Paweł Stolarski: W sporcie przychodzi moment, w którym dostaje się szansę

WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska

Paweł Stolarski po ostatnich dobrych meczach jest coraz wyżej w hierarchii Piotra Nowaka. Piłkarz Lechii przyznał, że dzięki ostatnim zwycięstwom przy sposobie prowadzenia drużyny przez trenera, atmosfera w zespole jest znakomita.

WP SportoweFakty: Czy spodziewa się pan w niedzielę otwartej gry w Zabrzu?

Paweł Stolarski: Tak, według mnie gra będzie otwarta. Górnik nie ma nic do stracenia, ale my, mimo pozycji zabrzan w tabeli, traktujemy ich jak każdego rywala. Zostały cztery ważne i ciężkie mecze do końca rundy zasadniczej. Przy otwartej grze mecz jest ciekawy do oglądania.

Wszedł pan do składu i trener pana pochwalił po ostatnim spotkaniu. Czy to oznacza, że zagra pan też w Zabrzu?

- Cieszę się, że trener mówi o mnie w pozytywnych słowach. Dobrze też, że wyszedłem w ostatnim meczu w pierwszym składzie. Spotkanie w Zabrzu z Górnikiem będzie bardzo trudne i głęboko wierzę w trzy punkty.

Czy wy macie w pewnym stopniu kompleks wyjazdów? Trener przyznał, że brakuje wam kibiców.

- Na pewno brakuje ich każdemu z nas. Jak gramy u siebie, fani bardzo nas wspierają, za co im dziękujemy. Na wyjazdach również chcielibyśmy by nas wspierali.

Górnik zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Co to dla was oznacza przed niedzielnym meczem?

- Górnik musi wygrać, ale my również. Wiemy jak wygląda sytuacja w tabeli, ale się na niej nie koncentrujemy. Plasujemy się na ósmej pozycji i wszyscy wiemy jaki jest ścisk. Skupiamy się przede wszystkim na sobie i na zwycięstwie w niedzielę.

Czy wasze wyniki w każdym kolejnym spotkaniu mają duży wpływ na atmosferę w zespole?

- Jak jest zwycięski mecz, to i nastroje są bardzo dobre. Każdy z nas cieszy się z kolejnych wygranych. Po porażkach każdy jest na siebie zły i wraca się inaczej. To normalna rzecz. Jedziemy do Zabrza po zwycięstwo.

Czy Piotr Nowak pozostawił na was duże piętno?

- Oczywiście, że tak. Widać kolektyw w drużynie i to, że każdy walczy o każdego.

Do końca zostały wam cztery mecze. W trzech z nich to Lechia wydaje się być faworytem. Zgodzi się pan z tym?

- Nie ma na boisku faworytów. Każdy mecz można wygrać i przegrać. To jest piłka nożna i wszystko może się zdarzyć.

U trenera Nowaka w każdym meczu może zagrać praktycznie każdy. Jak się z tym czujecie? Czy to was motywuje, czy deprymuje?

- Każdy z nas się z tego cieszy, bo zdajemy sobie sprawę, że musimy być gotowi w każdym momencie. Wcześniej powtarzał nam, że wszyscy zawodnicy będą potrzebni. Jedną jedenastką nie da się grać przez cały sezon. Trener traktuje każdego tak samo.

Jak pan reaguje 2-3 godziny przed ogłoszeniem kadry meczowej?

- Podchodzę do tego normalnie, podobnie jak wówczas, gdy dowiaduję się kto zagra. Nie obrażam się na nikogo. Każdy z nas na odprawie przedmeczowej jest w gotowości. Jak się nie jest w pierwszym składzie, można pojawić się na boisku i dać coś od siebie zespołowi. Niektórzy grają więcej, inni mniej, ale w sporcie przychodzi moment, w którym dostaje się szansę. Wtedy trzeba ją wykorzystać.

Czy dziwicie się jako drużyna w momentach, w których na boisko wychodzi ktoś, kto wcześniej nie grał za dużo i od razu gra pierwsze skrzypce w drużynie? Tak było w przypadku pana, Vanji Milinkovicia-Savicia, czy Michała Chrapka.

- To prawda, niektórzy nie spodziewaliby się tego, że tak to się może wszystko potoczyć. Kto by pomyślał przed początkiem rundy, że Vanja stanie w bramce? Wielu sądziło, że jest trzecim bramkarzem i tak już zostanie. Wszyscy jesteśmy taktowani równo i jesteśmy potrzebni drużynie. Ja się cieszę, że gramy systemem 3-5-2. Mam wtedy więcej zadań ofensywnych, ale muszę też pamiętać o obronie.

Czy to, że każdy może wierzyć w to, że wyjdzie na boisko poprawia atmosferę w szatni?

- Atmosfera po prostu jest bardzo dobra. Jak dochodzą do tego zwycięstwa jest już w ogóle znakomicie. Trener nas traktuje tak samo i wszyscy wiemy że jesteśmy potrzebni. Gramy to, co chcemy grać i co trener nam pokazuje. To skutkuje. Łapiemy luz dzięki zwycięstwom i strzelanym golom. To cieszy, bo jak nie ma spięcia gra się łatwiej. Każdy się koncentruje na grze i to się przydaje.

Patrząc przez pryzmat ostatniego meczu, gdybyście wygrali teraz można byłoby się spodziewać frekwencji, jakiej nie było w tym sezonie ani razu.

- To normalna rzecz, że im więcej zwycięstw i im wyżej jest się w tabeli, tym więcej ludzi przyciąga się na stadion. Nie możemy i tak narzekać na frekwencję w Gdańsku, chociaż na pewno chcemy naszą grą przyciągnąć więcej kibiców.

Rozmawiał Michał Gałęzewski

Zobacz wideo: Kłos o powołaniach: trener nie chce ryzykować

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Komentarze (0)