Stały fragment uratował GKS Tychy. "Dzięki niemu wróciliśmy do meczu"

GKS Tychy w starciu z MKS-em Kluczbork zanotował drugi w tym sezonie remis. Tyszanie już od 5. minuty przegrali, ale jeszcze w pierwszej połowie zdołali doprowadzić do wyrównania. Po raz kolejny Ślązaków uratował stały fragment gry.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Stadion GKS-u Tychy / Stadion GKS-u Tychy

Było to starcie sąsiadów w ligowej tabeli, a obie drużyny zapowiadały, że interesuje ich tylko zwycięstwo. Gracze MKS-u Kluczbork mecz rozpoczęli najlepiej jak tylko mogli. Po tym jak w 5. minucie rzut karny wykorzystał Rafał Niziołek, kluczborczanie objęli prowadzenie, a przez następne kilkanaście minut to właśnie gospodarze mieli przewagę. Z biegiem czasu inicjatywę przejmowali jednak piłkarze GKS-u Tychy.

- Z pozycji rozgrywek I-ligowych medialnie patrzy się na Górnik Zabrze czy Podbeskidzie Bielsko-Biała i tam widzi się potencjał tych drużyn. Są jednak takie zespoły, jak MKS Kluczbork, który jest trochę niedocenianą drużyną. Zremisowała ona trzy spotkania, gra ciekawy futbol i ma bardzo groźną kontrę. Wiedzieliśmy o tym, że zawodnicy grają dosyć dynamicznie i na taką kontrę nadzialiśmy się na początku spotkania. Straciliśmy piłkę w środkowej strefie, był faul w polu karnym. Piłka nożna jest taką dyscypliną, że szybko zdobyta bramka ustawia drużynę mentalnie - powiedział trener GKS-u, Kamil Kiereś.

Tyszanie przetrwali jednak kryzys i stwarzali coraz groźniejsze sytuacje pod bramką Grzegorza Wnuka, choć jednocześnie musieli uważać na kontrataki gospodarzy. - Mieliśmy trudny moment po stracie gola, staraliśmy się grać do przodu, bo naszym założeniem jest kreować grę. Chcemy być zespołem, który dobrze gra w ofensywie i potrafi stworzyć sytuacje. Początek spotkania był bardzo trudny, zmuszeni byliśmy do ataku pozycyjnego, a przeciwnik skutecznie grał w obronie i przechwycił kilka groźnych piłek, przez co później było groźnie na naszej połowie - stwierdził Kiereś.

Po raz kolejny w tym sezonie GKS gola zdobył po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, które strzałem głową na bramkę zamienił Tomasz Boczek. - Pomogliśmy sobie stałym fragmentem, który był ćwiczony. Dzięki niemu wróciliśmy do meczu. Końcówka pierwszej połowy była już wyrównana. W drugiej części zagraliśmy dobre zawody, jako drużyna prowadząca grę potrafiliśmy stworzyć dużo klarownych sytuacji. Jeśli takich akcji się nie wykorzystuje, to trudno się pokusić o trzy punkty. Nie powiem, że zasłużyliśmy na wygraną. To, że posiadaliśmy dłużej piłkę nie oznacza, że byliśmy lepsi. Remis był zasłużony - ocenił Kiereś.

Stałe fragmenty gry są do tej pory największą bronią GKS-u Tychy. Ślązacy w ten sposób zdobyli wszystkie gole w obecnych rozgrywkach I ligi. - Tak samo jak ćwiczy się grę pozycyjną, tak samo trenuje się stałe fragmenty. Martwi mnie to, że nie wykorzystujemy sytuacji z gry. Kreujemy te szanse, ale to jest element, który musimy poprawić i wierzyć w to, że uda nam się wykorzystywać sytuacje - zakończył Kiereś.

ZOBACZ WIDEO Mariusz Jurasik: Starsi gracze nie do zastąpienia (źródło TVP)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×