Zacięta walka o utrzymanie w II lidze. Kapitan Błękitnych wściekły po remisie

Choć z piłkarskiej II ligi spadną w tym sezonie tylko dwie drużyny to emocji nie brakuje. Na siedem kolejek przed końcem osiem drużyn musi poważnie martwić się o swój los.

W tym gronie znaleźli się Błękitni Stargard, którzy dobrze rozpoczęli rundę wiosenną. Zajmują oni 11. pozycję i mają cztery punkty przewagi nad strefą spadkową. To efekt dobrej postawy drużyn z dołu tabeli, które regularnie punktują na wiosnę. Błękitni mogli być spokojniejsi, lecz w sobotę bezbramkowo zremisowali z Polonią Bytom.

- Ten remis traktuję jako porażkę osobistą. Może za bardzo biorę te mecze do siebie, ale przeżywam to bardzo. Nie tak to miało wyglądać, że stoperzy rozgrywają piłkę. Było to widać z trybun, bramki i na pewno z ławki rezerwowych. Tak w futbol nie należy grać. Niestety ta jedna sytuacja Bartka Flisa, nie wiem, czy będzie mu się śniła, czy nie, ale szkoda bardzo. Gra nie była poukładana. Musimy się z tego otrząsnąć - podkreślił Marek Ufnal.

Kapitan i golkiper gospodarzy krytycznie ocenił występ swojej drużyny, choć on kolejny raz zachował czyste konto. Martwił się jednak o przyszłość, a Błękitnych czeka trudny wyjazd do Niepołomic. Domowe mecze ze Zniczem Pruszków i Rakowem Częstochowa także będą wyzwaniami z górnej półki, więc terminarz nie jest sprzymierzeńcem zespołu z Pomorza Zachodniego. - Przypominam, że jesteśmy gorsi w bezpośrednich pojedynkach z Polonią Bytom. Oni będą jeszcze mieli punkty za walkower z Okocimskim. Nas czekają trudne mecze i chwile - smucił się doświadczony zawodnik.

- Nie jestem zadowolony z tego meczu a zwłaszcza z pierwszej połowy. U siebie powinniśmy wygrywać. Strzelamy za mało bramek. Mamy problem z napastnikami. To jest widoczne. Musimy sobie z tym poradzić. Już do końca prochu nie wymyślimy. Piłkę meczową miał Bartek Flis, który przegrał w 94. minucie pojedynek sam na sam z bramkarzem - dodał trener Krzysztof Kapuściński.

Polonia Bytom w tabeli zajmuje 15. pozycję i jeszcze bardziej potrzebuje punktów. Ma jednak dość korzystny kalendarz w najbliższych tygodniach, więc trener Ireneusz Kościelniak był umiarkowanie zadowolony z remisu. Przede wszystkim jednak cieszył się z postawy swoich zawodników. - Z dużym respektem i szacunkiem podeszliśmy do rywala, ale również z wiarą w umiejętności indywidualne i zespołowe. Zagraliśmy ten mecz tak, jak sobie go nakreśliliśmy a szczególnie pierwszą połówkę. Tworzyliśmy sporo sytuacji ofensywnych z dużym zabezpieczeniem defensywy. Po przerwie role się odmieniły. Gospodarze przejęli inicjatywę. Musieliśmy się bronić i próbować swoich sił w akcji po kontrze. Taką szansę mieliśmy, gdy Zieliński wyszedł sam na sam. W końcówce dopisało nam szczęście. To był mecz na remis. Może aż tak bardzo się nie cieszymy, natomiast myślę, że to będzie cenny punkt z perspektywy czasu - przyznał szkoleniowiec Śląskiego klubu.

- Niestety nie udało się. Zdobyliśmy tylko punkt, co faktycznie w kontekście walki o utrzymanie może być dla nas ważne. Na tą chwilę czujemy niedosyt, pomimo że pewnie druga strona również go czuje, ale patrzymy na swój interes i bardzo żałujemy, że tego meczu nie wygraliśmy. Nie zgadzam się, że gospodarze tylko ze względu na siebie zagrali taką pierwszą połówkę. Było tak, bo im nie pozwoliliśmy i tyle - podkreślał zawodnik gości, Marcin Lachowski.

Źródło artykułu: