W naszej sytuacji trudno mówić o wzmocnieniach - rozmowa z Ryszardem Kuźmą, trenerem Motoru Lublin

Przerwę zimową lublinianie spędzają w strefie spadkowej. Mimo to szkoleniowiec Motoru nie dopuszcza do siebie myśli o możliwości degradacji. Na łamach portalu SportoweFakty.pl mówi on o okresie przygotowawczym i ocenia potencjał nowych piłkarzy.

Paweł Patyra: Początkowo Motor miał w planach dwa zgrupowania, jednak ostatecznie tylko jedno doszło do skutku. Dlaczego?

Ryszard Kuźma: Wszyscy wiedzą o tym, że są problemy finansowe i one zadecydowały o tym, że nie pojechaliśmy na to drugie zgrupowanie. Nie ma co dokładać do tego żadnych dodatkowych teorii.

W bieżącym okresie przygotowawczym pańska drużyna jest częstym gościem w Miętnem koło Garwolina. Jak ocenia pan tamtejszą bazę treningową?

- Chciałbym, żebyśmy mieli takie obiekty w Lublinie. Jesienią też graliśmy tam sparing ze Świtem. Z tego co widziałem, to są tam trzy czy cztery boiska z naturalną nawierzchnią i jedno ze sztuczną, z którego teraz korzystamy. Tylko pozazdrościć tej miejscowości, że potrafiła wybudować takie obiekty.

Czy coś jeszcze miało znaczenie przy tym wyborze?

- Gdy byliśmy tam ostatnio, to już właściwie nie było śniegu, a w Lublinie mamy go pod dostatkiem. Myślę, że może nawet w tym tygodniu będą do użytku naturalne boiska. Podejrzewam, że pod tym względem drużyny będą miały nierówne warunki na początku rozgrywek. Na zachodzie kraju pewnie już w ogóle nie będzie śniegu.

Dokonane transfery będą wzmocnieniami dla Motoru?

- W naszej sytuacji trudno jest mówić o jakichkolwiek wzmocnieniach. Zawodnicy od nas najczęściej uciekają, a nie przychodzą i nie jest łatwo o wzmocnienia, bo każdy doskonale wie, jaka jest sytuacja. Właściwie dopiero po jakimś czasie okazuje się, czy dany zawodnik to wzmocnienie. Członkowie zarządu zapowiadali, że przyjdą zawodnicy z ekstraklasy, ale jakoś ich nie widzę. To wcale nie jest takie łatwe, jak mogłoby się wydawać. Ściągnęliśmy tych zawodników, żeby uzupełnić kadrę po ubytkach choćby Popławskiego, Lipeckiego czy Iwanickiego - bądź co bądź podstawowych zawodników z rundy jesiennej.

Kogo uznałby pan za najważniejszych graczy z grona nowych piłkarzy?

- Takim zawodnikiem, który może powalczyć o skład, jest na pewno Marek Piotrowicz. Uważam go za bardzo solidnego piłkarza i jest on w stanie wnieść coś do naszej gry. Mam też na myśli Mielniczuka i Dykiego, którzy są z nami. Bardzo liczę na Bartka Niedzielę, którego na tę chwilę jeszcze nie możemy wprowadzić do gry. Wierzę w jego charakter i chęć do gry. On nie pytał o pieniądze, tylko czy ma możliwość grania. W tym tygodniu wróci do treningów po kontuzji.

Do rozpoczęcia rozgrywek pozostało niewiele czasu. Myśli pan, że Niedziela zdąży zaaklimatyzować się w drużynie i zaadoptować do stylu gry Motoru?

- On trenował wcześniej dosyć długo w Stalowej Woli, później w Białymstoku. Częściowo jest przygotowany do rundy. Jeśli chodzi o sam Motor, to będzie miał tylko dwa tygodnie, ale runda trwa o wiele dłużej. Myślę, że jest szansa, że fizycznie i mentalnie dojdzie on do drużyny. Biorę to na siebie. Jest to chłopak, którego widziałem w meczach ekstraklasy i Pucharu Ekstraklasy. Wierzę, że spełni on moje oczekiwania.

A co z innymi graczami?

- Pozostałym zawodnikom, których mamy w kręgu zainteresowań, musimy się jeszcze bardziej przyjrzeć. W tym gronie jest Mołdawianin Carabulea, który przyjechał z powrotem, ale wszystkie procedury jeszcze nie są zakończone. Oczywiście nie zapominam też o Hempelu. Są to zawodnicy, którzy z różnych przyczyn mieli ostatnio przerwę.

Źródło artykułu: