To najwyższa porażka kielczan w historii ich występów w ekstraklasie. - Musimy zejść na ziemię. Po kilku zwycięstwach, które odnieśliśmy dawno temu, wydawało nam się, że już jesteśmy w niebiosach i będziemy łatwo wygrywać. To młoda drużyna, która dała się ponieść emocjom i dostała zasłużoną, surową lekcję - mówi trener Tomasz Wilman.
Korona zdobyła w tym sezonie już 14 punktów i po 11. kolejce zajmuje 8. miejsce, ale gdy już przegrywa, to w słabym stylu. Mecz z Cracovią był już czwartym, w którym kielczanie stracili co najmniej trzy gole.
- To daje do myślenia. Ta drużyna ciągle jest w budowie. To jest proces, który wymaga pracy i dużego wysiłku. Przegrywając nawet 0:4, musimy inaczej zareagować. Pracujemy nad tym, ale dopada nas wirus i zaczynamy robić dziwne rzeczy, które nie mają prawa się zdarzyć na poziomie ekstraklasy. Chcieliśmy strzelić gola w sposób bardzo naiwny i prymitywny - komentuje Wilman.
Co ciekawe, przegrane wysoko spotkania z Górnikiem Łęczna (0:4) i Cracovią łączy to, że nie wystąpił w niej Elhadji Pape Diaw. Z kolei w meczu z Zagłębiem Lubin (0:4) Korona straciła wszystkie gole przed przerwą, gdy Senegalczyka nie było na boisku, a gdy pojawił się na murawie, Miedziowi nie zdobyli już ani jednej bramki.
ZOBACZ WIDEO: Piotr Żelazny: mamy do czynienia z medialnym harakiri trójki właścicieli
- Mam wrażenie, że dotykają nas wszystkie nieszczęścia, jakie tylko mogą. Na przykład wyrostek Diawa - w ekstraklasie jest 450 zawodników, a on jest jeden z tą przypadłością. Mecz z Cracovią pokazał, jak istotnym elementem drużyny jest Diaw - mówi Wilman.
Porażka z Cracovią była trzecią z rzędu Korony. Kielczanie czerpią z kapitału, który zgromadzili w pierwszych ośmiu kolejkach, ale Wilman zdaje sobie sprawę z tego, że to droga donikąd.
- Mamy w tej chwili w miarę bezpieczną sytuację, ale nie możemy się tym zadowolić. Musimy zejść na ziemię, gdzie nasze miejsce. Musimy walczyć i biegać więcej niż inni i z każdym meczem dokładać do tego więcej piłkarskiej jakości. To jest właściwy kierunek - kończy trener Korony.