Trener HSK Zrinjski Mostar, Vinko Marinković, zapowiadał przed meczem, że jego drużyna postawi trudne warunki mistrzom Polski. Tak też się stało. Bośniacy byli, o dziwo, równorzędnym rywalem dla warszawskiej Legii, która była zdecydowanym faworytem tego spotkania. Na boisku nie było jednak widać wielkiej różnicy pomiędzy zespołami.
Warszawianie na prowadzenie wyszli w 28. minucie, po strzale z rzutu karnego Nemanji Nikolicia. Ten wynik nie załamał jednak gości z Bośni, którzy ambitnie dążyli do wyrównania. Po przerwie stworzyli dwie znakomite sytuacje, ale z nich obronną ręką wyszedł Arkadiusz Malarz, który pokazał, że świetnie zna się na swoim fachu.
- Przyjechaliśmy tutaj, licząc na dobry wynik i na to, że zagramy tak jak w drugiej połowie w Mostarze. Na początku nam się to udawało, ale przed przerwą Legia strzeliła na 1:0. Nie zdołaliśmy wyrównać, mimo że mieliśmy swoją szansę - powiedział po meczu szkoleniowiec HSK Zrinjski.
Warszawianie w tym meczu byli bardzo konkretni. Nie tworzyli za dużo okazji, ale te co mieli, to zamieniali na bramki. Tak było w 62. minucie. Kasper Hamalainen przeprowadził piłkę przez kilkanaście metrów, a następnie podał ją do Nikolicia, który świetnie zachował się w polu karnym.
- Legia jest oczywiście lepszą drużyną niż my, ale myślę, że zagraliśmy dobre spotkanie. Warszawianie nie zaskoczyli mnie w żaden sposób. Jedyną wątpliwość w składzie stanowił Pazdan, nie byliśmy pewni, czy wystąpi w tym meczu. Swoją klasę pokazał Nikolić, ale to również nie było dla nas zaskoczenie - przyznał Marinković.
ZOBACZ WIDEO Patryk Małecki: większości z nas wciąż brakuje świeżości (źródło TVP)
{"id":"","title":""}