Manchester City, Chelsea, Paris Saint-Germain, Inter Mediolan czy ostatnio AC Milan - to tylko niektóre kluby, które swoją pozycję zbudowały bądź budują dzięki środkom pieniężnym przekazanym przez zagranicznych przedsiębiorców. Niedawno w Atletico Madryt zainwestował możny Chińczyk Wang Jianlin.
- Oczywiście moglibyśmy pozyskać chińskiego inwestora tak jak uczyniło to Atletico Madryt, ale nie pójdziemy tą drogą. W nadchodzących dziesięciu latach damy sobie radę własnym siłami, tak jak dawaliśmy w ostatniej dekadzie. Począwszy od 2006 roku nasze obroty wzrosły o około 500 procent - tłumaczy Hans-Joachim Watzke w rozmowie z "Die Zeit".
Prezes Borussii Dortmund możliwość dorównania najmożniejszym widzi w sprzedaży praw telewizyjnych za granicę oraz światowej popularyzacji klubu. - W dzisiejszych czasach chcąc znajdować się w ścisłej czołówce, trzeba być obecnym i aktywnym w Azji. W tym roku otrzymaliśmy wartościową ofertę rozegrania meczów w Chinach z Manchesterem City i Manchesterem United. Każdy, kto zna wartość Premier League w Azji, zdaje sobie sprawę, jakie zyski może nam przynieść zwycięstwo 4:1 nad United - analizuje.
Watzke objął szefostwo w Borussii w 2005 roku, gdy klub znajdował się w poważnych tarapatach finansowych. Dzięki rozsądnej polityce ekonomicznej 57-latek wyprowadził BVB na prostą i uczynił jeden z najbardziej stabilnych klubów na Starym Kontynencie, który stać na walkę o najwyższe cele. Wciąż nie zgadza się na wypłacanie piłkarzom horrendalnych pensji, by przekonać ich do pozostania w Dortmundzie.
ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": historia pomnika Jezusa Odkupiciela (źródło TVP)
{"id":"","title":""}