- Czujemy wielki niedosyt - zwłaszcza biorąc pod uwagę przebieg pierwszej części, gdy naciskaliśmy przeciwnika i stworzyliśmy sporo sytuacji. Było też bardzo dużo dośrodkowań. Brakowało jednak zamknięcia, a czasem też szczęścia - jak choćby przy strzale Szymona Pawłowskiego w poprzeczkę - powiedział Marcin Kamiński.
Po przerwie ekipa Jana Urbana najadła się jednak sporo strachu, bo Lechia zagrała już odważniej i też stwarzała sytuacje. - Groźna była zwłaszcza jedna w końcówce, gdy wytworzyło się duże zamieszanie, jednak potrafiliśmy z tego wyjść. Dobrze, że się udało, bo takie momenty też są ważne - zaznaczył stoper mistrza Polski.
Przed poniedziałkowym finałem Pucharu Polski zawiodły zarówno Lech, jak i Legia, która przegrała w Lubinie z KGHM Zagłębiem 0:2. Czy - choćby podświadomie - oba zespoły myślały już o tym, co czeka je w poniedziałek? - Myślę, że po nas nie było tego widać. Wciąż chcemy zapewnić sobie europejskie puchary także przez ligę. Nie było mowy o jakimkolwiek odpuszczaniu, zwłaszcza że znamy swoją sytuację. Dotąd runda finałowa jest dla nas bardzo słaba, a ewentualny sukces w spotkaniu z Lechią na pewno by drużynę podbudował - dodał Marcin Kamiński.
Regeneracja - to zdaniem trenera poznaniaków i jego piłkarzy najważniejsze zadanie przed finałem. - Trzeba jak najlepiej wykorzystać ten niedługi czas. Musimy dopracować każdy szczegół. Wiemy jak ważny to pojedynek i jak wiele może on zmienić w ocenie sezonu. Rok temu przegraliśmy w finale, doskonale pamiętamy jaki był wtedy obraz gry i teraz chcemy być po prostu skuteczniejsi, bo tego nam wówczas głównie zabrakło - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Kurski: mecze kadry to nasze święto (źródło TVP)
{"id":"","title":""}