Michał Kołodziejczyk: Kazachstan - Polska. Po prostu wygrać

Polacy rozpoczynają eliminacje mundialu w nowej roli. Od dawna nie muszą niczego budować od nowa. Mecz z Kazachstanem trzeba po prostu wygrać i czekać na poważniejszego rywala.

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk
PAP/EPA / EPA/PETER POWELL

Między pewnością siebie a pychą jest cienka czerwona linia, jednak po dobrym występie na mistrzostwach Europy, kiedy Polacy odpadli dopiero w ćwierćfinale po rzutach karnych z Portugalią, oczekiwania wobec naszej reprezentacji są olbrzymie. Od początku zgrupowania w Warszawie piłkarze i trener starają się podkreślać, że stają przed nowym wyzwaniem i nie mogą sobie pozwolić nawet na chwilę dekoncentracji. Trudno jednak uwierzyć, by bali się Kazachów.

Trener Adam Nawałka nie zrobił rewolucji w składzie, nie miał ku temu żadnych powodów. Zrezygnował z piłkarzy, którzy na początku nowego sezonu są bez formy. Do Kazachstanu nie przylecieli Sławomir Peszko i Krzysztof Mączyński. Są za to ci, których na Euro we Francji zabrakło z powodu kontuzji: Maciej Rybus i Paweł Wszołek oraz kilka nowych twarzy: Igor Lewczuk, Łukasz Teodorczyk i Kamil Wilczek.

Do Astany nie dotarł ostatecznie Kamil Grosicki, który musi wyleczyć drobną kontuzję. Nie wiadomo jednak czy piłkarz, który głośne "Yes", kiedy leciał podpisać kontrakt z Burnley, zamienił na ciche "No", kiedy okazało się, że angielski klub nie porozumiał się z Rennes, byłby w stanie pomóc drużynie w Kazachstanie. Po powrocie do Polski wyglądał na załamanego, miał w sobie dużo żalu do klubu, który ciągle podbijał za niego cenę.

Dzień przed meczem Nawałka zgrabnie wybrnął z pytania zadanego przez miejscowego dziennikarza. Kogo najbardziej się obawia i czy jego piłkarze wiedzą naprzeciwko jakiemu rywalowi przyjdzie im grać? - Skupiamy się na sobie - odpowiedział trener Polaków. Chociaż zapewne ma dokładnie rozpracowanych przeciwników, nie stanowią oni takiej siły, by dokładnie analizować każdy ich ruch.

ZOBACZ WIDEO: Prezes PZPN: Wiele mocnych drużyn bardzo cierpiało w Astanie...

W kadrze Kazachstanu są tylko piłkarze z miejscowej ligi. Napompowana dolarami z ropy FK Astana co prawda w zeszłym sezonie grała w Lidze Mistrzów, jednak wówczas w podstawowym składzie występowało tylko trzech piłkarzy, którzy mogliby grać w reprezentacji gospodarzy. Największe sukcesy Kazachstanu w ostatnich czterech eliminacjach to pokonanie Andory, Wysp Owczych, Azerbejdżanu i Łotwy. Polacy to zupełnie inny poziom.

Nowe eliminacje zaczynamy jako drużyna, z której aż dwunastu piłkarzy latem zmieniło kluby na lepsze. To nie tylko efekt udanego Euro, bo przecież trudno mówić o takim w przypadku Piotra Zielińskiego, który za 20 milionów euro trafił do Napoli czy Arkadiusza Milika, który trafił do tego samego klubu za 32 miliony i stał się najdroższym piłkarzem w naszej historii, mimo że z turnieju we Francji pamięta mu się bardziej marnowane sytuacje niż gola strzelonego Irlandii Północnej. Moda na Polaków wynika ze stosunkowo niskiej ceny w porównaniu do oferowanych umiejętności: Polak kopiący piłkę nie kojarzy się już z puszkami piwa, którymi wypycha buty w worku na zmianę, ale z kulkami mocy Anny Lewandowskiej.

Dla polskiego futbolu to było rekordowe lato, wielkie kluby przeznaczyły na naszych zawodników ponad sto milionów euro i dobrze byłoby tego wrażenia nie zepsuć na sztucznej trawie w Kazachstanie. O nawierzchni obiektu Astana-Arena mówi się nawet częściej niż o formie naszych kadrowiczów. Boisko nie przypomina w niczym tego w Karczewie, na którym Polacy przygotowywali się podczas zgrupowania. Wygląda jak podłoga po wyrzuceniu świątecznej choinki. Do tego - boisko polane będzie tylko raz, przed meczem. Piłkarze mówią, że będzie "tępe", ale nie przeszkodzi im to w odniesieniu sukcesu.

