Anna Woźniak: Jakie czynniki miały wpływ na przyjęcie stanowiska Prezesa KSZO?
Marek Cichosz: Propozycja objęcia stanowiska Prezesa pojawiła się od pana Prezydenta Wilczyńskiego i dotyczyła po pierwsze zapoznania się z sytuacją klubu, a po drugie zastanowienia się nad tym, czy to moje dotychczasowe doświadczenia w branży FCG (Financial Consulting Group) i bankowej mogą się jakoś przełożyć na klub sportowy.
Następnym etapem były negocjacje?
- Później był etap negocjacji, co będę mógł robić, a czego robić nie będę mógł, bo jakby nie bardzo odpowiada mi rola wykonawcy pewnych rzeczy. Lepiej jest coś budować i mieć z tego satysfakcję, niż odtwarzać to, co ktoś zrobił. Te wszystkie czynniki doprowadziły do sytuacji, że się zgodziłem. Mam obiecaną daleko idącą pomoc wszystkich czynników zainteresowanych odbudową życia stadionu, sportu i wszystkiego co się z tym wiąże.
Długo się pan zastanawiał nad decyzją?
- Tak naprawdę rozmowy trwały trzy tygodnie. Pytania i odpowiedzi, tudzież jakby obchodzenie się dookoła i badania możliwości które są, które ewentualnie będą. Warunkiem zgody była sytuacja, że większość udziałów i co za tym idzie decyzyjność tego klubu będzie w naszych rękach - mówiąc ogólnie o mieszkańcach Ostrowca Św. W momencie kiedy to się stało, to wątpliwości w zasadzie nie ma. Za każdym razem podkreślam, że jeżeli wszyscy zabiorą się wspólnie do pracy, to sukces musi być. Jeśli wszyscy będą tylko siedzieć i oczekiwać, że "ja mam pomysł" ale inni niech go realizują, to efektów nie będzie.
Dotychczasowe doświadczenie zawodowe będzie przydatne w klubie piłkarskim?
- Pracowałem w firmach o innej konstrukcji - o dosyć precyzyjnie określonych zadaniach dla poszczególnych jednostek wykonujących swoją pracę. To były działy marketingu, sprzedaży, zakupów, planowania, które dosyć ściśle ze sobą współpracują i ta praca powoduje sukces. Moment kiedy trzeba się zderzyć z rzeczywistością jest dosyć zaskakujący. Ale wszystko jest do zrobienia. Jest sytuacja taka, że albo myślimy jak to naprawić i myślimy globalnie - czyli jednostka przestaje nas interesować - albo przechodzimy na przeczekanie i wtedy będzie tak jak do tej pory.
Tylko pierwsza opcja wchodzi w grę?
- Mnie interesuje opcja pierwsza. Jeżeli każdy kto dostanie zadania, będzie się z nich wywiązywał, to nie ma powodu wykonywać jakichś nerwowych ruchów. Jeżeli się okaże, że ktoś do tego nowego systemu nie będzie chciał przywyknąć, to nie ma sentymentów. 80 tysięcy ludzi oczekuje na zmianę, więc 80.000 do 5, czy 10, to jest skala, nad którą nie ma się co zastanawiać.
Czy Prezes chętnie ogląda mecze piłkarskie?
- Mecze piłkarskie chętnie, choć mecze siatkarskie jeszcze chętniej, bo żona jest sportowcem po AWF-ie - właśnie siatkarką. Natomiast powiem szczerze, że nie specjalnie planowałem wiązać swoją przyszłość z klubem piłkarskim i jakby prostowaniem pewnej drogi, która powinna dotyczyć klubu sportowego.
Życie pokazuje, że również w sporcie jest potrzebne doświadczenie nie tylko czysto sportowe.
- Okazuje się, że w XXI wieku branża "sprzedażowa” jest potrzebna również w sporcie. Trzeba wypromować obiekt, wypromować zawodników, imprezę i brzydko mówiąc, trzeba ja w mieście sprzedać. I to jest to, czym się zajmuje od nastu lat. A że nie będzie to sok "Kubuś", tylko piłka nożna, to fajnie.
80-lecie klubu, które przypada w tym roku, było dodatkowym impulsem do podjęcia zmian jakie mają obecnie miejsce?
- Pewnie jedno z drugim ma wiele wspólnego. To jest dodatkowa motywacja i dla mnie i dodatkowe oczekiwania dla tych, którzy chcą to kupić. Im atrakcyjniej będzie na obiektach KSZO, tym - mam nadzieję - więcej ludzi przyjdzie, obejrzy to, doceni i zachęci tych, którzy z jakichś powodów do tej pory zrezygnowali z uczestnictwa.