Bartłomiej Drągowski: Nie wiem, jaka jest moja pozycja. Do składu mi daleko

WP SportoweFakty / Dawid Gaszyński
WP SportoweFakty / Dawid Gaszyński

- Do grania nie mam blisko. Kiedy Ciprian Tatarusanu był kontuzjowany, też nie wszedłem na boisko. Podczas meczu z Chievo zmienił go Luca Lezzerini. Nie wiem, jaka jest moja pozycja - mówi nam bramkarz ACF Fiorentina, Bartłomiej Drągowski.

WP SportoweFakty: Wyjazd do Serie A to zderzenie ze ścianą?

Bartłomiej Drągowski: Nie powiedziałbym, w Jagiellonii też miałem konkurencję. Tu wcale nie wygląda ona strasznie, przeskok nie jest gigantyczny. Wielka to może być otoczka wokół piłki. Co do mojej sytuacji: broni Ciprian Tatarusanu, a ja do grania nie mam blisko.

Wiele osób zastanawiało się przed transferem, czy to odpowiedni moment.

- Byłem nastawiony na wyjazd. Chciałem spróbować czegoś innego. Słyszałem mnóstwo rad, zawsze mogę ich wysłuchać, ale taki już jestem - robię wszystko po swojemu.

ZOBACZ WIDEO: Sporting - Legia. Portugalska komedia pomeczowa

Podobno w Białymstoku często zaczepiano pana na ulicy.

- Faktycznie, ale te osoby podpowiadały z dobrego serca. Mówili, gdzie powinienem grać albo żebym skończył szkołę i poszedł na studia. Wiadomo, trudno jest grać w piłkę i studiować

Jagiellonia naciskała na transfer?

- Wręcz przeciwnie. To ja powiedziałem, że chcę odejść. Klub zaakceptował moje zdanie. Obiecali nie robić problemów.

Czemu padło na Fiorenitnę?

- To był pierwszy konkret. Nie chciałem czekać na ofertę, która mogłaby nie nadejść. Włochy to dobry kierunek, więc tu jestem.

Od zapytań można było dostać fioła?

- Nigdy nie interesowało mnie, że ktoś robił dziwne podchody. Zajmowałem się tylko ofertami.

Któraś z propozycji powodowała ból głowy?

- Nie odczuwałem go w ogóle. Tylko Fiorentina okazała się na tyle chętna, by doszło do czegoś więcej. Długo trwały negocjacje menedżerów, bo samą decyzję podjąłem szybko.

Konsultował pan ją z Jakubem Błaszczykowskim?

- Nie doradzał mi żaden piłkarz. Rozmawiałem tylko z tatą i jemu powiedziałem, co myślę na temat tego transferu.

W rozmowie z "Łączy nas piłka" powiedział pan, że Włosi przedstawili konkretną ścieżkę rozwoju.

- Nie do końca o to chodziło. Byli jedynym klubem, który potrafił przedstawić cokolwiek konkretnego. Moja sytuacja na pewno nie układa się tak dobrze, jakbym chciał. Jestem cierpliwy, czekam.

Nie zabraknie właśnie cierpliwości?

- Patrzę na młodzieżowe mistrzostwa Europy, które latem odbędą się w Polsce. Chcę tam zagrać i zrobię wszystko. Nie wiem, jak to będzie wyglądać. Nie mam również pojęcia, jak widzą to ludzie z klubu.

Mówił pan, że priorytetem będzie język włoski.

- Dostałem nauczyciela z klubu, próbuję sam się uczyć, ale gramy co trzy dni i idzie opornie. Parę słówek dziennie się nauczę, trudno jednak wklepać na pamięć jakieś zdanie. Brakuje czasu.

W szatni się pan odnalazł?

- Bez problemu. Jest wiele osób, które mówią po angielsku.

Szanse na grę są małe? Tatarusanu w czterech meczach zachował czyste konto.

- Daję z siebie wszystko i mogę tylko czekać. Aktualnie nie wiem, jaka jest moja pozycja. Kiedy Tatarusanu był kontuzjowany, też nie wszedłem na boisko. Podczas meczu z Chievo zmienił go Luca Lezzerini. Nigdy nie wiadomo, jak życie się potoczy.

Zamierza pan walczyć czy myśli o wypożyczeniu?

- Jestem w klubie trzy miesiące, czyli stosunkowo krótko. Za jakiś czas trzeba będzie jednak podjąć decyzję.

Rozmawiał Mateusz Karoń

Źródło artykułu: