Nowa Borussia Dortmund. Thomas Tuchel rzuca rękawicę Bayernowi Monachium

PAP/EPA / BERND THISSEN
PAP/EPA / BERND THISSEN

Borussia Dortmund latem przeszła lifting. Z konieczności wymieniła kilka elementów. Teraz jest młodsza i jeszcze zadziorniejsza. Thomas Tuchel chce oczarować Bundesligę świeżością. Czas będzie działać na jego korzyść.

Kiedy w Dortmundzie tracili kolejno Matsa Hummelsa, Ilkay'a Gundogana oraz Henricha Mchitarjana, Borussii pisano czarny scenariusz. Wydawało się, że nawiązanie walki z Bayernem Monachium - choćby ze względu na podkupienie przez mistrza Niemiec Hummelsa - będzie po prostu niemożliwe. Choćby, bo odejścia szefa środka pola czy zawodnika napędzającego większość ataków, to ciosy równie bolesne.

Mimo tego na Signal Iduna Park nikt się nie mazał. Robiono kolejne transfery. Postanowiono odmłodzić drużynę. Sprowadzono, jak powiedział Juergen Klopp, większość najzdolniejszych zawodników w Europie. Dziś w kadrze BVB znaleźć możemy jedynie trzech ludzi, którzy legitymują się trójką z przodu. To Roman Weidenfeller (36 lat), Łukasz Piszczek (31) oraz Adrian Ramos (30).

Młodzi, gniewni

Nowych piłkarzy dobierano według klarownego klucza: każdy musiał być szybki albo potrafić podejmować błyskawiczne decyzje. Najlepiej obie rzeczy naraz, ponieważ piłka idzie właśnie w tym kierunku. Kolejnym kryterium był wiek: żaden ściągnięty zawodnik nie skończył jeszcze 26 lat.

- Szukaliśmy ludzi, którzy z jednej strony byliby młodzi i ekstremalnie utalentowani, a z drugiej - byliby w stanie godnie nas reprezentować. Potrzebowaliśmy dobrej mieszanki. Ta drużyna wciąż jest daleko od swoich maksymalnych możliwości - zapowiedział szef BVB, Hans-Joachim Watzke.

ZOBACZ WIDEO: Jerzy Engel: Lewandowski i Krychowiak są jeszcze bez formy (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Fachowcy już dziś zachwycają się talentem Ousmane Dembele, który w pierwszych spotkaniach czarował rajdami oraz efektownymi dryblingami. Wiele osób uważa, że były gracz Stade Rennes niebawem zostanie jedną z największych gwiazd niemieckiej ekstraklasy.

- Ma wszystko, by właśnie tak się stało. Jest jednak sporo do poprawy. Zwłaszcza, jeśli chodzi o grę defensywną czy zachowania taktyczne. Czasami lepiej podać niż kiwać - przekonuje dziennikarz "der Westen", Sebastian Wessling.

Jego zdaniem ważniejsze było ściągnięcie Andre Schuerrle, który Tuchel znał jeszcze z 1.FSV Mainz. Reprezentant Niemiec szkoleniowca BVB uważa za swojego mentora. Początek ponownej współpracy wygląda obiecująco. - Właściwie bez przygotowania zaczął grać na lewym skrzydle. Zrobił sporo dobrego z przodu. W pierwszym meczu ligowym wypracował dwa gole - analizuje Wessling.

Piłkarze sprowadzeni do Borussii Dortmund latem 2016

PiłkarzPoprzedni klubKwota transferu
Andre Schuerrle VfL Wolfsburg 30 mln euro
Mario Goetze Bayern Monachium 22 mln euro
Ousmane Dembele Stade Rennes 15 mln euro
Sebastian Rode Bayern Monachium 12 mln euro
Raphael Guerreiro FC Lorient 12 mln euro
Marc Bartra FC Barcelona 8 mln euro
Emre Mor Nordsjaelland 7 mln euro
Mikel Merino CA Osasuna 3,75 mln euro

- Może kogoś to zdziwi, ale według mnie ważniejsze było przyjście Marca Bartry - mówi Ulrich Hesse, autor książki "Tor! Historia niemieckiej piłki nożnej".

