WP SportoweFakty: Wolfsburg nie wygrał w Bundeslidze od miesiąca, ostatnio przegrał z Bayerem 0:3. Widzi pan jakiekolwiek szanse, aby Niemcy zagrozili Realowi Madryt?
Andrzej Juskowiak: Wolfsburg musi zagrać najlepszy mecz w sezonie, żeby myśleć o przeciwstawieniu się Realowi, a to i tak może nie wystarczyć. "Królewscy" są rozpędzeni po zwycięstwie nad Barceloną i tak naładowani, że teraz są w stanie rozjechać każdy zespół w Europie. Trudno znaleźć jakikolwiek sportowy aspekt, w którym Wolfsburg miałby przewagę nad Realem. Myślę, że gospodarzom uda się zdobyć gola, ale to Real wygra na Volkswagen-Arena.
Trener Dieter Hecking powiedział nawet, że to będzie najważniejszy mecz w historii klubu. Spędził pan w Wolfsburgu cztery lata i od dawna obserwuje grę "Wilków". Zgadza się pan z opinią Heckinga?
- Cały Wolfsburg żyje tym meczem. Jest ogromne zainteresowanie, wszyscy są podekscytowani, że przyjeżdżają zawodnicy tacy jak Ronaldo czy Benzema. Piłkarze Wolfsburga bardzo cieszą się na ten mecz, że będą mogli się sprawdzić na tle jednej z najlepszych drużyn na świecie. Właśnie motywacja może być największym atutem gospodarzy. Poza tym wiele klubów płaci milion euro, żeby zagrać z Realem mecz towarzyski, a Wolfsburg zagra z nim w Lidze Mistrzów i jeszcze sporo na tym zarobi.
Bez Kevina De Bruyne siła ognia Wolfsburga jest znacznie mniejsza. Brak takiego piłkarza, jak Belg będzie kluczowy dla losów dwumeczu?
- Wolfsburg nie potrafi wypełnić luki po sprzedaniu De Bruyne do City. On był piłkarzem, pod którego grała cała drużyna, kreował akcje ofensywne. Wolfsburgowi bardzo brakuje jego niesamowitej szybkości i ciągu na bramkę. Był kluczowy w poprzednim sezonie, widać że w tym bardzo go brakuje.
W jego miejsce ściągnięto Juliana Draxlera z Schalke. To chyba jednak nie jest typ piłkarza, który może w pojedynkę wygrać mecz.
- To bardzo dobry piłkarz, potrafi minąć 2-3 rywali, ale nie jest tak szybki i przebojowy. Po jego grze widać też, że broni się przed grą na skrzydle i często schodzi do środka, gdzie czuje się zdecydowanie lepiej. Gra skrzydłami jest problemem Wolfsburga. Drużyna cierpi również na brak nominalnego napastnika. Gole rozkładają się na wielu zawodników i brakuje snajpera w takiej formie, w jakiej w ubiegłym sezonie był Bas Dost. W tym już nie jest tak dobry.
Łukasz Piszczek powiedział kiedyś, że Wolfsburg to jedyny klub w Bundeslidze, który pod względem finansowym może rywalizować z Bayernem. Dlaczego więc w drużynie "Wilków" nie ma wielkich nazwisk?
- Jednym z problemów jest samo miasto, które nie jest tak duże, jak Berlin, Monachium czy Hamburg. To ma duży wpływ, ponieważ dla czołowych zawodników pieniądze to jedno, ale dużą rolę odgrywa też miejsce, w którym przyjdzie im żyć ze swoimi rodzinami. Wolfsburg sporo się zmienił, od kiedy ja tam grałem, ale nadal nie jest zbyt atrakcyjny. Dobry piłkarz, który ma oferty z Wolfsburga, Borussii i Bayernu woli pójść do jednego z tych dwóch ostatnich klubów. Prestiż gry dla BVB i Bayernu nadal jest o wiele większy.
Niemieckie media pisały niedawno o zainteresowaniu kilku klubów z Bundesligi Arkadiuszem Milikiem. Doradzałby pan Milikowi powrót na niemieckie boiska?
- Zdecydowanie. Arek ma za sobą nieudaną przygodę w Bayerze i Augsburgu, ale teraz jest o wiele lepszym piłkarzem. Potrafi się znaleźć w polu karnym, ma dobre uderzenie, dojrzał i jest bardziej pewny siebie. Rozgrywa właśnie swój najlepszy sezon w karierze w bardzo dobrym klubie i wracając do Bundesligi zaczynałby z zupełnie innego pułapu. Uważam, że Bundesliga jest dla Arka odpowiednim miejscem do kontynuowania kariery.
W jakim klubie by go pan widział? Może Wolfsburg, skoro brakuje im napastnika z prawdziwego zdarzenia?
- Wolfsburg byłby dobrym adresem dla Arka. Między innymi dlatego, że "Wilki" mają problem ze zdobywaniem bramek, a jeśli Arek utrzymałby formę z Ajaksu to szybko stałby się gwiazdą Wolfsburga. Sprowadzenie napastnika, który potrafi zdobywać gole również zza pola karnego byłoby bardzo cennym wzmocnieniem dla tego klubu.
Rozmawiał Maciej Rowiński