po zielonej murawie. Snowboard, wspinaczka, tenis, surfing, a nawet narciarstwo biegowe. W tej ostatniej dyscyplinie został nawet wicemistrzem Hiszpanii! Wszystko odbywało się za zgodą rodziców, którzy sami namawiali go do fizycznej aktywności. Nie chcieli jednak słyszeć o jednym - piłce nożnej.
Urodzony i wychowany w San Sebastian chłopak postanowił jednak spróbować swoich sił w futbolu. Zadanie było ekstremalne - do pierwszego klubu zapisał się przecież w wieku 17 lat! - Moi rodzicie byli bardzo usportowieni, jednak długo musiałem ich namawiać, żeby zgodzili się na grę w piłkę. Nie byli tym zachwyceni, w żaden sposób - wspominał po latach Aduriz.
Zaczął od piłki amatorskiej. W Antiguoko, swojej pierwszej drużynie, spędził tylko rok. Wszystko z powodu dwóch goli strzelonym w jednym spotkaniu zespołowi CD Aurrera de Vitoria. Ci postanowili ściągnąć go do siebie i nie pożałowali, bo nastolatek z bardzo skromną przeszłością stał się ich najlepszym napastnikiem. Było pewne, że szybko zgłosi się po niego prawdziwy, zawodowy klub. Tak też się stało, bo w 2000 roku podpisał kontrakt z Athletic Bilbao.
Tam spotkał słynnego trenera Juppa Heynckesa, który dostrzegł w nim coś więcej niż inni i dał szansę debiutu w najwyższej klasie rozgrywkowej. W szybkim tempie przebił się do składu i został podstawowym napastnikiem drużyny. Gdy wydawało się, że jego kariera nabiera tempa, niemiecki szkoleniowiec opuścił klub, a dla Aduriza nadeszły gorsze czasy.
W kolejnych latach piłkarz często zmieniał kluby. CF Burgos, Real Valladolid, Real Mallorca, Valencia. I choć w barwach każdego z nich strzelał gole, to długo wydawało się, że nie jest w stanie wskoczyć na najwyższy poziom.
Jacek Gmoch: Loew na pewno poszerzy skład o środkowego napastnika
{"id":"","title":""}
[nextpage]Baskowie są jednak znani z niezwykłej determinacji i twardych charakterów, których nie załamuje jedno niepowodzenie. W 2012 roku, w wieku 31 lat powrócił do Bilbao, by spróbować jeszcze raz wspiąć się na szczyt. Na początku był zmiennikiem Fernando Llorente. Gdy bramkostrzelny Hiszpan opuścił San Mames, kibice załamywali ręce.
W to, że może zostać jego godnym następcą, wierzył chyba tylko on sam. Ciężka praca i litry potu wylane na treningach przyniosły fantastyczne efekty. Pierwszy sezon? 18 bramek. Kolejny? 26. To obecne rozgrywki są jednak jego prawdziwym popisem.
Zaczął je w spektakularny sposób. 14 sierpnia niemal w pojedynkę rozbił wielką Barcelonę Luisa Enrique. W pierwszym meczu o Superpuchar Hiszpanii popisał się hat-trickiem, a Athletic zdemolował Barcę aż 4:0. W rewanżu oczywiście też trafił do siatki, dzięki czemu klub z Kraju Basków zdobył pierwsze od 31 lat trofeum. Aduriz został bohaterem całego regionu.
- Jest niepowtarzalny - mówili jesienią koledzy z drużyny. Mieli rację, drugiego takiego napastnika nie ma w całej Hiszpanii. W wieku 34 lat jest postrachem bramkarzy Primera Division, a o jego klasie można przekonać czytając nie tylko kurtuazyjnych wypowiedzi trenerów, ale i kibiców drużyn przeciwnych. Przed meczami z Athletic kibice Realu i Barcelony to właśnie w nim widzieli największe zagrożenie.
[nextpage]
W obecnym sezonie niesamowity Bask strzelił aż 25 bramek (we wszystkich rozgrywkach), a na Półwyspie Iberyjskim trwa akcja "Aduriz na Euro 2016". Fani reprezentacji mają dość prób z wystawianiem do gry naturalizowanego Diego Costy. Chcą kogoś, z kim mogliby się utożsamiać. Chcą skromnego, pracowitego Aduriza, który w ostatnią niedzielę dał kolejny powód Vicente del Bosque, by ten powołał go do kadry.
W meczu z Eibar (5:2) Hiszpan zachwycił wszystkim cudownymi nożycami. Zrobił to nawet lepiej, niż dzień wcześniej w meczu z Malagą sam Leo Messi.
Co na to selekcjoner? W rozmowach z prasą wynosi Aduriza pod niebiosa. - Jest fantastyczny - przekonuje popularny Sfinks, jednak dodaje przy okazji, że kolejne powołania na mecze towarzyskie przed ME wyśle dopiero w marcu. Ostrożnie do nawoływań dziennikarzy podchodzi też sam zainteresowany.
- Jest dla mnie nobilitacją, że tak znakomity trener wie o mojej osobie. To dla mnie powód do dumy. Ja skupiam się na bramkach dla Athletic Bilbao i na tym, by moje gole dawały punkty drużynie - przekonuje niedoszły alpinista.
Czy jego droga na szczyt zakończy się powodzeniem? Przy zakończeniu reprezentacyjnej kariery przez Davida Villę i nieobliczalności Costy powołanie Aduriza wydaje się logiczne. A tak naprawdę, on po prostu na to zasłużył.
[b]Tomasz Skrzypczyński
[/b]