Humory dopisują w KGHM Zagłębiu Lubin. W klubie już wiele miesięcy temu zmieniono myślenie i piłkarze czy sztab szkoleniowy zawsze myślą w pozytywnych barwach.
Po meczu w Sofii, kiedy Miedziowi przegrali ze Sławiją 0:1, Piotr Stokowiec przyszedł do dziennikarzy, grzecznie pogratulował gospodarzom, ale w spokojnym tonie powiedział, że jest jeszcze rewanż i to Zagłębie awansuje. Nie mylił się. Lubinianie bez zbędnej presji odprawili Bułgarów z kwitkiem.
Teraz jednak poprzeczka jest postawiona dużo wyżej. Zagłębie musi odrabiać większe straty i w Danii musi strzelić przynajmniej dwie bramki, żeby myśleć o awansie do IV rundy. Pojedynek w Lubinie był pechowy dla Miedziowych. Dwie stracone bramki w pierwszej połowie mocno pokrzyżowały plany. Wprawdzie w drugiej odsłonie Zagłębie było już dużo lepszym zespołem, to nie potrafiło wykorzystać żadnej z licznych okazji. Zmarnowało nawet rzut karny.
- Nie mamy nic do stracenia, będziemy walczyć o awans - zapowiada Arkadiusz Woźniak. Opinię "Wąskiego" można wsadzić w usta każdego zawodnika Zagłębia. Miedziowi faktycznie wierzą, że SonderjyskE jest jak najbardziej do pokonania. Nawet trener rywali Jakob Michelsen był zszokowany, jak tego zespół dobrze zagrał w I połowie.
Mimo że do Danii z Lubina nie jest daleko (około 800 kilometrów), to Zagłębie ma mocno napięty terminarz. Dlatego w środę na rewanż poleci małym czarterowym samolotem. Do Polski wraca bezpośrednio po meczu, ponieważ już w niedzielę podopiecznych Stokowca czeka spotkanie w Szczecinie z Pogonią, a Miedziowi jak na razie po trzech kolejkach Lotto Ekstraklasy mają komplet punktów na koncie.
ZOBACZ WIDEO Maciej Dąbrowski: mogliśmy to spotkanie spokojnie wygrać (źródło TVP)
{"id":"","title":""}