Sporting - fabryka złota z Lizbony

Materiały prasowe / sporting.pt / Na zdjęciu: juniorzy Sportingu Lizbona
Materiały prasowe / sporting.pt / Na zdjęciu: juniorzy Sportingu Lizbona

To jedyny klub na świecie, który "wyprodukował" dwóch zdobywców Złotej Piłki. Choć to zaledwie trzeci klub kraju 4-krotnie mniejszego od Polski, nasze lokalne potęgi nie mogą się ze Sportingiem w żaden sposób równać.

Na europejskich salonach są jak ciężko pracujący przedstawiciele klasy średniej, którzy muszą z zazdrością patrzeć na nowobogackich, lepiej urodzonych i, co tu dużo mówić, głupszych od siebie. Ale dla ludzi futbolu z piłkarskich prowincji, takich jak Polska, to Portugalczycy są wzorem do naśladowania.

Zwłaszcza akademia młodzieżowa Sportingu. To legenda. Pierwsze skojarzenie jest oczywiste. To jedyny klub na świecie, który dał światu dwóch zdobywców Złotej Piłki - Luisa Figo oraz Cristiano Ronaldo. Ale ci dwaj to wierzchołek potężnej góry, bo Sporting produkuje zawodników z zacięciem godnym kultowego przodownika pracy, rębacza Pstrowskiego.

W finale Euro 2016 zagrało aż 10 zawodników, którzy przeszli przez system szkoleniowy klubu ze stolicy Portugalii. W ostatnim finale mistrzostw do lat 21 wystąpiło 6 piłkarzy, którzy byli wychowali się bądź grali w tym czasie w Sportingu. Jeśli do tego dodamy, że tylko przez ostatnie 5 sezonów portugalski klub sprzedał zawodników za ponad 170 milionów euro, zobaczymy skalę zjawiska.

Od lat do Lizbony przyjeżdżają trenerzy z całego świata, by odnaleźć kamień filozoficzny.

ZOBACZ WIDEO: Portugalski komentator: Legia spotka się z maszyną do strzelania goli

- Tymczasem, gdy zobaczysz środki treningowe portugalskiej akademii, nie ma nic nadzwyczajnego. Są oparte głównie na grach w równowadze lub przewadze liczebnej. Nie jest tak, że chwytasz się za głowę i myślisz: "wow, to jest kosmos". Natomiast ogromną różnicę stanowi sposób prowadzenia treningu, umiejętność doboru i modyfikacji środków - opowiada Tomasz Tchórz, współautor książki "Dorastanie w grze" (wraz z Mateuszem Ludwiczakiem, który studiował w Portugalii). Trener z Warszawy spędził kilka miesięcy na stażu w akademii Sportingu, współpracował też z trenerami Benfiki Lizbona.

W dużym skrócie: zawodnicy grają w piłkę tak jak wszędzie na świecie, ale najważniejsze jest to, czego nie widać.

- Największą różnicą jest to, w jaki sposób trenerzy przekazują zawodnikom uwagi podczas gry, jak bardzo dobrze rozumieją, kiedy to robić, jak bardzo dobrze potrafią sprawić, aby to gra była problemem, z którym mierzy się zawodnik, a nie to, że trener daje problem gotowy i przygotowany przez niego - tłumaczy Tchórz.

Portugalski futbol jest odzwierciedleniem wszystkich ich cech narodowych - ciężka praca, innowacyjność, poszukiwanie, konkurencja. I badania. Portugalczycy nie pracują na ślepo, nie robią niczego tylko dlatego, że tak im się wydaje.

- Zacznijmy od tego, że poziom trenerów młodzieży w Portugalii jest bardzo wysoki. Nie musisz jechać do Benfiki czy Sportingu, żeby porozmawiać z kimś, kto ma bardzo dużą wiedzę. Możesz równie dobrze iść do klubu z małego miasteczka i znajdziesz trenera, który nie ustępuje wiedzą naszym szkoleniowcom z ekstraklasy - mówi Tchórz.
[nextpage]Czyli po pierwsze - odpowiednie środowisko. Potem podstawa. W Portugalii nie istnieje coś takiego jak sformalizowany system szkolenia, jak choćby w Szwajcarii. Ale jest bardzo wysoki poziom nauczania trenerów. I niesamowita konkurencyjność.

