Milinković-Savić rozgrywał mecz życia. A potem trzeba było się tłumaczyć

Newspix / DAMIAN KUJAWA/ FOTOPYK / 400mm.pl / Vanja Milinković-Savić
Newspix / DAMIAN KUJAWA/ FOTOPYK / 400mm.pl / Vanja Milinković-Savić

Bronił jak w transie, nie było na niego mocnych. Ostatecznie niemal pokonał się sam. Vanja Milinković-Savić mógł z Legią rozegrać mecz życia. Tymczasem po spotkaniu jego koledzy przekonywali, że jest dobrym piłkarzem.

Mówił tak choćby Sławomir Peszko. - Każdy popełnia błędy. Ja też popełniałem. Przez jego zagranie padł gol, ale w pierwszej połowie to on nas ratował. Liczymy na Vanję.

- Absolutnie ta sytuacja nie rzutuje na to, jak doskonale dzisiaj bronił - wtórował mu Jakub Wawrzyniak.

Cztery minuty po przerwie bramkarz Lechii Gdańsk po dośrodkowaniu wypuścił piłkę z rąk, z jego prezentu skorzystał Guilherme. Tak gospodarze strzelili pierwszego gola. W stronę golkipera od razu ruszyło kilku piłkarzy Lechii, zaczęli go pocieszać.  - Ja mu powiedziałem "głowa do góry" - zdradzał Peszko.

Do tego momentu Vanja Milinković-Savić rozgrywał chyba najlepsze spotkanie karierze. Bronił w sytuacjach niemal nieprawdopodobnych, miał też dużo szczęścia. Wydawało się, że w sobotni wieczór jest nie do pokonania.

ZOBACZ WIDEO PSG zwycięskie, Lewczuk nie zatrzymał Cavaniego - zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]

Po stracie gola Lechia odkryła się, Legia Warszawa strzeliła jej dwie kolejne bramki. Przy kolejnym trafieniu Guilherme i Nemanji Nikolicia bramkarz z Gdańska już wiele do powiedzenia nie miał.

Po meczu mówił zaś tak: - Dobrze wszedłem w ten mecz, broniłem rzeczywiście skutecznie. Szczęśliwie oraz z wyczuciem. Cały mój poprzedni wysiłek legł w gruzach. Źle zachowałem się przy tej sytuacji i Legia objęła prowadzenie. Później padły jeszcze dwie kolejne bramki, a jak wpuszcza się trzy, to żaden bramkarz nie może być zadowolony. Szczególnie, że przegraliśmy ten mecz [cytat z Lechia.pl].

Lechia przegrała w stolicy 0:3.

Komentarze (0)