Igor Lewczuk za kadencji Stanisława Czerczesowa wyrósł na najważniejszego środkowego obrońcę Legii. 31-latek gra u Rosjanina zawsze, a zmieniają się jego partnerzy: Michał Pazdan i Jakub Rzeźniczak.
- Równie dobrze mógł grać Kuba z Michałem. W każdej chwili mogę być drugi, trzeci albo czwarty w hierarchii. Nikt nie ma abonamentu na grę i to widać po składzie - mówi Lewczuk.
Będący w ostatnich tygodniach w wysokiej formie legionista jest wymieniany w gronie kandydatów do gry w reprezentacji Polski, ale sam uważa, że występ na Cracovii nie przybliżył go do powołania.
- W pierwszej połowie moja forma to była forma do ciasta... To ja powinien kryć Jendriska przy golu. Biorę to na siebie. Reprezentacja? Nie chcę nawet zabierać głosu w tym temacie. Po takim meczu głowa powinna być w dół. Trzeba pracować dalej - przekonuje.
Po jego błędzie Cracovia zdobyła bramkę na 1:1, ale w II połowie obrońca Legii odkupił winę. To po jego odbiorze i świetnym prostopadłym podaniu zwycięskiego gola strzelił Aleksandar Prijović.
- Zdarzają się i błędy, i fajne przechwyty. Nie mogę mówić, że to było coś super. Fajnie wyszło, ale to normalny element gry i nie ma się czym podniecać. Trzeba zejść na ziemię i robić swoje - kończy Lewczuk.
Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: pudło roku?