Lechia Gdańsk pokonała Ruch Chorzów 2:0. - Na pewno jesteśmy bardzo szczęśliwi z tego, że awansowaliśmy do ósemki. Podczas gry popełnialiśmy błędy w ustawieniu i w organizacji. Nie byłem po pierwszej połowie zadowolony. Prowadziliśmy już 2:0, ale trzeba Ruchowi oddać to, że chorzowianie postawili twarde warunki. Nie mieli klarownych sytuacji, ale grali dobrze. Wynik nas cieszy, podobnie jak fantastyczny doping. Dziękuję kibicom za pomoc. To ważne dla całego zespołu - powiedział Piotr Nowak.
W drugiej połowie gdańszczanie walczyli głównie o utrzymanie wyniku. - Warunki zmusiły nas do tego. Ruch grał dobrze i utrzymywał się przy piłce. Był groźny, ale nie tworzył klarownych sytuacji. Odczuwaliśmy wagę spotkania. 2:0 to najgorszy wynik na świecie, bo jedna bramka może zmienić obraz gry. Cieszę się, że jej nie straciliśmy. Pod koniec zapanowaliśmy nad środkiem boiska. Pomogły nam wprowadzone zmiany - dodał trener Lechii.
W sobotę doszło do niespotykanej sytuacji. O tym, że Ruch Chorzów nie awansował do ósemki zadecydowała klasyfikacja fair-play. - Jeszcze mi się takie coś nie zdarzyło. Szkoda, że Ruch nie awansował, ale duże słowa uznania dla Podbeskidzia. To z nimi zaczęliśmy rundę wiosenną. Ten zespół się podniósł i zaczyna grać coraz lepiej. Gratulacje dla nich - zauważył Nowak.
Tym razem bramkarzem Lechii Gdańsk był Vanja Milinković-Savić. Nie wpuścił żadnej bramki, jednak przy kilku sytuacjach bronił niepewnie. - W drugiej połowie wybronił jednak najważniejszą sytuację. On ma 19 lat i nie możemy oczekiwać, że będzie tak opanowany jak van der Saar. Różnice między naszymi bramkarzami są minimalne i kto broni decydują niuanse. Cieszę się, że Vanja nie wpuścił bramki. Oby tak w przyszłości. Na dziś to bramkarz numer jeden - zakończył Piotr Nowak.