Po rundzie jesiennej GKS Katowice tracił dziewięć punktów do drugiej w tabeli Arki Gdynia. Mimo tak dużej straty katowiczanie zapowiadali, że na wiosnę chcą włączyć się do walki o awans do Ekstraklasy. Wiele zależało od pierwszego tegorocznego pojedynku, w której GieKSa u siebie zmierzyła się właśnie z Arką. Gdyby mecz zakończył się triumfem gospodarzy, strata wynosiłaby już tylko sześć "oczek".
W okresie przygotowawczym GKS Katowice nie przegrał żadnego sparingu, co napawało optymizmem przed pierwszym ligowym starciem. Do spotkania z gdynianami gospodarze przystąpili osłabieni brakiem kilku kluczowych zawodników. W meczu z Arką katowiczanie nie mieli żadnych atutów i zostali zdominowani przez rywali, którzy w pierwszej połowie zdobyli dwa gole i nie dali sobie odebrać pewnego zwycięstwa.
Po porażce w GieKSie nastroje są kiepskie. Strata do strefy gwarantującej awans do Ekstraklasy wynosi już dwanaście punktów, a katowiczanie zajmują dopiero ósmą pozycję. W kolejnych meczach presja będzie już zdecydowanie mniejsza niż w pierwszym tegorocznym spotkaniu.
- W meczu z Arką staraliśmy się walczyć, ale to było za mało. Zabrakło w nim z naszej strony piłkarskiej jakości. Sytuacja jest niewesoła, ale sezon na pewno nie jest zakończony. Każdy myślał, że inaczej się to potoczy i jeśli wygramy z Arką, będziemy się dalej liczyć w walce o czołowe lokaty - przyznał zawodnik GKS-u Katowice, Adrian Frańczak.
W najbliższym meczu GKS Katowice zmierzy się na wyjeździe z MKS-em Kluczbork i jest faworytem tego spotkania. - Nie wolno nam załamywać rąk, jest jeszcze czternaście meczów ligowych do rozegrania. Trzeba wyciągnąć z nich jak najwięcej punktów i ulokować się jak najwyżej w tabeli - stwierdził Frańczak.
Zobacz wideo: Bedorf o ciosie poniżej pasa: mam tytanowe "zabawki"
Źródło: WP SportoweFakty