Była 55. minuta piątkowego spotkania Arki Gdynia z Ruchem Chorzów. W pole karne gospodarzy piłkę dośrodkował Piotr Ćwielong, a Mariusz Stępiński umieścił ją w bramce Konrada Jałochy.
Sędzia Paweł Gil gola jednak nie uznał, ponieważ dopatrzył się przewinienia reprezentanta Polski na Dawidzie Sołdeckim. Gracz Ruchu pchnął bowiem rękoma obrońcę Arki. Stępiński z takim orzeczeniem arbitra nie chciał się jednak pogodzić.
- Czy był faul? No nie wiem. Marco Paixao w pierwszej kolejce z Wisłą Płock strzelił bardzo podobną bramkę. Wówczas nie było przewinienia. Mam takie wrażenie, iż obrońcy przyzwyczaili się do tego, że jak napastnik kładzie ręce na ich plecach to zaraz się wywracają i sędziowie odgwizdują faul. Cóż, takie są przepisy. Mi się one kompletnie nie podobają. Irytują mnie - mówi napastnik Ruchu Chorzów.
- Położyłem ręce na plecach Sołdeckiego, ale on przecież mierzy ze 190 centymetrów i waży ponad 90 kilogramów. Moja ręka nie jest tak ciężka, żeby pod jej oporem wywrócił się tak łatwo. Dla mnie to był dyskusyjny faul. Tym bardziej, że ta bramka byłaby dla nas bardzo ważna. Byłby remis 1:1 - dodaje wyraźnie niepocieszony reprezentant Polski.
ZOBACZ WIDEO Piotr Stokowiec: Przyjdą bardzo ciężkie czasy dla Zagłębia (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Dla Stępińskiego był to pierwszy mecz w pełnym wymiarze czasowym po turnieju Euro 2016. Zawodnik pokazał się z dobrej strony. Walczył, starał się, ale koledzy nie wypracowali mu za dużo okazji strzeleckich. Jego indywidualne próby spełzły na niczym. W 88. minucie uderzył z dystansu w słupek.
- Walczyłem do samego końca. Nawet w 87. minucie mogłem strzelić gola. Za wszelką cenę dążyłem do tego, by zdobyć chociaż honorową bramkę. Nie ukrywam, że wynik 0:3 wygląda fatalnie. Czuję się z tym źle - tłumaczy Stępiński.
Napastnik Ruchu uważa, że Ruch ma ogromne problemy z grą w defensywie. W tym momencie Niebiescy spośród wszystkich drużyn grających w Lotto Ekstraklasie mają najwięcej straconych bramek (osiem).
- W tygodniu musimy sobie poważnie porozmawiać. Za dużo bramek tracimy. W Białymstoku - cztery, w Gdyni - trzy. Trudno na poziomie Ekstraklasy samemu strzelić cztery, czy pięć bramek - uważa reprezentant Polski.