- Na wszystkich innych pozycjach były alternatywy. A gdyby nie ściągnięto Bartry, w środku obrony mogłaby być poważna dziura. Po jego pierwszych momentach w BVB można stwierdzić, że spełnia nadzieje. Paradoksalnie nie uważam odejścia Hummelsa za wielką krzywdę dla Tuchela. W jego systemie obrońca nie odpowiada za konstruowanie akcji, a zajmuje się wyłącznie defensywą - dodaje.

Koniec z duchem Kloppa?

Odświeżenie kadry to także kolejna zmiana inspirowana przez Tuchela. W poprzednim sezonie następca Kloppa wprowadzał zmianę taktyczną. Tworzył Borussię, która wciąż potrafiła kontratakować, ale posiadanie piłki nie sprawiało jej najmniejszego kłopotu. Była jak maszynka dobierająca sposób gry do okoliczności.

Teraz duch futbolu rockandrollowego zanika. Z zespołu poprzedniego szkoleniowca zostało już tylko 13 piłkarzy, a mówimy przecież o nieco ponad rocznej działalności.

Nowa Borussia Dortmund to drużyna budowana rozsądnie. Ewentualne problemy powodowane kontuzjami lub nadmiarem kartek zostały zminimalizowane. Na każdej pozycji Tuchel ma przynajmniej dwa wartościowe wybory. Nowi piłkarze podpisali też długie kontrakty, co odstraszy bogatsze kluby (czytaj: głównie Bayern).

Zatracona tożsamość

Oczywiście nie wszystko w nowym rozdaniu funkcjonuje idealnie. Fają mają za złe szefostwu BVB sposób pożegnania Jakuba Błaszczykowskiego. Wcześniej bez żalu zrezygnowano też z ulubieńca trybun, Kevina Grosskreutza. Teraz, niezależnie od stanu zdrowotnego, daleko pierwszego składu błąka się Neven Subotić.

Zarzuty te rozumie dyrektor sportowy Michael Zorc. - Hierarchia w zespole się zaburzyła, ale przecież powstaje coś nowego - tłumaczy.

- Kuba był wzorem dla kibiców i wielu z nich chciałoby jego powrotu. Ale powiedzmy sobie uczciwie: on nie pasuje do zespołu Tuchela. Zagrał dobrze na Euro 2016, ale w Fiorentinie sobie nie radził. Tutaj byłby wyłącznie rezerwowym, a jemu samemu pewnie taka rola nie odpowiadała - twierdzi z kolei Wessling.

Rdzenni fani mają jeszcze jeden, koronny argument przeciwko polityce transferowej klubu. Latem do Dortmundu wrócił Mario Goetze, który uważany jest za zdrajcę. Wcześniej wybrał przecież Bayern.

Środowiska kibicowskie rzucają mocne oskarżenia: liczy się tylko pieniądz. Slogan "Echte Liebe", czyli "prawdziwa miłość", jaki widnieje na autokarze klubowym, jest powszechnie wyśmiewany. Borussia zatraciła istotny element piękna, sama zdewaluowała swoją tożsamość.

- W rzeczywistości atmosfera nie jest tak dobra jak się wydaje z zewnątrz. Wielu fanów nie może przeboleć tych sytuacji. Szanują Tuchela, ale nie potrafią go pokochać tak jak Kloppa. "Echte Liebe" wymyślili ludzie od marketingu. Wśród najwierniejszych kibiców używa się tego hasła wyłącznie z ironią - przyznaje Hesse, który od dziecka chodzi na mecze Borussii.

Powalczą z Bayernem?

Za postępowanie Watzke kryje się jasny cel: sukces sportowy. Tym mogłoby być tylko odebranie tytułu mistrzowskiego Bayernowi.

- W Bawarii będą wygrywali Bundesligę najczęściej, nie ma co do tego wątpliwości. Ale przecież nie mogą tego robić zawsze. Kiedyś musi przytrafić im się słabszy sezon i BVB właśnie na taki czeka. Chcą być jak najlepiej przygotowani - kończy Hesse.

Mateusz Karoń

Źródło artykułu: