Łukasz Budziłek: To była walka z samym sobą

Łukasz Budziłek w sobotę po raz pierwszy bronił dostępu do bramki Lechii Gdańsk w tym sezonie. Grał jednak ze zmiennym szczęściem. - Na pewno nie było łatwo. Koledzy i rodzina mnie wspierali. Mogę to określić, jako walka z samym sobą - powiedział.

Lechia Gdańsk po bardzo dobrej pierwszej połowie, po zmianie stron musiała zacząć się bronić w meczu z Piastem Gliwice. - Sytuacja zmusiła nas do tego, że musieliśmy się cofnąć i bronić się. Udało się to i zdobyliśmy trzy punkty. To dla nas najważniejsze, teraz jedziemy dalej. Czeka nas mecz w Lubinie. Zagłębie to nasz rywal do awansu do ósemki i czeka nas trudna przeprawa. To trudny zespół - powiedział Łukasz Budziłek, który zagrał po raz pierwszy w Ekstraklasie w tym sezonie. - Dowiedziałem się o tym w dniu meczu. Wcześniej dochodziły do mnie głosy z zewnątrz, że wyjdę na boisko. Czekałem na to i otrzymałem potwierdzenie. Cały czas czułem się dobrze - dodał.

Jedyną bramkę Lechia straciła w bardzo niecodzienny sposób. Po katastrofalnym błędzie Budziłka, bardzo łatwo gola strzelił Mateusz Mak. - Nie chcę uciekać od odpowiedzialności, muszę bronić w takich okolicznościach jak chcę grać w Ekstraklasie. Nie była to jednak łatwa sytuacja, bo piłkarze Piasta nadbiegali i Milos Krasić powiedział mi, że jeden z nich lekko dotknął piłkę. Może to zaważyło na tym, że piłka nie poleciała w mojej ręce - wytłumaczył bramkarz.

W pierwszej połowie bramkarz Lechii wybronił piłkę, która zmierzała w samo okno bramki. - Miałem dwie interwencje, jedną super i drugą do d... Lepiej by było gdybym wpuścił tę pierwszą, bo gorsze interwencje bramkarzy pamięta się bardziej. Liczy się końcowy wynik. Mimo przeciwności losu w postaci czerwonej kartki możemy cieszyć się z trzech punktów. Zagraliśmy świetnie w pierwszej połowie, później sytuacja nas zmusiła do skupienia się na defensywie, ale rezultat jest zadowalający - ocenił Łukasz Budziłek.

Ostatnie miesiące były dla Budziłka bardzo trudne. Regularnie jeździł z Lechią na wszystkie mecze, jednak zawsze zajmował miejsce na ławce rezerwowych. - Na pewno nie było łatwo. Koledzy i rodzina mnie wspierali. Mogę to określić, jako walka z samym sobą. Wiedziałem, że nic się nie zmieni w bramce i pracowałem na swój rachunek, by dostać szansę jak nie w Lechii, to gdzieś indziej. To był dla mnie największy bodziec do pracy - wytłumaczył.

Bramkarze mają bardzo trudno, gdyż gdy ich konkurenci nie popełniają wyraźnych błędów, rzadko trenerzy decydują się na zmiany na tej pozycji. - Zdecydowanie tak jest. Michał Mak w przedostatnim sparingu wyszedł w pierwszym składzie, zagrał świetnie, ale złapał kontuzję, zmienił go Lukas Haraslin i to on wybiegł na ligę. Mak musiał czekać dwie kolejki, by wybiec w pierwszym składzie i zagrał świetny mecz. Ja czekałem ponad 20 kolejek. Zawodnikom z pola jest w tym względzie zdecydowanie łatwiej - przyznał Budziłek.

Zobacz wideo: TVP z wizytą u Grzegorza Krychowiaka w Sewilli

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Komentarze (1)
avatar
Patryk Krawcewicz
29.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Oczywiście, że powinien zostać w bramce. Fakt bramka w bardzo głupi sposób stracona, ale nawet najlepszym się zdarza. Budziłek jednak jest stabilniejszy i bardziej pewny w interwencjach niż Mar Czytaj całość