Droga reprezentacji Polski na mundial w Rosji prowadzi przez Kazachstan. Chciałoby się powiedzieć, że przez step, ale w Astanie ze stepu wieje tylko wiatr. Ulice są szerokie, kilkupasmowe, nie ma obawy, że kolejne osiedla przypominające warszawską Białołękę, zaburzą niezbędny dla miasta ciąg powietrza.

Obok klimatyzowanego stadionu, jest nowoczesny tor kolarski i powstaje właśnie kompleks lekkoatletyczny. Miasto nie żyje jednak futbolem - chociaż najdroższa wejściówka na niedzielny mecz kosztowała 60 złotych w kasach ciągle jest dużo biletów.

Budowanie w Astanie nie jest zwyczajne. Budynki mają konstrukcje, jak mosty. Muszą być gotowe na gigantyczne różnice temperatur. Zimą może być 40 stopni mrozu, latem rtęć w termometrze skacze 40 kresek powyżej zera. Stadion Astana-Arena powstał w 2009 roku, kosztował 185 milionów dolarów i może pomieścić 30 tysięcy widzów. Całe miasto jest nadal wielkim placem budowy, przypomina Dubaj, na każdym skrzyżowaniu pną się szkielety nowych wieżowców. Miasto planuje także inwestycje w nowy system komunikacyjny.

- Tu będzie Expo w 2017 roku. A tu jest parlament, ma kilometr długości. Dużo mamy ministrów, co? - mówi taksówkarz wiozący nas z lotniska w środku nocy. Za 25 kilometrowy kurs weźmie 30 złotych. Teraz jest rozmowny, jednak kiedy zaraz po wyjściu z terminala dwóch policjantów zabrało nam paszporty za palenie papierosów, pokornie, ze spuszczoną głową, przysłuchiwał się ich kazaniu. Policjanci byli łaskawi, przez kwadrans tłumaczyli, że palić nie wolno i patrzyli głęboko w oczy. Pouczyli, bez mandatu, ale poczuli się ważni.

Nowe osiedla powstają w Astanie każdego roku, wydaje się, że bez większego planu. Na początku lat dziewięćdziesiątych w tym mieście, nazywanym wtedy Celinogrodem mieszkało raptem dwieście tysięcy ludzi, teraz liczba mieszkańców zbliża się do miliona. Decyzję o przenosinach stolicy z Ałmatów do Astany podjęto zaraz po uzyskaniu przez Kazachstan niepodległości, prezydent i parlament zarządzają stąd raptem od 19 lat.

Prezydent Nursułtan Nazarbajew, który w czasach ZSRR był Pierwszym Sekretarzem Republiki Kazachskiej, po upadku komunizmu zmienił tylko rękawiczki - założył białe, wystartował w wyborach i zdobył 98 procent głosów. Nazarbajew może powołać i odwołać rząd, rozwiązać parlament, ogłosić referendum. Parlament w 2010 roku nadał prezydentowi tytuł Jełbasy, przywódcy narodu. Oznacza to, że nie interesuje się już kadencyjnością swojego urzędowania - przestała go obowiązywać.

Mimo zarzutów o wytępienie politycznej opozycji i łamanie praw człowieka Nazarbajew sprawił, że Kazachstan jest najbardziej zamożnym państwem w postradzieckiej Azji. Kraj chciałby być widoczny także przez sport. Zawodnicy, którzy wywalczyli 17 medali na igrzyskach w Rio nawet teraz mogą liczyć na powtórki swoich występów w dobrym czasie telewizyjnym. W 2007 roku powstała także kolarska grupa Astana, w której barwach Alberto Contador triumfował w Vuelta a Espana i Giro d'Italia.

Kazachstan ze swoją bogatą stolicą to jednak na razie piłkarska prowincja. Może mieć nowoczesny stadion i petrodolary, może dostać się do Ligi Mistrzów, korzystając z usług głównie zagranicznych piłkarzy, jednak reprezentacja nie stanowi na razie żadnego zagrożenia. Trener Tałgat Bajsufinow dzień przed meczem z Polakami zapewniał, że nie interesuje go nawet remis 0:0. - Będziemy walczyć o zwycięstwo, pora wejść na inną ścieżkę, wierzę w umiejętności piłkarzy Kazachstanu - mówił.

My wierzmy w naszych, którzy przyjechali do Astany, jak po swoje. To naprawdę dobre czasy.

Początek meczu w niedzielę o 18 polskiego czasu, transmisja w Polsacie.

Michał Kołodziejczyk z Astany

ZOBACZ WIDEO: Zieliński o swoim transferze: Liverpool i Napoli się o mnie biły
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×