Zbigniew Małkowski: Duże deja vu

- Kolejny wyjazd, kolejna głowa w kolanach. Trzeba się podnieść, bo we wtorek znowu mecz - stwierdził po porażce w Łęcznej golkiper Korony, Zbigniew Małkowski.

Zaczęło się dobrze, skończyło jak w Szczecinie. Powoli chyba trzeba będzie przywyknąć do tego, że gdy Korona prowadzi na wyjeździe 2:0, to mecz dopiero się rozkręci. - Małe deja vu to za mało powiedziane. Duże deja vu. Mając w 20. minucie wynik 2:0 nawet nie potrafiliśmy dociągnąć do przerwy. Dalej Górnik nad nami dominował, nie umieliśmy się przeciwstawić temu, co gospodarze nam zaproponowali, to było naszą największą bolączką - mówił niepocieszony Zbigniew Małkowski.

38-latek słusznie zauważył, że goście z Kielc powinni grać w osłabieniu. W 39. minucie Dmitrij Wierchowcow za faul na Grzegorzu Piesio obejrzał tylko żółtą kartkę. - Dobrze, że nie dostaliśmy czerwonej kartki, bo wydaje mi się, że sędzia nas trochę oszczędził. Mimo to dalej nie skorygowaliśmy swoich błędów i tego, na co przez cały tydzień uczulali nas trenerzy. Dzień w dzień było wpajane jak Łęczna gra i w zasadzie można powiedzieć, że niczym nas nie zaskoczyła... a jednak nas zaskoczyła.

Podopieczni Marcina Brosza mieli świadomość, że mecz z Górnikiem będzie pełen twardej gry. Mimo to zupełnie nie radzili sobie w tym elemencie. - Doskonale wiedzieliśmy, że piłki finezyjnej będzie mniej, że po prostu kto wygra środek boiska, ten wygra mecz i Łęczna siłą przechyliła szalę na swoją stronę - ocenił Małkowski.

Ogromna liczba indywidualnych błędów pokazała, jak wiele pracy jeszcze czeka zespół z Kolporter Areny. A następne arcyważne spotkanie już niedługo. - Bramkę strzelili z jednej akcji, reszta padła z rzutów karnych, których nie potrafiliśmy uniknąć jako zespół. Kolejny wyjazd, kolejna głowa w kolanach. Trzeba się podnieść, bo we wtorek znowu mecz.

Źródło artykułu: