Gdyby zrobić przegląd polskich mediów z ostatnich lat, trudno byłoby znaleźć wielu młodych zawodników ligowych, którzy mieli takie publicity jak Ondrej Duda. Oczywiście pomijając piłkarza celebrytę, jakim w ciągu kilku miesięcy stał się Radosław Matusiak. Ale to było zjawisko chwilowe i absurdalne, samego zawodnika trochę szkoda.
Potrzeba wykreowania nowej gwiazdy futbolu zapędziła nas w kozi róg. Pomocnik Legii Warszawa został okrzyknięty jednym z największych talentów polskiej Ekstraklasy w ostatnich latach.
Niedługo minie 2,5 sezonu od momentu przyjścia zawodnika do klubu z Warszawy, a my wciąż czekamy, aż jego czas nadejdzie, a on sam zagra kilka solidnych meczów z rzędu. Nie mówiąc już o bardzo dobrych. Zamiast tego Duda wsiąkł w polską rzeczywistość i popadł w przeciętność.
Na pierwszy rzut oka widać, że Duda jest delikatny i słabiutki fizycznie jak chorowite dziecko.
Dziś, gdy staje na przeciwko Filipa Starzyńskiego z Zagłębia Lubin, warto sobie uzmysłowić, jak wiele daje dobry ofensywnie grający, niekonwencjonalny pomocnik drużynie. Proste porównanie statystyk - Starzyński ma 12 meczów, 3 gole i 7 asyst, Duda - 26 meczów, 2 gole i 7 asyst.
ZOBACZ WIDEO Szaranowicz: wygrał futbol. To pełnia szczęścia
{"id":"","title":""}
Dla porównania warto dorzucić Rafała Wolskiego. Od momentu przyjścia do Wisły Kraków - 10 meczów, 4 gole, 7 asyst.
Wolski i Starzyński to zawodnicy, którzy mają ogromne przełożenie na wyniki swoich drużyn. Przy nich Duda to tylko wieczny talent, który raz na jakiś czas pokazuje takie zagranie, które powoduje, że aż przecieramy oczy ze zdumienia. Wow, tak robią tylko w wielkich ligach zagranicznych. Ale na kolejne trzeba poczekać. Czasem dłużej niż tydzień.
Swego czasu, na moje pytanie o rzadkie dobre zagrania zawodnika, poprzedni trener Legii, Henning Berg, odpowiadał (patrząc z politowaniem na rozmówcę): "Widać, że nie jest pan trenerem. Proszę wziąć kilka jego zagrań, jak podanie do Żyry w półfinale pucharu albo do Kucharczyka w tym samym meczu, bramki z Lechią, Metalistem, Trabzonsorem. Naprawdę nie trzeba szukać z mikroskopem, żeby znaleźć jego fantastyczne zagrania".
Ok, mikroskop może niepotrzebny, ale historia pokazuje, że szkło powiększające jednak by się przydało. Cztery dobre zagrania na rundę to jest właśnie ten wielki talent?
W głowie mam jeszcze słowa skauta Radosława Kucharskiego, który na łamach "Gazety Wyborczej" obwieścił, że Ondrej Duda może być jednym z 30 najlepszych zawodników Europy. O ile oczywiście będzie miał szczęście do transferów.
Po roku te słowa brzmią jak dowcip Karola Strasburgera.
Zacznijmy od tych "30 najlepszych piłkarzy w Europie". Na liście 100 najlepszych piłkarzy roku 2015, wg. dziennika "The Guardian", od miejsca 28. do 32. mamy takich piłkarzy jak: Antoine Griezmann, Yaya Toure, David Silva, Luka Modrić, Douglas Costa... a dalej? Karim Benzema, Gianluigi Buffon, Toni Kroos, Thibault Curtois.
To są wszystko piłkarze z topowych klubów. Widzicie Dudę w perspektywie powiedzmy 5 lat jako podstawowego gracza w topowym klubie Europy? Bayern, Real, Chelsea, Barcelona, Manchester City, PSG? Proponuję na początek zejść piętro niżej.
Jasne, ma 21 lat. Wspomniany Modrić z Dinama Zagrzeb wyjechał dopiero jako 23-latek. Ale zestawiając ich, chyba powoli zaczynamy odlatywać.
Chyba skaut Legii chciał bardzo podkreślić swoją dobrą pracę. Zresztą, żeby mieć "szczęście do transferów", trzeba najpierw się pokazać światu. Taki Wolski w każdym meczu sam tworzy sobie 3, 4 doskonałe możliwości, znajduje się w sytuacjach strzeleckich, mija obrońców jakimś niekonwencjonalnym zwodem, daje ogromną jakość drużynie. A Duda?
Tłumaczono jego słabsze mecze kontuzjami a potem niedoszłym transferem do Interu Mediolan, z którego nie mógł się otrząsnąć. Podobno było blisko. Stanisław Czerczesow bronił go, mówiąc, że nieco zmodyfikował mu pozycję.
A może czas przestać trzymać "Ondrejka" pod kloszem? Szukać wytłumaczenia dla jego kolejnych słabszych okresów? Bo za chwilę stanie się to komiczne.
Marek Wawrzynowski