Andrzej Juskowiak: Wynik jest sprawą drugorzędną. Niech Legia się godnie zaprezentuje

PAP / PAP/Tytus Żmijewski
PAP / PAP/Tytus Żmijewski

Andrzej Juskowiak nie ma najmniejszych złudzeń - Legia jest bez szans w starciu ze Sportingiem Lizbona. - Wynik jest sprawą drugorzędną. Niech mistrz Polski się godnie zaprezentuje - powiedział WP SportoweFakty były piłkarz portugalskiej ekipy.

WP SportoweFakty: Jak pan ocenia szanse Legii w Lizbonie?

Andrzej Juskowiak: - To będzie trudne spotkanie dla Legii. Śmiem nawet twierdzić, że to najtrudniejszy wyjazdowy mecz w Lidze Mistrzów.

Dlaczego?


- Bo Sporting gra u siebie znakomicie. Wręcz dominuje i za wszelka cenę będzie chciał wygrać przy pełnym stadionie. Kibice od nich wiele wymagają, ale też niosą. A drużyna jest dobrze przygotowana, mają sporą siłę ofensywną. Co prawda zdarzają im się błędy w obronie, zwłaszcza w końcówkach, ale to naprawdę mocna ekipa.

Zatem znowu musimy się nastawić na tęgie lanie mistrza Polski?

- Niestety, wiele dobrego na temat mistrza Polski nie możemy powiedzieć. Legia ma wiele słabych stron. W meczu z Wisłą widać było nieco większą chęć, większe zaangażowanie, ale to wystarczyło tylko na 70 minut gry. Poza tym wszystko sprowadza się do przygotowania motorycznego. To jest naprawdę duży problem tej drużyny. Zresztą z Borussią nawet kiedy trzeba było bronić dobrego imienia, Legia nie potrafiła się cofnąć i skutecznie bronić. To jest kłopot, a nad jego rozwiązaniem trzeba trochę popracować. Potrzebny jest czas. To nie jest tak, że przez kilka dni uda się to poprawić i będzie lepiej pod względem motorycznym.

ZOBACZ WIDEO: Iwan o Legii: klub jest w trudnym momencie, ale te problemy lada moment się zakończą

Czyli Legia jest za wolna dla Sportingu?

- Może za kilka tygodni będzie to wyglądać lepiej. Ale Sporting lubi i dobrze się czuje w szybkim tempie. Uwielbia zamęczyć rywala, bo ma wiele atutów w ofensywie. Gra rozkłada się na wielu piłkarzy i naprawdę trudno im się przeciwstawić. Widać to było na Santiago Bernabeu. Dlatego uważam, że wynik jest sprawą drugorzędną, liczy się to, by mistrz Polski godnie się zaprezentował.

Wynik sprawą drugorzędną?

- Tak, bo nie mamy na czym oprzeć optymizmu przed tym meczem. Jeśli Sporting gubiłby punkty w lidze, miał problemy z jakąś formacją, to wówczas wyglądałoby to inaczej. Nie można byłoby się ot tak od tego odciąć. Oczywiście, chcielibyśmy, żeby to wyglądało inaczej, ale raczej nic z tego. Niemożliwe, żeby tak nagle Legia zaczęła się lepiej poruszać, ustawiać, wyglądać. Tymczasem Sporting jest niezwykle mocny, sporo zarobił na transferach, mimo że sprowadził kilku piłkarzy. Kadra jest silna i szeroka. Trener Jorge Jesus szukał optymalnego ustawienia, dając szanse wielu zawodnikom. A teraz ma ogromne pole do manewru i może grać nawet trzema napastnikami. Dlatego realnie patrząc, mam nadzieję, że Legia zaprezentuje się godnie.

[b]

Przed startem fazy grupowej Sporting Lizbona był wymieniany jako ta drużyna, z którą Legia u siebie mogłaby powalczyć.
[/b]
- To był nasz punkt widzenia. W Portugalii jest inny. W Lizbonie wszyscy twierdzą, że Sporting stoczy walkę o drugie miejsce z Borussią. Jak już mówiłem, trener Jesus ma zbilansowany zespół, który na boisku prezentuje wysoką jakość na dużej szybkości.

Zmiana trenera nie wpłynie na Legię?

- Jest nowy trener (Jacek Magiera – przyp. red.), który ma świeże spojrzenie. Na pewno nie będzie chciał dopuścić do tego, żeby powtórzyło się to, co było w meczu z Borussią. Ale tutaj na początek można wykonać tylko pracę mentalną w przygotowaniu piłkarzy. Mam nadzieję, że Legia będzie w stanie nawiązać walkę może nie przez całe spotkanie, ale przez jakąś część. Chciałbym, żeby nie było to tak jednostronne widowisko jak mecz z Borussią, kiedy to bramka padała za każdym razem, kiedy zespół z Dortmundu przyspieszał.

To w ogóle możliwe? Legia ma ogromne problemy z obroną. Nie brakuje przetasowań w tej formacji.

- Rzeczywiście, liczba straconych goli to największy mankament Legii. Było wiadomo, że dwaj środkowi obrońcy, którzy zagrali przeciwko Borussii, od niedawna byli w klubie. Natomiast Guilherme zagrał na lewym skrzydle, gdzie dawno go już nie było. Inaczej się gra w obronie, niż w ofensywie, gdzie raz na jakiś czas możesz stracić piłkę. Miał on diametralnie inne zadanie, co nie pomagało. Ale mam jeszcze jedno spostrzeżenie.

Jakie?

- Za Besnika Hasiego Legia grała schematycznie.

To znaczy?

- W poprzednim sezonie Legia nawet kiedy traciła piłkę, to potrafiła ją odzyskać. I po jej odzyskaniu przeciwnik nie był zorganizowany w obronie i łatwiej było jej strzelić bramkę. Teraz w ogóle tego nie widać. Nie ma takich momentów. Tymczasem w takiej sytuacji przeciwnik jest nieustawiony, robi się więcej przestrzeni. Ale kiedy rywal zdąży się poukładać, to nawet w polskiej ekstraklasie trudno jest się przebić, bo on jest cały czas czujny, asekuruje i nie ma wiele przestrzeni. A w Lidze Mistrzów trzeba być jeszcze lepszym.

Sporting to jeden z przykładów, w którą stronę powinna podążać Legia? Ten klub od stał się maszynką do zarabiania ogromnych pieniędzy.

- Wszyscy pewnie chcieliby podążać taką drogą. Sporting dorósł do wielkich transferów. Wcześniej rekordem była sprzedaż Naniego do Manchesteru United za 20 milionów, a tylko w tym okienku sprzedano dwóch piłkarzy za większe pieniądze. Poza tym William Carvalho i Adrien Silva mieli oferty na ponad 30 milionów, ale nie zdecydowano się na to, żeby się ich pozbyć. Jeżeli klub ma tak wielkie wpływy, to można je dobrze wykorzystać. W Sportingu trener zawsze musi mieć odpowiednią liczbę zawodników, którzy dają konkretną jakość, żeby spełnili oni nakreślone cele. Ale Sporting dopiero staje się takim klubem jak Benfica czy Porto. One już dawno sprzedawały piłkarzy za ogromne pieniądze.

Rozmawiał Patryk Kurkowski 
[b]

[/b]

Źródło artykułu: