Fernando Torres - druga młodość

PAP/EPA /  EPA/MIGUEL TONA
PAP/EPA / EPA/MIGUEL TONA

Fernando Torres nawet, gdy był u szczytu formy nie potrafił w pięciu meczach z rzędu strzelić bramki. Udało mu się to dopiero w wieku 32 lat, gdy wszyscy postawili już na nim krzyżyk.

W tym artykule dowiesz się o:

Dwa bardzo dobre miesiące wystarczyły, żeby Fernando Torres wywalczył nowy kontrakt w Atletico Madryt. Jeszcze na przełomie stycznia i lutego nic nie wskazywało na to, żeby Diego Simeone zdecydował się dać mu szansę pozostania na Estadio Vicente Calderon.

Od 11 roku życia w Atletico

Już jako dziecko trafił do Atletico Madryt. Co ciekawe, kiedy zaczynał karierę chciał zostać bramkarzem, ale ostatecznie zaczął grać w ataku. W jednym sezonie strzelił aż 55 bramek, co zaowocowało testami w Atletico. Tak zaczęła się jego przygoda w madryckim zespole.

W pierwszej drużynie zadebiutował mając 17 lat i 68 dni - był najmłodszym graczem w historii klubu. Tydzień później strzelił już bramkę. Z sezonu na sezon jego znaczenie rosło i jako 19-latek został kapitanem Atletico. Już wówczas seryjnie trafiał do siatki rywali. Łącznie w swoim pierwszym okresie gry dla Atletico zdobył 84 bramki i w 2007 roku odszedł do Liverpoolu FC.

Najdroższy zawodnik LFC

W momencie transferu był najdroższym zawodnikiem w historii klubu z Anfield (25 mln funtów). Liga angielska okazała się dla niego idealna, chociaż wiele osób krytykowało transfer. Torres świetnie się czuł w Liverpoolu. W swoim pierwszym sezonie strzelił aż 34 bramki i na koniec morderczych rozgrywek awansował z reprezentacją Hiszpanii do finału mistrzostw Europy. Tam przeciwko Niemcom Fernando Torres strzelił jedyną bramkę, dając Hiszpanii triumf na Euro 2008.

ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Portugalia powstrzyma walijską sensację? "Są faworytami, ale na finał nie zasłużyli"

Nikt przed nim nie potrzebował tak mało meczów, żeby strzelić 50 bramek w Premier League. W styczniu 2011 roku kupiła go Chelsea. Wydała ogromne 50 milionów funtów i tym samym Torres stał się szóstym najdroższym zawodnikiem świata.

Degrengolada w Chelsea 

Transfer do Chelsea okazał się początkiem olbrzymich problemów Torresa. Hiszpan totalnie zapomniał, jak zdobywa się bramki i nie potrafił skierować futbolówki do siatki nawet, gdy stał kilka metrów od niej. Przez pierwsze pół roku tylko raz pokonał bramkarza. Stracił pewność siebie, a presja tylko rosła.

Kolejny sezon również był dramatyczny. Przez 24 mecze nie potrafił strzelić bramki. Pudłował w każdej sytuacji, nawet tej najbardziej oczywistej. Rozgrywki zakończył z 11 trafieniami na koncie, chociaż rozegrał blisko 50 meczów.

Atletico na ratunek

W końcu w Chelsea uderzono pięścią w stół. W sierpniu 2014 roku wypożyczono go do AC Milan, ale w Serie A też rozczarowywał. Po kilkumiesięcznym pobycie, zaledwie jednym ligowym golu, trafił na pół roku do swojego Atletico Madryt. To jednak nie był już ten sam Torres, co w 2007 roku, gdy wyjeżdżał podbijać ligę angielską.

The Blues pozbyli się wszelkich praw do reprezentanta Hiszpanii, który trafił do Milanu, ale od razu został wypożyczony do Atletico. W Madrycie nie zachwycał, bardzo rzadko trafiał do siatki przeciwnika. Nikt nie zamierzał mu proponować nowego kontraktu.

Sytuacja diametralnie zmieniła się na początku kwietnia tego roku. Torres w pięciu meczach z rzędu zdobywał bramki, co było jego rekordowym osiągnięciem. Nie mógł się pochwalić takim nawet, kiedy był u szczytu formy. Do skuteczności dokładał to, co Diego Simeone lubi najbardziej - zaangażowanie w grę defensywną. Torres był pierwszym obrońcą i to sprawiło, że Atletico przedłużyło z nim kontrakt. Hiszpan znów grał jak za dawnych czasów, ponownie był ważnym ogniwem.

Źródło artykułu: