Szok przy Reymonta 22. "Trzeba walczyć, jak o życie"

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski

Choć Wisła Kraków kurs na strefę spadkową obrała już w rundzie jesiennej, wylądowanie pod "kreską" wywołało szok przy Reymonta 22. Piłkarze Białej Gwiazdy wciąż wierzą w to, że to jedynie chwilowa niedyspozycja, a nie prawdziwa zapaść.

Po raz ostatni Wisła znajdowała się w strefie spadkowej po 2. kolejce sezonu 1997/1998 - na cztery miesiące przed wejściem do klubu Tele-Foniki i Bogusława Cupiała. Znamienne jest to, że początek zapaści Wisły miał miejsce w rozegranych w ramach 17. kolejki derbach z Cracovią (1:2). Po porażce z Pasami Biała Gwiazda uległa też Lechowi Poznań, Legii Warszawa, Lechii Gdańsk, Pogoni Szczecin i Śląskowi Wrocław.

Najczarniejszą w historii klubu serię porażek (6) wiślacy przerwali dopiero w minionej kolejce, ale tylko zremisowali u siebie z Górnikiem Łęczna, a sobotnia porażka z Podbeskidziem Bielsko-Biała oznacza, że Biała Gwiazda nie wygrała żadnego z ostatnich dziewięciu spotkań, zdobywając w nich raptem dwa punkty i z 5. miejsca, które zajmowała po 16. kolejce, wylądowała na 15. pozycji. Do wiślacy śrubują niechlubny rekord kolejnych spotkań bez zwycięstwa przy Reymonta 22 - teraz to już osiem meczów bez wygranej przed własną publicznością.

- Każdy widzi, w jakim miejscu jesteśmy, ale musimy się pozbierać i jechać do Kielc walczyć, jak o życie. Nie możemy myśleć o spadku, bo wpadniemy w jeszcze większy dół. Musimy zacisnąć zęby - mówi Rafał Boguski.

- Musimy to ogarnąć, bo nie wyobrażam sobie sytuacji, w której Wisła miałaby spaść. Tak nie może to wyglądać. Nikt na to nie zasługuje, ani właściciel, ani kibice. Trzeba się wziąć w garść i zapieprzać. Tyle w tym temacie - nie ma co filozofować. Jesteśmy w ciężkiej, jeśli nie w tragicznej, sytuacji - podkreśla Michał Miśkiewicz.

Mecz z Podbeskidziem był już siódmym w sezonie, a drugim z rzędu, w którym Wisła straciła prowadzenie. Z Górnikiem skończyło się tylko na remisie, ale Góralom Biała Gwiazda już uległa.

- W przerwie powiedzieliśmy sobie, że musimy starać się bardziej, ale było nawet gorzej niż ostatnim w meczu z Górnikiem Łęczna. W mojej głowie jest zbyt dużo myśli, ale pewne jest to, że nie jesteśmy zadowoleni. Oddałbym swoją bramkę za trzy punkty - mówi Zdenek Ondrasek, który w spotkaniu z Podbeskidziem strzelił swojego pierwszego gola w barwach 13-krotnych mistrzów Polski.

Momentem zwrotnym meczu Wisła - Podbeskidzie był rzut karny podyktowany przez sędziego Tomasza Kwiatkowskiego za zagranie ręką Rafała Pietrzaka, który na wyrównującego gola zamienił Mateusz Możdżeń.

- Rękę miałem przy ciele, ale sędzia powiedział, że chciałem przyjąć nią piłkę. Sędziowie nie gwizdali bardziej ewidentnych rąk, ale co zrobić. To był gong, bo wcześniej nic nie zapowiadało tego, że możemy przegrać - mówi Pietrzak i dodaje: - Wisła Kraków nie może być na takim miejscu. Musimy zrobić wszystko, by iść w górę tabeli. Jesteśmy zawodnikami Wisły Kraków i nie poddamy się.

Zobacz wideo: Tałant Dujszebajew: jestem szczęśliwy i bardzo dumny z prowadzenia kadry

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Komentarze (0)