Serb, który bardzo dużo czasu stracił przez kontuzję więzadeł krzyżowych nie może przebić się do pierwszego składu Korony. Ostatni raz na boisku Ekstraklasy pojawił się 2 kwietnia, właśnie w meczu przeciwko Termalice. Było to zaledwie pięć minut, dlatego nikogo nie powinien dziwić ogromny głód gry Vanji Markovicia.
- Jestem przygotowany i jeśli trener zdecyduje się postawić właśnie na mnie, to dam z siebie wszystko - deklaruje. W obecnych rozgrywkach rozegrał zaledwie 85 minut. - Czekam na szansę, żeby zacząć w pierwszym składzie i spróbować się w nim utrzymać. A jak nie w pierwszym, to wchodzić coraz częściej.
Po problemach zdrowotnych od dawna nie ma już śladu, dlatego 21-latek urodzony w Belgradzie przekonuje, że czuje się na siłach, aby zaprezentować się od początku środowego spotkania. - Jestem gotowy na grę od początku - stwierdził.
Zobacz wideo: Damian Zbozień o rzucie karnym: najlepiej uciąć sobie ręce
{"id":"","title":""}
Jego szanse wzrosły, ponieważ zabraknie na boisku pauzującego za żółte kartki Vlastimira Jovanovica. Nie oznacza to jednak, że Marcin Brosz postawi właśnie na Markovicia. Wszystko zależy od pomysłu na mecz z beniaminkiem.
- Ten ostatni mecz ciężej się oglądało, ale na boisku nie było łatwo. Było dużo walki, bez konkretnych sytuacji pod bramką. Cieszymy się, że wygraliśmy po stałym fragmencie i może nawet lepiej, żeby była powtórka takiego meczu, bo najważniejsze żebyśmy wygrali - powiedział na koniec.