Arka Gdynia drużyną własnego boiska? Na razie wszystko na to wskazuje. Podopieczni Grzegorza Nicińskiego wygrali bowiem wszystkie mecze u siebie, z kolei na wyjeździe nie zdobyli nawet punktu w dwóch spotkaniach (Nieciecza i Białystok).
W sobotę gdynianie odprawili z kwitkiem Śląsk Wrocław 2:0. Zwycięstwo gospodarzy ani przez moment nie było zagrożone. Arce nie przeszkodził fakt, że wrocławianie w poprzednich meczach nie stracili nawet bramki.
Podopieczni Grzegorza Nicińskiego od samego początku ruszyli na gości, którzy nie do końca spodziewali się takiego obrotu spraw. Już w 13. minucie spotkania wynik otworzył Marcus Vinicius da Silva.
Później goście próbowali odrobić straty, ale ich ataki były dość nieporadne. Arka mądrze się broniła i wyprowadzała kolejne kontrataki. W końcówce gola na wagę trzech punktów zdobył Rafał Siemaszko.
- Był to trudny mecz. Musieliśmy zostawić dużo zdrowia na boisku, by wygrać i sięgnąć po komplet punktów. Spotkanie ułożyło się dla nas bardzo dobrze. Szybko strzeliliśmy bramkę, która ustawiła pojedynek. Potem szukaliśmy okazji w kontratakach, po jednym z nich zdobyliśmy drugą bramkę - tłumaczył Grzegorz Niciński, szkoleniowiec Arki Gdynia, który podziękował także kibicom za doping.
- Duże słowa uznania dla naszych fanów. Ich doping słyszą zawodnicy na boisku i to im pomaga w trudnych momentach. Dla takich kibiców aż chce się grać - zaznaczył.
Arka Gdynia z dziewięcioma punktami zajmuje czwarte miejsce w tabeli Lotto Ekstraklasy.
ZOBACZ WIDEO Karol Bielecki: Ze Szwedami bardzo się męczyliśmy (źródło TVP)
{"id":"","title":""}