Euro specjalnej troski

W tym samym miejscu, w którym w listopadzie 2015 roku terroryści wypowiedzieli Francji wojnę, od kilku dni UEFA wydaje ludziom pracującym przy mistrzostwach Europy przepustki i akredytacje. Francja wstrzymała oddech, czeka.

 Redakcja
Redakcja
FRANCK FIFE / AFP / FRANCK FIFE / AFP

Czeka nie tyko na piękne mecze, również na rozwój wydarzeń. Czy służby staną na wysokości zadania? Czy zapobiegną zamachom? Czy turniej przebiegnie w spokojnej atmosferze? Przemierzając Paryż trochę ponad tydzień przed startem Euro 2016, można odnieść wrażenie, że niepewność wygląda tu zza każdego węgła.

Wysadzali się jeden po drugim

Podmiejska kolejka RER dociera do Saint Denis z centrum Paryża po około 20-minutowej przejażdżce. Przed zatrzymaniem na peronie kilka razy szarpie, po czym wylewa się z niej tłum - dziś mieszkańców okolicznych osiedli, wtedy - w listopadzie 2015 roku - kibiców zmierzających na towarzyskie spotkanie Francja - Niemcy. Wystarczy osiem minut spokojnego spaceru bulwarem Stade de France, skręt w prawo, następny w lewo i już jest się na ulicy Julesa Rimeta, przylegającej bezpośrednio do obiektu. Klimat tego miejsca jest niepowtarzalny - restauracyjki i kawiarnie oferują swoim gościom schronienie od słońca w ogródkach schowanych pod wysokimi drzewami, dystyngowane panie sączące cafe au lait, panowie o świeżych toaletach zajadający creme brulee - ot, leniwe popołudnie w Paryżu. Naprzeciwko z kolei - dosłownie dziesięć, może piętnaście kroków stąd - stadionowe bramy D oraz E zapraszają na monumentalny, potężny obiekt. Aż trudno sobie wyobrazić, że właśnie w tym miejscu doszło w ubiegłym roku do terrorystycznych zamachów.

ZOBACZ WIDEO Piotr Zieliński: Mamy spory materiał do analizy (Źródło TVP)

Dla Sylviana, kelnera podającego nam kawę w lokalu Le Randez-Vous, miał to być zwykły dzień pracy. Jasne, cięższy, bo w meczowych dniach ruch jest kilkukrotnie większy niż normalnie, ale gdy wychodził z domu, nie spodziewał się, że po zakończeniu nienaturalnie wydłużonej szychty będzie dziękował losowi, że do domu wrócił w jednym kawałku. - To wszystko działo się kilkanaście metrów od nas. Odwróć się, widzisz tamten lokal? - pyta Francuz. Trudno nie zauważyć, więc twierdząco kiwam głową. - Gdy stadionowa ochrona na bramie wykryła u terrorystów materiały wybuchowe, ci zrobili kilka kroków i zaczęli wysadzać się w powietrze. Pierwszy właśnie obok tego lokalu, który ci pokazuję. Drugi kilka metrów dalej. Był jeszcze trzeci, on odbiegł kawałek i też się wysadził - mówi nam kelner. Wspomniany trzeci dżihadysta dobiegł do Rue de Bretons, ładunek zdetonował niedaleko dwóch hoteli popularnych sieci oraz restauracji McDonald’s. Sylvian dodaje, że po wybuchach zabarykadowano drzwi wejściowe do jego restauracji, po niedługim czasie policja zakazała wychodzenia na ulicę, więc kto przebywał w lokalu, musiał w nim tkwić przez następnych kilka godzin. Zresztą do wyjścia nikt się wtedy nie palił. Kilku pracowników nie wytrzymało ciśnienia, gdy lokal ponownie otwarto, w pracy się już nie zjawili.

Duch tamtych zdarzeń na kilka dni przed startem mistrzostw Europy krąży nad Sekwaną, nie da się go nie poczuć. Już lądując na którymkolwiek paryskim bądź podparyskim lotnisku widać, że Francja nie jest tym samym krajem, co jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej. Aby opuścić lotnisko, każdy przylatujący pasażer musi się wylegitymować celnikowi, czasem odpowiedzieć na kilka pytań. I nie ma znaczenia, czy przylatuje się z innego kraju strefy Schengen. Spacerując w okolicach głównych punktów turystycznych - wieży Eiffla, katedry Notre Dame, Luwru - raz po raz mijają cię trzyosobowe, wojskowe patrole z karabinami gotowymi do wystrzału. Czasem nawet przy wejściu do niektórych galerii handlowych ochroniarze nakazują pokazywanie zawartości torebek. Specyficzna atmosfera panuje również w metrze - pasażerowie nie patrzą w dal, starają się być czujni, mierzą wzrokiem każdą pojawiającą się w wagonie osobę, szczególnie obserwują podróżnych o arabskich rysach, patrzą na ich bagaże.

Obiekty, na których będą się odbywać mistrzostwa, są dokładnie odgrodzone siatkami, ich okolica patrolowana przez odpowiednie służby. Prześlizgnąć nie może się nikt, bezpieczeństwo ponad wszystko. Nawet gdy ekipa "PN" chciała zrobić kilka zdjęć głównemu centrum akredytacyjnemu przy Stade de France, zlokalizowanemu zresztą przy opisywanej wyżej ulicy Rimeta, po kilkunastu sekundach pojawiło się przy niej dwóch panów w garniturach, zadających pytania, nakazujących wylegitymowanie się. Kilkudniowa wizyta w centrum Francji nie pozostawia złudzeń - będą to mistrzostwa specjalnej troski, w o wiele większym stopniu, niż nawet ostatnie mundiale - południowoafrykański i brazylijski.

