W 56. minucie spotkania na ul. Konwiktorskiej po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, Jan Mucha zderzył się w polu karnym z Łukaszem Trałką, co jednak uszło uwadze arbitra. Bramkarz gości upadając naciągnął mięsień łydki, mimo wszystko wytrwał do końca spotkania. - Tak, ale bolało jak cholera. Co do tej sytuacji, byłem ewidentnie faulowany. Ja wychodzę na trzeci metr, wybijam piłkę, a rywal mnie atakuje. Sędzia mi mówił, że byli tam też moi koledzy. A jakie to ma znaczenie? Ale zostawmy już arbitra. Na szczęście asekurował mnie Piotrek Giza i udało się nie stracić bramki. Teraz czekam na wynik badania. Jestem dobrej myśli, choć różnie może to być. Doktor Machowski powiedział, że może to być naderwanie. Ja mam nadzieję, że to tylko naciągnięcie - mówi słowacki zawodnik Legii.
Jeśli zakładać optymistyczną wersję, Mucha będzie mógł wystąpić w kolejnym meczu ligowym z Odrą Wodzisław. Jeśli jednak doszło do naderwania, wykluczony jest jego występ w kolejnym spotkaniu. W takim wypadku leczenie potrwa około trzech tygodni.
Badanie zostanie wykonane dopiero w poniedziałek, bo jak twierdzą lekarze, dopiero po dwóch, trzech dniach organizm już radzi sobie z urazem i łatwiej jest zdiagnozować kontuzję.