Podobną ksywę nadano w tym sezonie w Niemczech Robertowi Lewandowskiemu, ale to Arkadiusz Milik zasługuje ostatnio na nią jak nikt inny. W niedzielę strzelił dwa gole w wygranym 4:1 meczu z AZ Alkmaar. Tydzień wcześniej jego dwa gole dały wygraną z Excelsiorem Rotterdam. Jego lewa noga znowu była jak nowoczesne działko pancerne. Nie dość, że mocne, to na dodatek zabójczo precyzyjne. W obu ostatnich meczach Milik zaprezentował jego największe możliwości.
Polak kapitalnie uczcił w niedzielę swoje 22. urodziny, tym samym dał znak, że nie odpuszcza w walce o koronę króla strzelców. W tym sezonie strzelił już 13 goli. Lider Luuk de Jong z PSV Eindhoven ma o pięć goli więcej.
Nasz napastnik nie miał łatwego początku roku. Jednak pokazał przy okazji, nie pierwszy zresztą raz, że ma mocną psychikę. Lub, jak powiedziałby polski kinowy klasyk, zaje... mocną. Rok temu nie potrafił strzelić gola przez kilka tygodni. W Amsterdamie, a to było przed meczami z Legią, miejscowi zapewniali mnie jednak, że nie ma mowy o kryzysie. Ale wtedy też trafił na ławkę rezerwowych. Zresztą, kiedy napastnik nie strzela goli, to kryzys jest. Przełamany został w tym pamiętnym dwumeczu z ówczesnym mistrzem Polski.
Czepiają się go ci Holendrzy, wytykają błędy - jak Ronald de Boer w niedawnej rozmowie z nami, umieszczają na cmentarzu napastników Ajaxu (jak jesienią ubiegłego roku), a trener Frank de Boer sadza go na ławce rezerwowych.
A Milik nic. Zaciska zęby, przeczekuje trudne momenty i robi swoje. Bez niego ani rusz.
Obserwuj @Jacek_Stanczyk
Zobacz więcej tekstów autora -->
Zobacz wideo: Zbigniew Boniek: wybór Infantino to fajna decyzja dla Polski
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.