Nie kusić losu

- Bonjour - rzuca z uśmiechem Katarzyna Kiedrzynek, tegoroczna półfinalistka kobiecej Champions League z Paris Saint-Germain, najlepsza polska piłkarka w 2015 roku w naszym dorocznym plebiscycie i najlepsza bramkarka ligi francuskiej zakończonego niedawno sezonu. Z zawodniczką spędzamy cały dzień, maszerujemy przez Paryż w poszukiwaniu atmosfery mistrzostw Europy (reportaż wideo z wyjazdu już niedługo dostępny będzie na www.PilkaNozna.pl oraz Total Sport).

Startujemy spod Łuku Triumfalnego, połykamy Pola Elizejskie, kierujemy się w stronę wieży Eiffla. Długa droga, w której najczęstszym obrazkiem - na dodatek przygnębiającym - są afrykańscy, nielegalni imigranci, handlujący miniwieżami Eiffla prowizorycznie rozstawionymi na stoiskach z prześcieradeł. Kilku nagania klientów, kilku handluje, jeden ma za zadanie pilnować, czy nie zbliża się policja. Gdy niebezpieczeństwo jest o krok, stoisko znika w jedną sekundę, sprzedawca razem z nim na plecach. Czy widać Euro? Europalety na pobliskiej budowie, monitor w sklepowej witrynie podłączony na eurozłącze, dwa euro za butelkę wody w sklepie – to w sumie wszystko.

- Niezbyt często wybieram się do centrum miasta, tak naprawdę mieszkam pod Paryżem, około 40 minut jazdy samochodem, niedaleko bazy treningowej mojego klubu - opowiada Kiedrzynek. - Gdy niedawno wybrałam się do miasta, atmosfery zbliżającego się turnieju nie było jeszcze czuć szczególnie mocno. Jasne, pojawiły się pierwsze oznaczenia, plakaty, ale przede wszystkim w okolicy stadionów - Parc des Princes oraz Stade de France. Przed chwilą szliśmy wspólnie dobry kawałek, też nie widzieliśmy ani jednego akcentu związanego z mistrzostwami. W sumie sama jestem ciekawa, jak w tym momencie wygląda plac, na którym powstanie strefa kibica. Chodźcie, rzucimy okiem.

Idziemy, rzucamy. Strefa dopiero powstaje, już kilkanaście metrów wcześniej ustawione są wysokie barierki nie do sforsowania. Przygotowania trwają, ale trudno powiedzieć, jak wszystko wygląda od środka, bo przestrzeganie zakazu wstępu zapewnia policyjny duet. Uwagę zwracają z kolei wojskowe patrole, krążące od stacji metra Trocadero do stacji Saint-Francois Xavier, czyli aż do rogatek miasteczka kibiców.

- W ostatnim czasie żołnierze maszerujący z karabinami w centrum miasta to normalny i powszechny widok. Wiadomo, jaki jest tego powód - zeszłoroczne zamachy to był naprawdę tragiczny moment, ich skutki są dostrzegalne do dzisiaj. Zresztą, teraz jest już trochę spokojniej, jeszcze przed kilkoma miesiącami na ulicach było o wiele więcej patroli policyjnych, ale także wojskowych. Sama zresztą nie znam tego z autopsji, tylko z relacji znajomych - powód jest prosty - wolałam się tutaj z domu nie wybierać, jeśli nie miałam takiej potrzeby - mówi Kiedrzynek i po chwili dodaje: - Jeśli podczas mistrzostw będzie się coś złego miało zdarzyć, to pewnie i tak się wydarzy. Nawet mimo wzmożonych środków bezpieczeństwa i kilku stref kontroli osobistych przed wejściami do stref kibica czy na stadiony. Ja mam w tym czasie wakacje, więc pakuję się i wyjeżdżam do Polski, mecze będę oglądać w telewizji.

Jeśli mówi to mieszkanka Paryża, to rzeczywiście musi być coś na rzeczy. Miejscowi czują niepewność, zeszłoroczne zamachy zrobiły swoje.

- W momencie, gdy w Paryżu doszło do ataków, byłam w domu. Pamiętam, że znajomi ciągnęli mnie tamtego popołudnia do miasta, ale byłam tak zmęczona i rozleniwiona po treningu, że im odmówiłam. Jak się okazało - na szczęście. Sytuacja była dramatyczna, do piątej nad ranem moi przyjaciele nie mogli wyjść z restauracji, ulice były pozamykane. Kilka koleżanek z drużyny pojechało także na mecz na Stade de France, później przez długi czas nie opuszczały murawy, na którą uciekły z trybun - wyznaje zawodniczka PSG.

Już teraz wiadomo, że organizatorzy wydadzą na przeprowadzenie turnieju o wiele milionów więcej, niż pierwotnie zakładano. Wszystko dlatego, że w trakcie przygotowań postanowiono przeznaczyć większe nakłady finansowe na zaostrzenie środków bezpieczeństwa. Porządku pilnować ma prawie 100 tysięcy funkcjonariuszy. Szacuje się, że Francję odwiedzić może około dwa i pół miliona kibiców. W zaistniałej sytuacji nie jest ważne, ile przyjedzie. Ważne, żeby wszyscy wyjechali cali.

Z Paryża
Paweł Kapusta

Czytaj w "PN":

Mójta: Takiemu klubowi się nie odmawia

W Tychach zapanowała moda na futbol

Warszawa jak Poznań. Bez strefy kibica na Euro

ZOBACZ WIDEO Polska - Holandia 1:1: gol Artura Jędrzejczyka (Źródło TVP) Polska - Holandia 1:1: gol Artura Jędrzejczyka LP
Czy podczas Euro 2016 będzie bezpiecznie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×