LM: Benfica Lizbona w ćwierćfinale. Orły wykończyły Zenit w końcówkach

PAP/EPA / ANATOLY MALTSEV
PAP/EPA / ANATOLY MALTSEV

Benfica Lizbona awansowała do ćwierćfinału Ligi Mistrzów dzięki golom, które strzelała Zenitowi w ostatnich minutach obu pojedynków. Portugalczycy zwyciężyli na wyjeździe 2:1.

Zenit Sankt Petersburg przystąpił do rewanżu z Benficą Lizbona podbudowany statystykami w domowych starciach z klubami z Portugalii. Wygrał pięć spotkań, dwa zremisował i nigdy nie przegrał. Potrzebował wyśrubować bilans, by odrobić stratę gola w dwumeczu, którego rywal zdobył w doliczonym czasie w Lizbonie. Nie tylko tego nie zrobił, ale historia powtórzyła się.

Na początku nie można było powiedzieć o huraganowym ataku Zenitu. To Benfica Lizbona kontrowała groźniej z wykorzystaniem szybkich skrzydeł i oddawała celne uderzenia. Czujność Jurija Łodygina sprawdził dwa razy Jonas, a Renato Sanches huknął potężnie sprzed pola karnego tuż obok słupka.

Benfica prezentowała ostatnio wysoką formę, ale przyjechała do Sankt Petersburga z eksperymentalną defensywą. Momentami było widać tam nerwowość i chaos, jednak Zenit nie potrafił z tego skorzystać. Najgroźniej było po akcjach Artioma Dziuby. Napastnik huknął z półwoleja tuż obok słupka, a następnie nadział się na rozpaczliwą interwencję Edersona.

W 35. minucie Konstantinos Mitroglou sprowokował sędziego do pokazania pierwszej żółtej kartki i dał szansę, by Hulk uruchomił swoje atomowe uderzenie z rzutu wolnego. Brazylijczyk nie czekał na lepsze zaproszenie, ale kopnięta przez niego piłka odbiła się rykoszetem od muru i ominęła bramkę. Pierwsza połowa bezbramkowa po dość rozsądnej grze gości.

To Andre Villas-Boas, a nie Rui Vitoria denerwował się bardziej w szatni. Trener natchnął drużynę do walki, ale nie reagował zmianami do 59. minuty. Niezmiennie ofensywa spoczywała na barkach Hulka i Artioma Dziuby. Rywale zdążyli jednak zawsze z ofiarną interwencją. Tak mijał czas gospodarzom, których napór rósł, ale nie owocował tym co najważniejsze w futbolu – golami.

Przełom nastąpił w 69. minucie. Hulk trafił do bramki strzałem z bliska i wszystko w dwumeczu rozpoczęło się od początku. Gigantyczną pracę przy golu wykonał Jurij Żirkow, który przejął piłkę w bocznym sektorze boiska, dzięki czemu miał hektary wolnego miejsca i pobiegł z nią praktycznie pod linię bramkową, po czym dostarczył Brazylijczykowi jak na tacy.

Do tego momentu widowisko było ciekawsze niż pierwszy mecz z Lizbonie. Wydawało się, że po zmianie wyniku rozpocznie się klincz, jednak Benfica udowodniła raz jeszcze, że w tym dwumeczu jest mistrzem końcówek. W 85. minucie Nicolas Gaitan zdobył decydującego o awansie do ćwierćfinału gola na 1:1, dobijając głową uderzenie Raula Jimeneza z dystansu.

Już w doliczonym czasie goście dobili Zenit golem na 1:2, którego autorem był zmiennik Talisca. Sędzia nawet nie wznowił gry, a przyjezdni mogli rozpocząć świętowanie.

Zenit Sankt Petersburg - Benfica Lizbona 1:2 (0:0)
1:0 - Hulk 69'
1:1 - Nicolas Gaitan 85'
1:2 - Talisca 90+6'

Wynik dwumeczu: 1:3. Awans: Benfica Lizbona.

Składy:

Zenit: Jurij Łodygin - Aleksandr Aniukow (59' Igor Smolnikow), Nicolas Lombaerts, Luis Neto, Jurij Żirkow - Mauricio (82' Artur Jusupow), Axel Witsel - Hulk, Danny, Aleksandr Kokorin (59' Oleg Szatow) - Artiom Dziuba.

Benfica: Ederson - Nelson Semedo, Eliseu, Victor Lindelof, Ljubomir Fejsa - Renato Sanches, Pizzi (73' Eduardo Salvio), Nicolas Gaitan, Andreas Samaris - Konstantinos Mitroglou (67' Raul Jimenez), Jonas (90+2' Talisca).

Żółte kartki: Mitroglou, Pizzi (Benfica)

Sędzia: Viktor Kassai (Węgry).

Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: 62-latek popisuje się umiejętnościami

Komentarze (1)
avatar
piotruspan661
9.03.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Eusebio w piłkarskim niebie, czuje się jak w niebie.