Chile ma złotą generację. Chce zaistnieć poza kontynentem

Getty Images / Elsa
Getty Images / Elsa

Reprezentacja Chile wystąpi w Pucharze Konfederacji i najpewniej na mistrzostwach świata w 2018 roku. Nauczyła się wygrywać w Ameryce Południowej, więc zaczyna marzyć o sukcesie w Rosji.

W niedzielę Reprezentacja Chile pokonała Argentynę w finale Copa America 2016 i tym samym obroniła trofeum. Ponownie La Roja mogli założyć koszulki z napisem "Campeones" i podnieść puchar. Turniej organizowały Stany Zjednoczone, więc La Roja odnieśli swój największy sukces poza Ameryką Południową. Poprzednie Copa wygrali na własnych stadionach. Również u siebie awansowali na podium mistrzostw świata 1962.

Złota generacja przełamuje bariery i stawia się w nowych sytuacjach. Do ojczyzny z Copa wróciło 12 z 23 piłkarzy. Inni rozpoczęli wakacje i tak później niż wielu typowało. Na następne turnieje Chilijczycy polecą po dwóch wygranych Copa America. Nie będą kopciuszkami.

La Roja poradzili sobie w Stanach Zjednoczonych bez poprzedniego selekcjonera Jorge Sampaoliego i głównego reżysera w środku pola Jorge Valdivii. Juan Antonio Pizzi wymyślił dla drużyny trochę inną tożsamość. Grę oparł na wysokim i energetycznym pressingu, a także wykorzystaniu skrzydeł. Poza tym podtrzymał ducha zespołu, którego piłkarze są w reprezentacji lepszymi wersjami samych siebie z klubów. Przykładem jest Eduardo Vargas, który zdobył w dwóch Copa America 10 goli, a to więcej niż przez dwa sezony w Premier League i Bundeslidze.

ZOBACZ WIDEO Historia reprezentacji: Islandia

Poza Vargasem turniej należał do Sancheza, Vidala, Aranguiza. Chile było bardziej zbilansowane z meczu na mecz. Dopiero w trzecim spotkaniu kanonadę rozpoczął Vargas, a Claudio Bravo zaczął pracować na wysoką notę od półfinału. Do ostatniego pojedynku zdążyli stworzyć kolektyw, który zneutralizował Argentynę, faworyta do mistrzostwa.

"Drużyna napisała najważniejszy dotychczas rozdział w historii, ale być może nie ostatni. Argentyna przeżyła deja vu sprzed roku. Pizzi udowodnił, że jest godnym następcą Sampaoliego i dał Chile drugi tytuł w dziejach. Podsycił również apetyty przed mistrzostwami świata w Rosji" - wskazuje dziennik "La Nacion".

Następne Copa America odbędzie się w 2019 roku, więc Chile ma czas nasycić się panowaniem na kontynencie. Zanim przystąpi do obrony trofeum wyjedzie na Puchar Konfederacji 2017 i najpewniej na mundial 2018. Złota generacja zagra te turnieje jeszcze bez konieczności przebudowania składu. Dopiero po nich większość ikon reprezentacji z Sanchezem na czele przekroczy 30 lat.

Pizzi wprowadził trochę świeżej krwi. Nie pokazał gniewnych młodych, a gniewnych pominiętych. Edson Puch, Jose Pedro Fuenzalida i Francisco Silva dostali szansę jakiej wcześniej nie mieli i nie byli hamulcowymi. Puch strzelał gole w ćwierćfinale, Fuenzalida w półfinale, a Silva wykorzystał ostatni rzut karny z Argentyną. Całe trio urodziło się latach 1985-1986, więc idealnie dopasowało się do stworzonej wcześniej grupy.

Chilijczycy nie zdobyli medalu na mistrzostwach świata od wspomnianego 1962 roku. Drużyny, z którymi kibice wiązali nadzieje, odbijały się od Brazylii na początku fazy pucharowej. W 1998 roku była to jeszcze ekipa z Marcelo Salasem i Ivanem Zamorano. Dwa lata temu z coraz bardziej opierzonymi, ale wciąż bez instynktu zwyciężania Sanchezem oraz Vidalem.

Do Rosji La Roja pojadą przekonani, że potrafią zdobywać trofea, a nie tylko o nich marzyć.

Komentarze (0)