WP SportoweFakty: Dlaczego nie chciał pan udzielać wywiadów w ostatnim czasie?
Thiago Cionek: Po pierwsze, atmosfera w klubie była napięta i musiałem się odciąć od rzeczy mniej ważnych. Kiedy przychodziłem do Palermo w styczniu, nikt nie wierzył, że możemy spaść z ligi. Sezon był słabszy niż poprzedni, ale o Serie B nie było mowy. Niestety wpadliśmy w koszmarny dół, trafiliśmy do piekła. W kolejnych 13 meczach nie potrafiliśmy wygrać ani razu. Byłem załamany i wściekły. Nie chciałem nawet wychodzić na miasto, by nie złościć kibiców. Indywidualnie też szału nie było. Zadebiutowałem po 11 meczach na ławce. Wcześniej grałem regularnie przez kilka lat i to była dla mnie nowość. Poza tym nie chciałem udzielać wywiadów dziennikarzom z Polski, bo mam w kraju złą prasę. Gadaniem niczego specjalnie nie zmienię. Spokojną pracą już tak.
W Polsce jest pan krytykowany, to fakt. Adamowi Nawałce zarzuca się, że powołuje pana ze względu na sympatię, a nie wartość jaką może pan dać drużynie.
Myślisz, że Adam Nawałka bierze graczy ze względu na sympatię?
Jest suwerenny, ale do Thiago Cionka ma wyraźną słabość.
To u Adama Nawałki zadebiutowałem w reprezentacji Polski. Pewnie też pośrednio dzięki jego powołaniom zainteresowało się mną Palermo. Dziś jeżeli trener sięga po Cionka, to nie po piłkarza występującego w Serie B, a w Serie A. Między tymi ligami jest przepaść, a ja czuję, że zrobiłem olbrzymi postęp. Myślę, że Nawałka ma też satysfakcję z mojego rozwoju i transferu do lepszego klubu. Mamy dobre relacje, jesteśmy w stałym kontakcie.
ZOBACZ WIDEO #dziejesienazywo. Trener Czerczesow ostro do dziennikarza. "Dlaczego śmiesz się tak zachowywać?"
Ostatnio może być zachwycony pana formą. Wystąpił pan w sześciu meczach końcówki sezonu, wybierany był do jedenastki kolejek, wychodził w podstawowym składzie.
Pracowałem ciężko, w warunkach bardzo trudnych. Wszyscy w klubie byliśmy przygnębieni sytuacją i fatalną serią. Kibice byli wściekli, na skraju wytrzymałości nerwowej. My, piłkarze, nie chodziliśmy do klubów, nie pojawialiśmy się w miejscach rozrywkowych, by ich nie drażnić. W poprzednim sezonie Palermo grało wspaniale, bo miało wielkiego Paulo Dybalę. Kiedy odszedł, została po nim wielka pustka, którą ciężko było wypełnić. Prezydent był zły, szukał rozwiązania i zwalniał trenerów. Ja trafiłem do Palermo, by wzmocnić obronę, ale wiadomo było, że nie będę od razu grał regularnie. Nie jestem Thiago Silvą. Z czasem przekonałem jednak wszystkich do siebie. Końcówkę miałem dobrą, czułem się pewnie. Utrzymaliśmy się w lidze w ostatniej chwili, nie straciliśmy gola przez 350 minut!
Wasz ostatni mecz z Hellasem Werona był decydujący. Zaczęto spekulować, że rywale odpuszczą. I tak już byli zdegradowani, a poza tym jeśli spadłoby Carpi, Hellas na wypadek braku awansu do Serie A w kolejnym sezonie, dostałby 5 mln euro więcej z tytułu funduszy dla spadkowiczów. Wasz spadek nie był w ich interesie.
Gdyby przez cały sezon grali tak ambitnie jak w meczu z nami, nie spadliby z ligi! Jestem tego pewien. Fakt, prowadziliśmy 1:0, ale w drugiej połowie wyrównali, a w samej końcówce strzelili nam gola na 2:3. Dziwię się, że zakończyli sezon na ostatnim miejscu.
Kibice nie opuścili Palermo w ostatnim meczu. Na stadionie był prawie komplet, a po zakończeniu meczu radość, jakbyście co najmniej zdobyli mistrzostwo.
To był jeden z najpiękniejszych momentów w mojej karierze. Wszyscy poczuliśmy olbrzymią ulgę. Przecież już wisieliśmy na szubienicy, ale w ostatniej chwili udało nam się zerwać. Euforia była nie do opisania, po meczu świętowaliśmy wraz z kibicami, w poniedziałek mieliśmy kolację klubową i żartowaliśmy, że udało nam się oszukać przeznaczenie.
Wróćmy do tematu reprezentacji Polski. Czuje pan, że pojedzie na Mistrzostwa Europy?
Wyjdę na idiotę jak powiem, że tak, a później selekcjoner mnie nie powoła. Wierzę w to, nastawiam się pozytywnie. Ja przecież przełożyłem ślub, który planowaliśmy od dwóch lat z moją narzeczoną. Wtedy ustaliliśmy sobie datę na czerwiec 2016. Wszystko trzeba skoordynować, moja rodzina musi przylecieć z Brazylii do Białegostoku. Tam będzie ślub i wesele. Moja historia w Polsce rozpoczęła się w tym mieście, z niego pochodzi moja przyszła żona. Wybraliśmy więc Białystok, ale teraz musimy to przełożyć. Nawet jeśli nie pojadę na Euro, to nie zdążymy wszystkiego od nowa przygotować, by wziąć ślub w czerwcu.
Wystawiłby się pan w pierwszym składzie reprezentacji Polski na mecze turniejowe?
Dałbym się pokroić, żeby zagrać na Euro. Nikt na świecie nie wymyślił nic lepszego niż ciężka, spokojna praca i pokora. Robię wszystko powoli i krok po kroku. Jak jestem cierpliwy, to prędzej czy później dostaję swoje. Zagrałem kilka dobrych meczów w Palermo. To nie jest mistrzostwo świata, ale bardzo się cieszę. Ja się czuję częścią reprezentacji, mimo, że mam bardzo mały wkład w jej ostatnie sukcesy. Uwielbiam przyjeżdżać na zgrupowania, zawsze jestem do dyspozycji trenera. Chcę być podstawowym kadrowiczem.
Nie urodził się pan w Polsce. Części kibiców nie podobały się naturalizacje piłkarzy, bo skończyły się klapą. Damien Perquis, Ludovic Obraniak, Sebastian Boenisch, czy Eugen Polanski nie są nawet brani pod uwagę do gry w kadrze.
Mam polskich przodków, polsko - brazylijską rodzinę, która ogląda mecze reprezentacji Polski z biało-czerwonymi szalikami i w biało-czerwonych koszulkach. Mówię nieźle po polsku, moja narzeczona jest Polką. Ten wywiad robimy po polsku. Biorę ślub w Polsce, chcę w niej zamieszkać po zakończeniu kariery. Jeżeli ludzie mimo tego wszystkiego, mają ze mną problem, to mogę powiedzieć, że jest mi przykro i tyle. W Palermo wiedzą, że jestem reprezentantem Polski, choć ostatnio śmiali się, że w meczu z Hellasem zrobiłem akcję jak Brazylijczyk. Niech będzie. Postaram się grać w reprezentacji Polski jak Brazylijczyk, choć myślę, że dziś mieliby z nami wielkie problemy. Adam Nawałka stworzył świetny zespół.
Rozmawiał
Mateusz Święcicki