Dariusz Tuzimek: Już nie łączy ich piłka (felieton)

Dariusz Tuzimek
Dariusz Tuzimek
Zjazd wystartował po 11.30. Głosów opozycji wyrwać się nie dało. Wandzel niezwykle sprawnie przeprowadził rokosz przeciwko szefowi PZPN. Wprowadził wśród klubów dyscyplinę przy głosowaniach.

Boniek jest na niego wściekły. Wie, że to rywal, z którym mógłby przegrać wybory. Wandzel to młody, sprawny organizator, niezależny finansowo. Potrafi przemówić do ludzi, potrafi ich za sobą pociągnąć. - Kluby jedzą mu z ręki - przyznał z niechęcią po głosowaniach Boniek.

Jego niechęć współwłaściciela Legii jest na tyle duża, że uniemożliwia współpracę. Boniek pozwolił sobie nawet na kilka niewybrednych wycieczek personalnych pod adresem szefa Rady Nadzorczej Ekstraklasy.

Ale Wandzel nie zamierza kandydować w wyborach na prezesa związku, a do kontaktów z PZPN opozycja deleguje inne osoby.

Boniek powinien uczyć się od Kaczyńskiego

Emocjonalne wystąpienie Bońka na zjeździe, z mocnymi tezami i z rozstawianiem adwersarzy po kątach, nie przydało mu poparcia. Wręcz przeciwnie. Personalny atak na Zdzisława Kręcinę, zwrócenie się do Ekstraklasy: "skoncentrujcie się na szukaniu sponsora tytularnego dla ligi", czy otwarta kpina z przedstawicieli Legii ("Dlaczego PZPN przestał się wam podobać? Bo nie bronił waszej amatorszczyzny, jaką zrobiliście w meczu z Celtikiem?") tylko zwarły szeregi opozycji. To był zły moment na atak na środowiska, które przecież chce się pozyskać czy choćby przekonać niezdecydowanych.

Nawet Jarosław Kaczyński - przed wyborami - pragmatycznie "chował" radykalnego Macierewicza, gdy chciał być odbierany jako bardziej centrowy - tak, by jego program był akceptowalny przez szerszy elektorat. Pan Antoni wrócił na świecznik dopiero po wyborach, gdy już można sobie na to pozwolić, gdy trzeba pokazać swojemu twardemu elektoratowi, że nie straciło się tożsamości.

To zwykły wyborczy pragmatyzm, którego we wtorek na zjeździe związku Bońkowi zabrakło. Jarosław Kaczyński takiego pragmatyzmu też musiał się nauczyć. Emocje nie są w takiej sytuacji najlepszym doradcą. Czasem trzeba umieć zagrać wbrew sobie, bo lider jest rozliczany ze skuteczności, z wygrywania głosowań. Chłodna głowa jest w takiej sytuacji bezcenna.

Tego Bońkowi zabrakło zarówno na sali obrad, jaki i... po porażce, która uraziła go osobiście. Na Twitterze, na którym zazwyczaj jest bardzo aktywny, zamilkł kompletnie. Od kilku dni nie napisał słowa. Tuż po zjeździe wiele jego reakcji było nerwowych. Wbrew temu, co zapowiadał jeszcze na sali, nie przyjął przegranej ze spokojem i godnością. Działał emocjonalnie. Był rozczarowany. A ci, którymi był rozczarowany, szybko się od niego o tym dowiedzieli. Dziś obawiają się, że teraz będą mieli ze związkiem "pod górę". Kluby boją się przykrych konsekwencji swoich decyzji wyborczych. Gdyby jednak Boniek chciał działać w ten sposób, byłby to jego kolejny błąd. Ostatnią rzeczą, jakiej polskiej piłce potrzeba, jest konflikt klubów zawodowych z piłkarską centralą.

Triumf opozycji w czasie głosowania nad statutem nie jest tożsamy z tym, że na taki sukces przeciwnicy Bońka mogą liczyć także na zjeździe wyborczym. Prezes PZPN wtorkowe głosowania przegrał, ale tylko dlatego, że do zmiany statutu potrzeba aż 2/3 głosów. Do wygrania wyborów tyle nie potrzeba, a we wtorek ponad połowę sali Boniek jednak miał za sobą.

Do zjazdu opozycja w ogóle się wahała, czy jest sens wystawiać własnego kandydata w wyborach. Teraz jest tego pewna. Nazwisko pretendenta jest jeszcze tajemnicą, żeby go nie spalić, ale budowanie koalicji na wybory już się zaczęło. W najbliższych miesiącach odbędą się wybory we wszystkich okręgowych związkach piłkarskich. To tam zdecyduje się, kto pojedzie na zjazd wyborczy PZPN w październiku i kto jak będzie głosował. Dużo wcześniej będzie można policzyć, kto ma ile szabel. Opozycja dowie się, czy ma szansę, Boniek dowie się, czy nie lepiej abdykować.

Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl

--> Zobacz więcej felietonów tego autora

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×