Większość trenerów w czołowych klubach Lizbony to absolwenci prestiżowych studiów "Faculdade de Motriciodade Humana", czyli odpowiednika AWF, na Uniwersytecie w Lizbonie (ich konkurencja to uniwersytet w Porto, skąd wywodzi się m.in. Vitor Frade, twórca portugalskiej szkoły treningu z młodymi piłkarzami).

Organizacja w Sportingu wygląda tak, że wszystko zaczyna się od szkółek dla dzieci. To dziś oferują też nasze kluby jak Legia (Legia Soccer Schools czy Lech Poznań Football Academy). W tych należących do Sportingu trenuje czy raczej bawi się około 6000 dzieci. Tu następuje pierwszy etap naboru.

ZOBACZ WIDEO: Sporting - Legia. Miejscowy dziennikarz: Legia najsłabsza, specjalne środki

Potem są już treningi w centrum Lizbony, a najlepsi od trzynastego roku życia ćwiczą w ośrodku w Alcochete na wschód od Lizbony. Nie brzmi to jakoś nadzwyczajnie, dopóki nie dojdziemy do końcowego etapu. Dziś w kadrze Sportingu jest 11 zawodników z akademii. W przyszłości zostaną sprzedani za pieniądze, których działacze polskich klubów nigdy nie widzieli. Podczas gdy prezes Legii Bogusław Leśnodorski cieszy się na TT z pasjonującego pojedynku Dominika Furmana z Wisły Płock z Rafałem Wolskim z Lechii Gdańsk (miał to być dowód na jakość szkolenia w Legii albo wyszukana autoironia), Sporting sprzedaje w jednym oknie transferowym zawodników za prawie 80 milionów euro. W tym Islama Slimaniego, który spędził tu ostatnie 3 lata i poszedł do Leicester za 30 milionów. Joao Mario, który przyszedł do klubu jako 11 latek, poszedł teraz do Interu za 40 milionów euro.

Istotna jest jakość ludzi, treningu. Sporting ma wybitnych specjalistów, takich jak choćby Aurelio Pereira, trenerski guru, wychowawca wielu pokoleń zawodników, takich jak Paulo Futre, Figo czy Ronaldo. Przede wszystkim "człowiek z nosem", bo przecież Ronaldo nie przyszedł jako żółtodziób. Pereira go znalazł i "podrasował".

Powiedzieć można wszystko, ale potem życie weryfikuje wstępne plany. Ile razy spotykamy się w Polsce z sytuacją, gdy prezes żąda wyniku i trener ryzykuje głową, jeśli chce postawić na wyszkolenie zawodnika kosztem miejsca w tabeli. Ale nie w Sportingu. Tu co kilka miesięcy oceniany jest właśnie indywidualny postęp zawodnika. I to z niego rozliczany jest trener.

Portugalski piłkarz jest inteligentny, samodzielny, kreatywny. Ważne, żeby nie był niczym pies Pawłowa.

- Przede wszystkim ma podejmować decyzje. To jest istotna różnica między tym, czego nauczają tu, a standardem w wielu miejscach w Polsce. To jest nasz błąd główny - mówimy dzieciom, jak mają grać. W Portugalii rolą trenera jest wydobycie z dziecka kreatywności. Młody piłkarz musi umieć zareagować w zmieniającej się rzeczywistości - mówi Tomasz Tchórz.

Przez lata Sporting wychowywał świetnych piłkarzy, teraz powoli w najmłodszych rocznikach zaczyna dominować Benfica, która zainwestowała spore środki w szkolenie i skauting. Efekt tej niezwykłej rywalizacji jest taki, że kraj liczący 4 razy mniej mieszkańców niż Polska od 2000 roku 5-krotnie dochodził do półfinałów wielkich turniejów (mistrzostwa świata i Europy), w końcu, zgodnie z prawem serii, wygrał w 2016 roku we Francji.

ZOBACZ WIDEO: Jacek Magiera: Nieprawdopodobna zmiana

Komentarze (1)
avatar
Nick53
27.09.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No oczywiście że to Wielkie nieporozumienie że Legia ma się bać tylko Realu czy też Sporting, Legia ma się bać i boi się Huraganu Duninów boi się też Piorun Babieduszki jak również Iskry Cietrz Czytaj całość