Na zgrupowanie reprezentacji Polski pomocnik Cracovii przyjechał ze swoim byłym już kolegą klubowym, Bartoszem Kapustką. - Uczulał mnie na was. Powiedział, że wszyscy będziecie chcieli ze mną rozmawiać i dzięki temu on będzie mógł spokojnie pójść do pokoju - żartował.
Damian Dąbrowski wszedł na luzie w koszulce z Myszką Miki. - Syn bardzo lubi, więc czasem zakładamy koszulki, żeby sprawić mu przyjemność - wyjaśnił.
Tak naprawdę ma spore powody do zadowolenia, bo w końcu dopiął swego. Wcześniejsze powołania uniemożliwiły mu kontuzje.
- Wiedziałem, ze jestem bardzo blisko i to mi ucieka. I w końcu osiągnąłem swój cel - przyznał. Czeka go bardzo trudne zadanie, bo rywalizacja w środku pomocy jest bardzo duża. Pozycja Grzegorza Krychowiaka jest niepodważalna, dodatkowo świetnie w Napoli spisuje się Piotr Zieliński, a w Sampdorii zaskakująco dobrze gra Karol Linetty.
ZOBACZ WIDEO: Selekcjoner pod wrażeniem gry Milika. "Przyszłość przed nim!"
- Na pewno jest wielka rywalizacja na moją pozycję, ale skoro dostałem powołanie to znaczy, że trener chce mnie sprawdzić. Inicjatywa jest po mojej stronie - mówi. Na pytanie czy przyjechał grać, uczyć się czy obserwować, odpowiada: - Wszystko po trochu. Przede wszystkim jestem tu z nastawieniem do ciężkiej pracy bo tylko to może coś mi dać. A drugą rzeczą na pewno jest sportowa ciekawość, żeby sprawdzić się z tymi piłkarzami. Na jakim jestem poziomie, ile mi brakuje, czy może jestem blisko.
Wydaje się, że limit pecha tego piłkarza się wyczerpał, ale on sam zachowuje ostrożność. - Tak mi się wydawało po operacji barku, a potem była kontuzja kostki - rozkłada ręce.
Wielu fachowców uważa, że przez urazy stracił m. in. szansę wyjazdu na Euro 2016.
- Wiele osób tak mówiło, a ja przecież nigdy nie byłem nawet na zgrupowaniu pierwszej reprezentacji. Więc cieszę się, że mogę tu być. W tamtym czasie (przed kontuzją) byłem bardzo zadowolony, że interesują się mną dziennikarze, trenerzy. Że jestem chwalony. To dawało mi sporo optymizmu. Po tym jak okazało się, że potrzebny będzie zabieg, był jeden dzień zadumy i złości, ale potem porozmawiałem z ludźmi, którzy mi doradzają i zrozumiałem, że trzeba robić swoje. Moja drużyna miała w tamtym czasie świetny okres i na pewno trochę straciłem. Ale odbudowałem się - zapewnia.
Dziś znowu jest w doskonałej formie, a jego Cracovia właśnie rozgromiła Koronę Kielce w lidze 6:0 i awansowała na 9. miejsce w tabeli. Niżej niż chcieliby kibice, ale zawodnicy mają nadzieję, że to pierwszy krok by wrócić do wysokiej formy. Z tym cały czas były problemy po stracie Denissa Rakelsa w oknie zimowym i teraz Kapustki.
- Bartek i Deniss to były bardzo ważne ogniwa, bez nich to się wszystko zmieniło, nie było automatyzmów. Teraz kadrowo sytuacja wygląda nieźle. Mamy dużo zawodników, łapiemy nasz styl i myślimy, że jeśli chodzi o skład zespołu to nie jesteśmy słabsi niż byliśmy - uważa Dąbrowski.
- Ostatnio graliśmy dobrze, ale nie przekładało się to na zdobycze punktowe i bramki. Trener uspokajał nas, że gramy dobrze i niefart obróci się w drugą stronę, że będziemy seryjnie wygrywać i zdobywać bramki. I to się potwierdziło - mówi.
Przyznaje, że przykład Kapustki działa na zawodników pozytywnie.
- Bartek nam wszystkim pokazał jaką drogą należy iść. Dostał powołanie, zagrał świetne mecze na Euro, odszedł do wielkiego klubu. Widzimy, że jeśli on może to i my możemy. To był bodziec do pracy. Dostaliśmy sygnał. Warto trzymać wysoki poziom i dostać za to nagrodę - zaznacza.