"Przejdźmy na Ty" z Grzegorzem Krychowiakiem: Straciłem głowę dla garnituru

"Przejdźmy na Ty" to nowy cykl rozmów - w każdy piątek gość ze świata sportu pokaże nam swoją ludzką stronę. Pierwszym jest piłkarz PSG Grzegorz Krychowiak.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski

WP SportoweFakty: "Ze mną się nie napijesz?" - jak odpowiadasz na takie pytania?

Grzegorz Krychowiak: Moi znajomi wiedzą już dobrze, że nie piję alkoholu. W ogóle. Więc mi nie proponują.

Dlaczego takie postanowienie, jest coś złego w piciu?

- To nawet nie jest postanowienie. Po prostu nie piłem alkoholu, gdy wszyscy dookoła to robili. W pewnym momencie stało się to u mnie zwyczajem. Nie jest to wyrzeczenie. Tak po prostu jest.

ZOBACZ WIDEO: Krychowiak: jestem zły za każdym razem, kiedy nie gram

Nawet piwa nie spróbowałeś w życiu?

- Może się kiedyś zdarzyło... Nie pamiętam.

Rozumiemy, że czekasz z tym na wyjątkową okazję.

- Szczerze, to nie. Nie ustaliłem sobie daty, ani wydarzenia, po jakim chcę to zrobić.

W Polsce jest już niemal tradycją, że relacje ze znajomymi i przyjaciółmi buduje się podczas picia alkoholu. Nie mówimy o libacji, a o lampce wina, czy piwie. 

- To ja alkohol zamieniam na restauracje. Tak też można zbudować relacje.

Masz napięty grafik, masz mecze co trzy dni. Masz czas utrzymywać kontakt ze starymi znajomymi, zwykłymi śmiertelnikami? Masz w ogóle takich znajomych?

- Mam, ale kontakt ogranicza się do telefonów czy smsów. O spotkania ciężko, zwłaszcza ze znajomymi, którzy mieszkają w Polsce. Ale czasem gramy z reprezentacją w Trójmieście, gdzie mam kolegów. Wtedy zawsze poświęcę im chwilę.

Twoim najlepszym kumplem jest Wojtek Szczęsny. Masz innych przyjaciół ze środowiska?

- Staram się być otwarty, rozmawiać, żartować, to nie jest problem, ale w każdej grupie są zawodnicy, którzy lubią się bardziej lub mniej. Wojtka znam ponad 10 lat. To normalne, że spędzamy ze sobą najwięcej czasu.

Ciągle robicie jakieś żarty...

- One są świetne, nie ma głupich!

Z czyjej głowy wychodzą?

- Z mojej. Ale Wojtek też jest niezły.

Kiedy wyznaczyłeś sobie granicę przyzwoitości? Twój tata opowiadał, że kiedyś musiał przyjechać do ciebie do Gdyni, gdy grałeś w juniorach Arki. Powód: ustawiałeś kolegów po kątach.

- Oj, nie.

Przyznaj się.

- Ktoś to podkoloryzował. Miałem wtedy 14 lat, w tym wieku robi się różne głupie żarty, więc i mnie to nie ominęło.

Najgłupszy, za jaki się wstydzisz?

- Myślicie, że wam powiem? Sporo zrobiłem tych żartów w życiu... Ale bez podpuszczania. Te, o których mogę mówić, można zobaczyć w internecie.

Kiedy Grzegorz Krychowiak zdejmuje medialną maskę, rzuci sprośnym żartem, przeklnie?

- Są lepsze i gorsze momenty. Bywa, że jestem zdenerwowany.

To jak to jest: w domu jesteś kimś innym niż przed kamerami? Chodzi nam o twój sztywny, poukładany wizerunek medialny.

- Od razu widać, jak oszukujesz i nie jesteś sobą. Ja tego nie robię. Kamery towarzyszą nam teraz cały czas. Pokazują, jacy jesteśmy naprawdę.

Jesteś Polakiem wychowanym we Francji. W jakim języku przeklinasz?

- Mama mi kiedyś powiedziała: jak jesteś w Polsce, to przeklinaj po francusku, a jak będziesz poza krajem, to po polsku.

Opowiadałeś, że twoja dziewczyna, Celia Jaunat, śmiała się z fryzury, jaką miałeś grając w Reims. Kiedy nastąpił moment przełomowy, jeżeli chodzi o wizerunek?

- Ciężko mi wskazać jeden moment...

Kiedy straciłeś rachubę w liczeniu koszul i zacząłeś wyrzucać skarpetki do kosza po jednym użyciu?

- Aż tak to nie było, nie przesadzajmy. Wszystko zaczęło się chyba w Bordeaux. Zobaczyłem możliwości, jakie daje to miasto. Spodobało mi się to.

W jaką stronę to poszło? Schodzisz do szatni w przerwie meczu, patrzysz w lustro i mówisz: "O nie, z taką fryzurą to ja wyjść na drugą połowę nie mogę"?

- Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie... Odpowiem, że nie.

Słyszeliśmy od twoich kolegów z kadry, że masz swoją toaletkę w szatni.

- Nie, nie! Są ważniejsze rzeczy w przerwie. Trzeba porozmawiać o meczu. O fryzurze w trakcie meczu nie myślę. Jak trzeba uderzyć piłkę głową, to też nie zastanawiam się, czy grzywka się zepsuje.

Lubisz modę. Czy jest rzecz, na którą nie możesz sobie pozwolić, bo jest za droga?

- Zakupy to moja ciemna strona, druga twarz. Są produkty, za które trzeba zapłacić więcej. Ale mimo wszystko staram się to robić z głową.

A kiedy ją straciłeś?

- Oj, pewien garnitur...

Ile kosztował?

- Powiem tak: dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach.

Krąży legenda, że Ireneusz Jeleń, były piłkarz Auxerre, wydał kiedyś w Paryżu 50 tysięcy euro na ubrania. Przebiłeś go?

- Nie rozmawiajmy o kwotach. To, że kupisz drogi produkt, nie oznacza, że dobrze się ubierasz. Są ubrania tanie, w których też można dobrze wyglądać.

Imprezujesz?

- Nie.

A twoja dziewczyna?

- Też nie wychodzi na imprezy.

Siedzi w domu? Uzgodniliście tak?

- Nie jesteśmy zwolennikami imprez. Zgraliśmy się pod tym względem. Wolimy pójść do restauracji niż na dyskotekę.

Czyli nawet nie masz kiedy być o nią zazdrosny.

- Staram się to ograniczać.

Nie boisz się, że najlepszy okres w swoim życiu spędzisz w hotelach, samolotach, autokarach? Nie będzie ci brakowało luźniejszego życia, kiedy można się na chwilę zapomnieć?

- Na dziś, niczego nie żałuję. Jestem szczęśliwy. Nie potrzebuję imprezy, żeby dobrze się bawić czy rozerwać. Znajduje na to inne sposoby.

Wiemy, restaurację.

- Tam można świetnie spędzić czas. Porozmawiać i się pośmiać.

Rozmawiali:
Nikola Zbyszewska i Mateusz Skwierawski

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×